Szanowni Czytelnicy, po czerwcowej wizycie na budowie kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną złożyłem obietnicę, że zdam relację z otwarcia w dniu 17 września. W rocznicę rozpoczęcia przez Armię Czerwoną operacji specjalnej na wschodnich terenach Rzeczpospolitej, mającej na celu realizację marzeń rodziców, dzisiejszych najżarliwszych obrońców zawłaszczanej ( rzekomo ) demokracji.
Niestety inne zadania wywiadowcze czekają mnie w tym dniu na Sardynii, zatem nie mogę być i tu i tu. Dlatego też w dniu wczorajszym postanowiłem dokonać próbnego otwarcia kanału. Przebieg uroczystości był niezwykle podniosły. Na początek udaliśmy się do portu w Kątach Rybackich gdzie zaciągnąłem wartę honorową przed pomnikiem ojców - budowniczych kanału. Oparty o łopatę.
Zgódźmy się, że bez tej łopaty, bez ich inicjatywy, wysiłku i determinacji z jaką zaczęli kopać, inwestycja nigdy nie byłaby zrealizowana ( vide podniszczona łopata ) Ich walka o realizację tej szczytnej idei z lobby ekologicznym, z rosyjskim gubernatorem obwodu w Królewcu, wreszcie z Różą Thun und so weiter, oraz samorządowcami pomorskimi, nigdy nie pójdzie w zapomnienie, bo jest nie do przecenienia. Cześć im i chwała.
I niech pomnik ich trwa niczym mosiężna listwa wkuta w trotuar w obserwatorium Greenwich. Po głównej części uroczystości udaliśmy się już - cali w skowronkach - na właściwe miejsce w Skowronkach. Imponujący widok. Kawał dobrej, solidnej hydrotechnicznej roboty.
Trwa już tylko montaż ruchomych tablic przekierowujących ruch - w zależności od potrzeb - na most południowy, bądź północny. Jedyne moje zastrzeżenie to zbyt ciasne ronda. Choć ronda ogromne, to pas ruchu zbyt wąski. Jak ja się tu zmieszczę zestawem z naczepą ?
Do uprzątnięcia pozostało jedynie zaplecze socjalne budowniczych kanału. Zdążą.
Kapitanat
Właściwe zakończenie uroczystości odbyło się już w naczepie po zakupieniu w markecie Dino w Stegnie, półlitrowej butelki wódki " Bocian " Bo jakoś nostalgicznie się zrobiło po trzydniowej obserwacji kluczy dzikich gęsi odlatujacych hen gdzieś daleko. A bociany na Święty Bartłomiej. A i my odlatujemy dalej na wschód. Tam musi być jakaś cywilizacja. Pakujemy od rana majdan i ruszamy w drogę. Przed nami ponad 400 km do wschodnich rubieży Rzeczpospolitej. Żegnajcie i do rychłego zobaczenia.
Ciągnik z naczepą spięty. Zestaw gotowy do drogi przed nami 411 km.
PS. Jak zapewne czytelnicy zauważyli nie ma w relacji zdjęć z biedrona. Niestety z żalem donoszę, że z powodu jakichś radarowych interferencji ( bliskość rosyjskiej granicy ) biedron zerwał się z kontrolera, nie uruchomił funkcji return home, nie odezwał się na lokalizatorze i prawdobodobnie spoczywa gdzieś w poskręcanych koronach jantarskicch sosen. Cześć jego pamięci !
Inne tematy w dziale Gospodarka