...Saranda się bawi, prowadzi intensywne nocne życie, a Enver Hodża przewraca się w grobie. Coż to za dekadencja, coż za brak postaw marksistowskich ? Ludzie zamiast prowadzić walkę klas, zajmować się robotą polityczną, uświadamiać masy, przewodzić, budować świetlaną przyszłość, po prostu spożywają raki ( nie skorupiaki ) piją inne alkohole, bawią się, słuchają muzyki. To nie do wyobrażenia, choć Saranda zawsze taka była. Najmodniejszy albański kurort dla dewizowców. Skądś te dewizy na zakup technologii betoniarskich należało brać. Skąd poza eksportem rud chromu, wydobywanych przez łagierników, miał płynąć strumień twardej waluty, niezbędnej do funkcjonowania najbardziej marksistowskiego z marksistowskich reżimów.
Przeto do Sarandy Albantour zwoził zachodnich turystów by za niewielkie pieniądze ( dla Albańczyka jednak niewyobrażalne ) mogli cieszyć się Słońcem przez ponad 300 dni w roku. By mogli podziwiać wspaniałą panoramę Korfu. A wszystko pod czujnym okiem straży granicznej i Sigurimi. Albański komunizm to coś dla nas niewyobrażalnego - choć komunizmu doświadczyliśmy. Nie wyobrażamy sobie, że narzekanie na zbyt twardy kukurydziany chleb mogło kosztować 4 lata więzienia. Żarty, że twardy kukurydziany chleb będzie pełnił przed bunkrem taką samą rolę jak worek z piaskiem, były niedopuszczalne. A nad wszystkim czuwało Sigurimi i 200 tysięcy donosicieli ( na 2,5 mln populację ) Relacja obywatel - kapuś niespotykana w żadnym komunistycznym kraju.
Czy my możemy wyobrazić sobie, że po zorganizowaniu - za zgodą władz - festiwalu muzyki włoskiej, wykonawcy i realizatorzy imprezy trafiają do łagrów ? Bo festiwal był jednak zbyt dekadencki i promujący niewłaściwe postawy. Chyba sobie nie wyobrażamy, by po festiwalu w Sopocie Niemena zapędzono do meliorowania Żuław, a Rodowicz z Sipińską trafiły do więzienia w Fordonie. Ja nie chcę tu wchodzić w skórę Michnika ( mierzi mnie ten dość obrzydliwy typ ) i relatywizować komunizm, ale jednak mając wiedzę o komunizmie albańskim i polskim można polubić Gomułkę, Gierka, a w Jaruzelskim po prostu można się zakochać. Albańskim komunistom udało się zrealizować coś absolutnie odwrotnego niż to co sobie wymyślił Marks, czyli społeczeństwa bezklasowego. Choć niczego innego ta chora ideologia stworzyć nie mogła i twierdzenie, że wszystko o czym wiemy było wypaczeniem wspaniałej idei, jest bzdurą.
Marksizm zaszczepiony gdziekolwiek w świecie zawsze wyglądał tak samo i kończył się identycznie. Niewielkie różnice wynikały jedynie z cech narodowych. Inny " koloryt " ma komunizm kubański, a inny koreański, czy nieco inaczej wyglądał komunizm w DDR. W Albanii stworzono po prostu system kastowy. Z kastą braminów, czyli najwyższych funkcjonariuszy partyjnych i państwowych. Mieszkających w zamkniętej i pilnie strzeżonej tirańskiej dzielnicy Blloku, mających dostęp do przywożonych z Włoch dóbr luksusowych, mieszkających we wspaniale wyposażonych - jak na warunki albańskie - willach.
Blloku, piramida Hodży
Ludzi których dzieci mogły wyjeżdżać i studiować za granicą. Ludzi wypoczywających na jachtach. Choć i tu łaska pańska na pstrym koniu jeździła, bo na człowieku nr 2 Albanii, Mehmecie Shehu, Sigurimi " dokonało samobójstwa "
Również trudno nam sobie wyobrazić, że szanowany powszechnie, wykształcony za granicą, minister edukacji, po kolejnej czystce zostaje zesłany do kołchozu, gdzie przejmuje kierownictwo nad stadem kóz, więc jako pastuchowi przysługuje jedynie ziemianka bez prądu i wody. To czysty albański komunizm, ideały marksizmu w praktyce. Drugi uprzywilejowany krąg, to szeregowi czlonkowie partii, niżsi funkcjonariusze reżimu, wojskowi, urzędnicy średniej rangi, którym ich nieznośne życie wydawało się najwyższym szczęściem podarowanym przez Towarzysza Komendanta.
Trzeci krąg to wymyśleni przez Orwella prole. Oni istnieli naprawdę. Zaharowujący się za przydziałowe buty i kartkowy chleb, mieszkający we współdzielonych, z innymi prolami, mieszkaniach. Nie mający wprawdzie prawa oddalania się od miejsca zamieszkania na 30 km, cieszący się jednak jakąś wolnością osobistą i mających prawo do wyjazdu na zorganizowany przez partię urlop ( 2 razy w roku, pod wojskowy namiot ) połączony ze szkoleniem politycznym. Czwarta kasta to pariasi, wrogowie ludu. Początkowo rekrutujący się z przedwojennych klas posiadających. Kupcy, inteligencja, przedwojenni politycy i urzędnicy. Ludzie w Albanii wyjęci spod prawa. Poddani po wojnie ekspropriacji, wysiedleni - bez prawa powrotu - w najodleglejsze zakątki Albanii. Ludzie, których dzieci nie mogły studiować, robić karier, nawet tak lichych, jak w Albanii. Ludzie, którzy jeśli już raz trafili w tryby łagiernej, albańskiej machiny, to kończyli 25 - letnią, sumowaną - za cokolwiek - odsiadką w którymś z albańskich łagrów. Kasta wrogów ludu była kastą otwrtą, można powiedzieć najbardziej " demokratyczną " trafić łatwo, wyjść nie sposób. O czym przekonała się żona i syn, drugiego najpotężniejszego człowieka Albanii, Mehmeta Shehu. Ona zamęczona w więzieniu, syn również przebywajacy w więzieniu popełnił samobojstwo. Łagodne oblicze Envera Hodży, nikomu niczego dobrego nie wróżyło. Marksizm to marksizm.
Czyż można dziwić, się mojemu zadowoleniu w Sarandzie ? Zadowoleniu wynikającemu z faktu, że ludzie mogą pić raki, swobodnie rozmawiać, słuchać muzyki, a nawet żarliwie dyskutować, różnić się, kłócić się. To wolność, to trzeba cenić i zabiegać o nią. Mieć baczenie by przez głupotę i zaniedbania wolności nie utracić. No i nie ulegać podszeptom genetycznie marksistowskiej, zniewalającej michnikowszczyzny, nawołującej do szacunku dla złodziei ukraińskich sedesów.
Inne tematy w dziale Rozmaitości