Blogerska społeczność salonu24 trwa w zawieszeniu. Wszystko ma zmienić się 17 maja 2021 roku. Nikt nie wie w którą stronę podąży salon, więc wszyscy zastygli w oczekiwaniu. Setki pytań. W którą stronę zdryfuje salon ? Czy stanie się medium lewicowym, czy jeszcze bardziej prawicowym ? Czy ziszczą się mokre sny Adama Michnika i powstanie pierwszy w Polsce endecki portal internetowy ? Czy może salon24 idąc za smugą cienia Bronisława Komorowskiego - ostatniego polskiego chadeka - stanie się salonem centrowym ? Tego nie wie nikt, nawet bloger Stary, dawniej też stary.
Ja nie jestem wyjątkiem, ja też boję się pisać, ja nie wiem kogo atakować w tym swoistym " interregnum " po której stronie politycznej barykady stanąć ? Za kim się opowiedzieć ? To straszne. Czuję sie trochę jak Ozjasz Szechter po przeciekach związanych z tajnym referatem Chruszczowa. Niby samodzielny redaktor w wydawnictwie " Książka i Wiedza ", niby spora autonomia w podejmowaniu decyzji wydawniczych, a boi się. Którego z marksistowskich pisarzy zepchnąć w otchłań literackiego niebytu ? którego wywyższyć i wydać, a może i dorzucić do szkolnych lektur ? To były dylematy naprawdę trudne, choć nikt tak jak komuniści nie czuli wiatru historii. Jednak i im podczas ideowych wiraży łatwo nie było. A co dopiero nam, nieopierzonym politycznie blogerom, którzy o czymś takim w CV, jak proces łucki za zdradę stanu, mogą jedynie pomarzyć.
Dlatego ja postanowiłem przeczekać, a do zwycięzców - wzorem Francji - dołączę po 17 maja. Może trzeba będzie przemeblować cały blog i co nieco usunąć, albo po prostu opublikuje samokrytykę. Błądzić jest rzeczą ludzką, nie tylko wśród komunistów, lewaków i liberałów oraz Zalewskiego i Rasia.
Żeby jednak nie powstała na blogu próżnia to coś przy weekendzie napisać należy. Przez kilka następnych dni blog zmieni profil na blog typu " Zrób to sam, coś z niczego " Po śmierci Adama Słodowego w kwestii majsterkowania powstała w Polsce wyrwa nie do zasypania, nie ma następców, nie ma również chętnych do majsterkowania kiedy w każdej chińskiej wiosce realizowany jest program " zrób to sam coś z niczego " ... i sprzedaj Europejczykowi.
Ja wziąłem sprawy w swoje ręce i Chińczykom nie mam zamiaru pozwolić się wkręcać, a kupuje u nich tylko to co naprawdę muszę, czyli spodnie i buty. W dzisiejszej notce zapoznam czytelników z podstawami kaletnictwa, czyli rzemiosła zajmującego się wyrobem toreb, sakw, walizek, pugilaresów i całej gamy skórzanej galanterii.
W mojej praktyce zawodowej na punkcie skupu złomu, podstawowym narzędziem jest telefon, z którego wykonuję dziennie i setkę połączeń. Nie chwaląc się ale awansowałem, nie pracuje już na placu, tylko pod dachem z prawem zabierania klucza do domu. Zdradzę nawet, że podlega pode mnie spora część tablicy Mendelejewa. Kumaci wiedzą o co chodzi, a jak nie wiedzą to tłumaczę, bo po coś ja tę notkę napisałem. Odpowiadam za miedź, ołów, cynk, stopy mosiądzu, brąz, tytan, stopy chromowo - wanadowe, aluminium itd. Czyli jestem w małej skali oligarchą Dieriepaską. I u mnie na magazynie wszystko musi grać co do grama. Bez telefonu ani rusz. Muszę mieć kontakt ze zbieraczami, muszę monitorować sytuację na giełdzie metali w Hongkongu i w Szanghaju, muszę mieć kontakt z kimś z administracji Białego Domu, żeby chłopakom powiedzieć
- Z aluminium się wstrzymajcie, nowe taryfy celne Biały Dom ogłosi w poniedziałek.
albo
- W miedź na razie nie wchodzimy, czekamy na roczny raport KGHM.
