W miniony czwartek kurier z dalekiego kraju dostarczył mi książkę pachnącą jeszcze swieżutką drukarską farbą. No tak należałoby zacząć notkę utrzymaną w smutnawej konwencji " Latarnika "
Oczywisty fałsz. Książki w związku ze zmianą technik drukarskich nie pachną tak jak kiedyś, choć zdarzają się książki, które śmierdzą na przykład indoktrynacją i fałszem. Ta nie śmierdzi, jest napisana dobrze, czyta się wartko, mimo tego że napisana z zachowaniem czegoś co uczone głowy w telewizji nazywają " warsztatem naukowym " Czyli mnóstwo przypisów, czego ja nie lubię - szczególnie w biografiach - bo zaburzają proces wartkiego czytania. Tytuł " Demiurg " z dopiskiem na górze Roman, a więc powieść... i jeszcze autor, tu prawdziwa gratka, bo Graczyk, którego cenię za charakter. I dalej : biografia Adama Michnika, a więc nie powieść ? no to może romans ? Tylko kogo z kim ? Polski z Michnikiem ? Skończył się ten romans nie najlepiej. Poturbował nas, latarnia okazała się mieć przydymione szkła, pogubiliśmy się, niektórzy do dziś odnaleźć się nie potrafią. Tak się zawsze kończą zauroczenia, nieprzemyślane romanse, nierozważne decyzje i niemądre zaangażowanie. Książkę do ręki wziąłem z nabożeństwem, ubrałem białą koszulę. Bo tak mam. Zawsze lubiłem książeczki. Najpierw była to książeczka " Klubu Wiewiórka " gdzie wklejało się jakieś kupony od dentysty ( chyba ? ) Potem pojawiła się Książeczka SKO, następnym etapem była Książeczka PKO. We Francji, podczas pracy na targach rzemiosła w Wersalu, patron nauczył mnie obsługi książeczek czekowych. To były czasy przedterminalowe, ale już można było płacić plastikowym pieniądzem z użyciem pewnej " protezy " czyli takiej karetki do kopiowania informacji z kart płatniczych na książeczkę czekową. Marzyłem - podobnie jak Michnik na paryskim bruku - że i mnie należy się taka książeczka czekowa i taka możliwość płacenia za zakupy. Byłem wszak człowiekiem. I kiedy wreszcie mój angielski bank wydał mi aż dwie takie książeczki to rozpoczęła się era terminali płatniczych, płacenia poprzez rozmaite paypale, bliki, później revoluty... a moje marzenia, moje książeczki czekowe leżą na dnie wiklinowej skrzyni. Jedyny kontakt z czekiem mam kiedy wyrejestruję auto przed terminem i miejscowy wydział komunikacji zwraca mi w postaci czeku część niewykorzystanego podatku drogowego. Tylko tyle. Dlatego ja wiem z doświadczenia życiowego, że wszystko w życiu przychodzi w niewłaściwym porządku. Nie wtedy kiedy czegoś potrzebujemy, nie wtedy kiedy to coś przysporzyłoby nam ewidentnych korzyści. Pomogłoby. W tym sensie moje książeczki czekowe przyszły zbyt późno, podobnie jak obszerna biografia Michnika, która na szczęście nie musi wzorem Der Spiegla pisać, że rodzice Michnika zginęli w Holokauście. A potem winę zwalać na Google Translatora.
Niestety recenzji książki nie będzie, bo 679 stron do przebrnięcia w trzy dni, w okresie kiedy u nas trwa coś w rodzaju Nocy Walpurgii, czyli poniedziałkowy Bank Holiday zespolony z sobotą i niedzielą. Do tego doszło wspomnienie " Latarnika " Ja się po prostu boję, że jak się zagłębie w tą pasjonującą lekturę to zaniedbam obowiązki zawodowe i w najbliższą środę kolejny kurier przyjedzie z " bezpieczną kopertą " i pismem żądającym zwrotu identyfikatora. Siły lektur nie można nie doceniać, podobnie jak i roli rodziny w modelowaniu człowieka. No i ten Bank Holiday. To nie jest niestety czas czytania. 679 stron, to więcej niż Historia Polski do roku 1795, autorstwa Heleny Michnik, tam było 430 stron. To jeszcze więcej niż " Rękopisy Marksa " wydane również staraniem Heleny Michnik. Jeden człowiek, a waży więcej niż cała historia Polski do roku 1795 i więcej niż Karol Marks z jego oceną polskich powstań narodowych.
679 stron... i cholera wie : demiurg czy demon ?
PS. Oczywiście książkę przeczytam i recenzję zamieszczę, ale pisaną z Polski. Wkrótce jadę na urlop, tym razem samochodem, więc zabranie w drogę najcięższej literatury nie będzie problemem. Nawet tak cieżkiej jak ta opowiadająca o demiurgu z soldów - Adamie Michniku. 679 stron drobnym drukiem z przypisami.
Inne tematy w dziale Kultura