Wszystko - jak co roku - było zapięte na " ostatni guzik " Bilety, Rucksack spakowany, alkohol do kupienia na miejscu ( różnice kursowe whisky ) Jak co roku miała się odbyć impreza rocznicowa. Rocznica rozpoczęcia blokady Berlina. 24 czerwca 1948. Obchodzimy tę rocznicę, wspólnie z niemieckimi towarzyszami, dość regularnie. Każdy pretekst do spotkania jest dobry.
Niestety w tym roku na przeszkodzie stanął rząd JKM i Urząd Kanclerski w Berlinie. Pierwszy wpisał Niemcy na żółtą listę i na każdego wracającego z radzieckiej i pozostałych stref okupacyjnych w Berlinie, nałożył obowiązek kwarantanny. Niezależnie od przyjętej szczepionki. Rząd w Berlinie, wykonując zalecenia Instytutu Kocha, wszystkich przylatujących z Wielkiej Brytanii pakuje od razu do stalagu, czyli na kwarantannę. Nicht befreit.
W związku z czym nie będzie bezpośredniej relacji z Tempelhofu, ani z Tegla, ani z Gatow, ani nawet z nowego lotniska dla miasta stołecznego Warszawy, czyli z Flughafen Brandenburg. Nie będę pisał, niech pisze Trzaskowski.
Zatem notka z cyklu " Przypominamy "
W końcowym okresie II wojny światowej, Amerykanie weszli w posiadanie matryc do druku Reichsmarek i bez zgody Reichsbanku - co zrozumiałe - rozpoczęli druk niemieckiej waluty, aby na terenie swojej strefy okupacyjnej wypłacać żołd w Reichsmarkach, oraz po to by każdy kwatermistrz miał przy sobie trochę miejscowej waluty do rozmaitych malwersacji, bo kwatermistrz od tego jest.
Niefortunnie w posiadanie takich samych matryc weszli Rosjanie, też już nieco ze sztuką poligrafii obznajomieni. O ile w zachodnich strefach okupacyjnych Amerykanie prowadzili jakąś politykę emisyjną to już Rosjanie poszli całkowicie na ilość, w związku z zalewem rynku Reichsmarką niemiecka gospodarka, i tak przetrącona wojną, stanęła całkowicie. I taki był właśnie cel Rosjan, złamać gospodarkę w zachodnich strefach okupacyjnych. Doprowadzić do niepokojów społecznych, a potem pojawić się na tankach jako wyzwoliciele spod kapitalistycznego ucisku.
Gen. Lucius Clay
Sytuacja gospodarcza była tak zła, że ponad 50 % obrotu dokonywano w barterze, a jedyną uznaną walutą stały się papierosy, kawa i amerykańskie nylonowe pończochy, był więc przedsmak socjalizmu w czystej postaci. Problem należało rychło rozwiązać min. po to by ożywić niemiecką gospodarkę, stworzyć miejsca pracy i odciążyć państwa koalicji, od konieczności aprowizacji pokonanych Niemiec. Sytuacja była tak dramatyczna, że dzienna racja żywnościowa dla robotnika wynosiła między 1200 - 1500 cal. a w Hamburgu i Lubece doszło do rozruchów głodowych. Wcześniej, tuż po wojnie dzienna racja żywnościowa wynosiła zaledwie 940 kalorii. Łaskawi byli ci okupanci. Ciekawy jestem reakcji niemieckich władz okupacyjnych gdyby takie rozruchy głodowe wybuchły w GG, np. w okupowanym Krakowie.
Choć przez cały czas toczyły się rozmowy o wprowadzeniu wspólnej dla wszystkich stref waluty, co pozwoliłoby w przyszłości na powstanie jednego państwa niemieckiego, to ze strony Kremla nie było woli do takiego rozwiązania. Oni mieli inne plany. W związku z sytuacją, z inicjatywy gubernatora amerykańskiej strefy okupacyjnej gen. Luciusa Claya, zdecydowano się na przeprowadzenie reformy walutowej, która przeszła do historii jako reforma Erharda. Ludwig Erhard - późniejszy kanclerz - jako doradca ekonomiczny władz okupacyjnych był oficjalnie jej autorem i odpowiadał za jej wdrożenie.
Oczywiście Erhard, nie posiadający żadnej mocy sprawczej był tu jedynie figurantem. Podobna sytuacja do naszego polskiego planu Balcerowicza, którego autor również był figurantem, a całą robotę zrobili " chłopaki od Sachsa " Póżniejsza polityczna kariera Balcerowicza, jego obecne tweety i działalność to dostateczny dowód na to, że ten partyjny dogmatyk ze stajni PZPR, prochu wynaleźć nie był w stanie.
Faktycznym ojcem niemieckiej marki był młody 27 - letni asystent ekonomiczny gen. Claya, syn żydowskich emigrantów z Polski, Edward Tanenbaum. Całą operację pod kryptonimem " Bird dog " przeprowadzili Amerykanie. Nową niemiecką walutę w kwocie 6 mld " Deutsche Mark " wydrukowano w USA i cały fracht o masie 500 ton trafił do portu w Bremie, by w niedzielę 20 czerwca 1948 roku, każdy obywatel Trizonii i Berlina Zachodniego, mógł otrzymać na początek swoje należne 40 DM.