Zwykłe biznesowe rozmowy z chłopakami zbierającymi na mieście. Telefon rozgrzany jak drut miedziany w zwarciu. Przy takiej eksploatacji telefonu etui wytrzymuje góra 3 miesiące. Użyłem już wszystkich typów etui : z ordynarnej chińskiej dermy, czyli artificial leather, kupiłem raz heavy duty case, innym razem survival case z przegródką na scyzoryk z 3 cm ostrzem, do przedzierania się przez Amazonię. Wszystko na nic. Takie etui wytrzymało ledwie miesiąc, a scyzoryk nadaje się wyłącznie do otwierania paczek z Amazona, a nie na amazońską dżunglę. Innym razem kupiłem etui przypominające ładownicę do Kałasznikowa, brezent mocny, w sam raz na oficerki krasnoarmiejca. Też na nic, ledwie dwa miesiące wytrzymał. Rozwiązaniem jest etui brytyjskiej firmy Griffit, szyjącej wyłącznie z naturalnej skóry, jednak znalezienie etui pasującego do mojego chińskiego ( niestety ) Xiaomi 9 na razie nie jest możliwe. Dlatego w niniejszej notce pokażę jak wykonać etui heavy duty z prawdziwej skóry, które dziennie powinno wytrzymać i 150 operacji " wyjmij / włóż " ( przepraszam z góry za skojarzenia z łabędziej budki, o ile ktoś takowych doświadczył )
Oczywiście wprawne, fachowe oko od razu zauważy, że etui wykonano ze sztucznej skóry. Niestety nie ma dziś siły na Chińczyków. Zamówiona na Aliexpress " cow tanned leather " okazała się zwykłą, sztuczną skórą. Choć policzyli za skórę bydlęcą. Zatem to etui jest prototypem, a prawdziwe etui uszyje po kupieniu w Polsce fartucha spawalniczego z prawdziwej, garbowanej, bydlęcej skóry. Z polskiej krowy.
Zapewne niejeden czytelnik zapyta o koszty takiego etui. Koszt nie jest mały, bo arkusz skóry kosztował 13 funtów + 17 funtów zestaw kaletniczy : szydła, nici, znaczniki, igły. Jednak narzędzia zostają nam na następne zlecenia, które na pewno się pojawią.
A jeśli się nie pojawią to zawsze możmy żonie na Dzień Kobiet zmajstrować skórzaną torebkę, której wartość - po zakupieniu na allegro - logo firmy Louis Vuitton, skoczy do £1000 - 1200.
No i mina żony pozostającej w szoku do 20 Marca będzie bezcenną nagrodą. Kto kupił żonie na Dzień Kobiet torebkę Louisa Vuittona, niech pierwszy rzuci kamieniem. Mam nadzieję, że po niniejszej notce dochowam się całej gromady czeladników w zawodzie kaletnika.
To naprawdę nie jest trudne. Ja się tego fachu nauczyłem na targach rzemiosła w Granadzie. Tak długo stałem przed stoiskiem siodlarza, tak długo się przyglądałem, tak długo oglądałem narzędzia przez niego używane, że wyboru nie miałem. Musiałem się nauczyć.
Tam było również stoisko kowala z Toledo, ale ten fach odrzuciłem z góry, bo wiem że na palenisko w living roomie żona nigdy się nie zgodzi, nawet gdybym zaczął jej wykuwać biżuterię ze szczerego złota ( Au, łac. Aurum - liczba atomowa 79 ) A nie mówiłem, że się znam na tablicy Mendelejewa prawie tak jak minister Siemoniak, który tablice Mendelejewa zakupił dla naszej armii po okazyjnej cenie ( 5 PLN )
W tym fachu bez kieliszka ani rusz
Inne tematy w dziale Rozmaitości