...a karawana jedzie dalej
Przedwczorajszy, najdłuższy etap Tour de Pologne ( 420 km ) zakończył się pełnym sukcesem, nie licząc świecącej się kontrolki " engine error " To chyba skutek upału i nazbyt długiego obciążenia ciągnika siodłowego przez naczepę.
W Myszyńcu
Restauracja " Kur "
Drobiazg: się zrobi chłodniej, się zgasi. Baza wypadowa założona nad stawami dojlidzkimi - jak wskazuje sama nazwa - w Białymstoku. Wszystko gra i jest OK. Gorzej ze mną, ja czuje się zagubiony. Przyjechałem do Polski żeby robić propisoską propagandę, a nie mam koncepcji, ani punktu zaczepienia. Sprawy wyglądają następująco. Jeden z komentatorów - ekonomistów, w propagandowej notce sprzed wczoraj zamieścił komentarz objaśniający kwestię nadzwyczajnego szastania pieniędzmi przez rodaków: ludzie wydają bo mają, pieniądze parzą, bo tracą na wartości. Co masz zjeść jutro zjedz dzisiaj, co masz zrobić jutro nie rób w ogóle, ponieważ to się kompletnie nie opłaca. To jednakże kłóci się z notką zamieszczoną tego samego dnia na salonie, która informuje o zaciskaniu pasa przez rodaków. O eliminowaniu mniej koniecznych wydatków. Generalnie ludzie mniej konsumują. I to wydaje się być w zgodzie z praktyką dnia codziennego, bowiem lokatorzy kampera z Estonii i Łotwy gdzie inflacja jest odpowiednio: 20,1% i 18% nie konsumują w ogóle, a ja z sąsiadem z Warszawy owszem cieszymy się " sześciopakami " i dwucyfrowa inflacja nam nie straszna.
...a Estonia z Łotwą nawet stolika nie wystawiła. Wiadomo, wysoka inflacja
Zjechało na Dojlidy towarzystwo na długi weekend, że aż ciągnik siodłowy musiałem przestawić, by zrobić miejsce Niemcom. 1 Września blisko, nie wolno zadrażniać. Złe słowo przeciw słowu - jak mawiał wiceprezydent Gdańska - i międzynarodowa draka gotowa.
Powyższe jest jednak niezgodne z tym co mówił mi dziadek o inflacji w 1922 roku, on miał naprawdę kupę szmalu, ładnych parę miliardów marek i nie szastał nimi. Na żadne " sześciopaki " kasy nie trwonił. Oszczędny był mimo hiperinflacji. Zatem ja nie wiem jak się sprawy mają. Uciekłem z Jantara " za pięć dwunasta " tuż przed korkiem - armagedonem, który kończył się w Nowym Dworze Gdańskim. Wszyscy jechali wydawać, co znowu kłóci się z salonową notką o zaciskaniu pasa. Czy kogoś dziwi, że przy tak skromnej wiedzy z zakresu ekonomii czuję się zagubiony ? Myślałem, że " paragon grozy " z restauracji " Kur " w Myszyńcu coś wyjaśni.
Ale gdzie tam. Goloneczka jak pośladki panny Krysi z turnusu III, zestaw surówek, ziemniaczki podsmażane i piwo kozicowe ( tłumaczenie na polski - golonka dusono w psiwku z chrzanowam sosam, łopsiekane kartofle i psiwo kozicowe - kurpsioski nopoj z łowocow jełowca ) Wszystko w cenie 55 PLN, zatem żadna groza, raczej znośnie. Piwo kozicowe jest bardzo dobre, ponieważ nie ma żadnego związku z inflacją, bo nie da się go wyrazić w procentach, więc śmiało można po nim prowadzić do samej Łomży. Żeby coś z tej inflacji zrozumieć pojechałem wczoraj na Bobrowniki. Na Białorusi chyba nie ma inflacji bo po ułatwieniach wizowych Łukaszenki mnóstwo polskich aut sunących w stronę Grodna i Wołkowyska.
A ja dalej nic nie rozumiem. Jeśli uda mi się załatwić rowery to chyba zorganiuzję rajd szlakiem Franka Sterczewskiego, który dowiódł, że gdyby urodził się w czasach hiperinfalcji, to Kusociński mógłby za nim buty nosić. Uwielbiam organizować eventy historyczne, wszystko u mnie musi być dopięte na ostatni guzik, wszystko wiernie odtworzone. Dlatego pojedziemy pijani na tych rowerach do Kuźnicy. Może coś wreszcie zrozumiem z tej inflacji ?
Inne tematy w dziale Rozmaitości