Berlińczycy w kolejce do kantoru po przysługujące 40 DM
To co Rosjanie szykowali zachodnim strefom, czyli zalanie gospodarki bezwartościowym papierem, teraz stało się problemem dla nich samych, bowiem strumień bezwartościowej Reichsmarki zaczął zalewać wschodnią zonę okupowaną przez Sowietów. Tak rozpoczął się proces, który za kilka lat zostanie ochrzczony niemieckim cudem gospodarczym, choć nie był to żaden cud. Była to odważna i mądra decyzja ekonomiczna amerykańskiego okupanta, obliczona na aktywizację gospodarczą i odbudowę zniszczonych wojną Niemiec. A jeśli będziemy upierać się przy słowie " cud " to ów cud zawdzięczają Niemcy właśnie Amerykanom, których najchętniej odesłaliby dziś do domu.
Reforma walutowa i wprowadzenia nowej marki niemieckiej, 20 czerwca 1948 roku, uświadomiła radzieckim towarzyszom, iż mogą utracić wpływ na bieg zdarzeń w zachodnich strefach okupacyjnych oraz w Zachodnim Berlinie, który był enklawą w strefie radzieckiej, dlatego w nocy z 23-24 czerwca 1948 odcięli dostawy energii elektrycznej oraz zablokowali wszystkie drogi lądowe i wodne, uniemożliwiając aprowizację 2 milionowego wówczas Berlina Zachodniego, licząc na to, że w głodnym mieście wybuchnie rewolucja, a rewolucjom towarzysze radzieccy zawsze udzielają wsparcia czołgowego.
Pewnie taki byłby bieg zdarzeń gdyby nie doktryna Trumana i energiczny - wspomniany - gubernator amerykańskiej strefy okupacyjnej gen. Lucius Clay, który zarządził zorganizowanie mostu powietrznego, dzięki czemu udało się utrzymać zaopatrzenie w żywność, paliwa i opał dla Berlina Zachodniego. Po wybudowaniu w rekordowym tempie, we francuskiej strefie okupacyjnej, lotniska Tegel, które wraz z lotniskiem Tempelhof i Gatow przejęło cały fracht lądujący w Berlinie, możliwe było zorganizowane takiego strumienia samolotów transportowych by te lądowały z 3 minutową separacją, +/- 10 sekund w ilości 1500 maszyn dziennie. Most powietrzny przeszedł do historii jako operacja "Vittles" ( wiktuały) w ciągu 11 miesięcy dostarczono do Berlina ok. 2mln 400 tys. ton zaopatrzenia.
Podczas blokady ładowacze pracujący przy rozładunku samolotów pokonali w rywalizacji naszego znakomitego Pstrowskiego, a nawet tow. Stachanowa, rozładowująć 10 ton węgla w 45 sekund. W katastrofach samolotów zginęło 70 pilotów brytyjskich i amerykańskich.
Upokorzony Stalin zarządził zniesienie blokady 12 maja 1949 roku.
W serdecznej pamięci berlińczyków pozostał do dziś - tak sądzę, bo tak być powinno - Rodzynkowy bombowiec ( Rasinenbomber ). Częścią - niezamierzoną - operacji " Vittles" była tzw. operacja " Little Vittles" i to było według mnie sedno tego co się wówczas w Berlinie wydarzyło, prawdziwy triumf świata ludzi wolnych, nad tymi co wolność chcieli podeptać.
Amerykański pilot Gail Halvorsen, widząc mizerię dzieci w zablokowanym Berlinie, przyobiecał miejscowym gawroszom, że następnym razem, na niewielkim spadochronie przeprowadzi zrzut słodyczy, co uczynił zgodnie z obietnicą. Armia nie byłaby armią gdyby Gail nie otrzymał od zwierzchników surowej reprymendy za swój wyczyn. Żądny sensacji brukowiec napisał, że Amerykanie znowu bombardują Berlin, a to że cukierkami można było przeczytać jednak dopiero na drugiej stronie. Czyżby prekursorzy Gazety Wyborczej i dzisiejszych medialnych standardów ?
Gen. William Tunner, ksywa " Poganiacz "
Dowodzący mostem powietrznym gen. William Tunner uznał jednak, że pomysł Halvorsena można wykorzystać pijarowo, jakbyśmy to dziś powiedzieli. Ideę rozpropagowała amerykańska prasa, a amerykańskie dzieci wzięły się za szycie spadochronów i przygotowywanie paczek z wiktuałami dla małych berlińczyków. Później do akcji włączyły się firmy produkujące słodycze i wspólnym wysiłkiem dostarczono do Berlina kilka ton słodczy. Rosjanie zaś dla kontrastu nie wyrazili zgody na transport, drogą lądową, mleka dla berlińskich szpitali dziecięcych. Cały ten internacjonalizm to puste słowo, towarzysze ! Bardzo puste.
A Gail Halvorsen stał się bardzo popularny, zyskał nicka Czekoladowy Pilot i częściej widywano go w berlińskich szpitalach, między dziećmi, niż za sterami Skymastera C- 54. Otrzymywał setki listów, niektóre z prośbą o dokonanie zrzutów, często z podanymi koordynatami. Halvorsen powtórzył swój wyczyn w czasie wojny w Jugosławii, zrzucając dzieciom cukierki w ramach operacji " Provide Promise " Gail to porządny facet .
Tempelhof. Pomnik mostu powietrznego
PS. Jaki byłby kolejny krok Sowietów, po skutecznym zablokowaniu Berlina, a w rezultacie przejęcie zachodnich sektorów w mieście ? Oczywiście rozumny czytelnik już to wie i pisanie kolejnej notki - tym razem political fiction - jest zbyteczne.
Inne tematy w dziale Kultura