Pandemia i wczorajsze wybory w UK zepchnęły na drugi plan jeden z ważniejszych dni w anglosaskim kalendarzu historycznym - VE Day. Drugi rok z rzędu nie odbyły się parady, koncerty, spotkania weteranów. Celebra zamiera, znak czasów. Trudno za właściwe świętowanie uznać imprezy on - line, choć zwyczajowe wieńce napotkałem pod War Memorial, mimo wszystko ktoś pamiętał. Czyżby to święto traciło swoją rangę?
Najważniejsze okazuje się dla Niemców obchodzących wczoraj hucznie Dzień Wyzwolenia, choć Bogiem a prawdą bronili się przed tym wyzwoleniem rękami, nogami i pancerfaustami. Równolegle całkiem liczna diaspora rosyjska w Berlinie obchodzi dziś hucznie День Победы. Jak ci Niemcy się w tym nie pogubią ? Komu hołdy, komu wieczne potępienie i hańba ?
Polska porzuciła świętowanie według rytu kremlowskiego i Dzień Zwycięstwa obchodzi również według zachodnio - europejskiego kalendarza historycznego. Jest z tym świętem pewien kłopot, będący skutkiem prowadzenia wojny globalnej. Strefy czasowe i wynikające z tego faktu różnice w świętowaniu. Trudno się w tym połapać. Dodatkowa komplikacja jest taka, że pierwszy, wstępny akt kapitulacji w Reims podpisano 7 maja, a świętujemy 8 i 9 maja.
Drugi akt bezwarunkowej kapitulacji - na życzenie Stalina - podpisano w podberlińskim Karlshorst 8 maja o 23:01, akurat w momencie kiedy kremlowskie kuranty z wieży Spasskiej kończyły wybijać godzinę pierwszą w nocy, 9 maja. Zatem przez prawie cały okres PRL świętowaliśmy Dzien Zwycięstwa 9 maja.
Kapitulację ze strony Niemiec podpisał feldmarszałek Wilhelm Keitel jako przedstawiciel OKW, oraz admirał Hans - Georg von Friedeburg przedstawiciel dowództwa Kriegsmarine i generał Hans -Jurgen Stumpff w imieniu dowództwa Luftwaffe.
Zawsze uważałem Wilhelma Keitla za tępego fagasa, złośliwi za plecami nazywali go Lakai - tel, w nawiązaniu do lokajskiej wierności fuhrerowi Niemiec. Trzeba jednak przyznać, że ostatni w życiu bon - mocik wyszedł mu niczego sobie.
W Karlshorst przebywał prawem kaduka francuski generał Jean de Lattre de Tassigny. Prawem kaduka, bo wysiłek wojenny Francji był taki sobie. Nie wiem czy według wartości księgowej Francja więcej dołożyła się do wysiłku wojennego III Rzeszy, czy może raczej większe wiano wniosła dla Sprzymierzonych. Według słów premiera Francji, Paula Reynauda, wypowiedzianych w 1940 tuż przed kapitulacją, Francja była piękną, posażną panną, więc ma prawo żądać ze strony Niemców należnego szacunku. Zatem jak z tym wianem było tak naprawdę wiedzą tylko kumaci.
Generał Jean de Lattre de Tassigny
Przyjmijmy jednak, że użyczyła swojego terytorium na przemarsz Aliantów w stronę Renu, zatem pobyt francuskiego generała w Karlshorst musimy uznać za zasadny. Do końca jednak nie było wiadomo w jakiej roli wystąpi gen. Jean de Lattre de Tassigny. W przypadku gdyby uznano go za persona non grata francuski ów generał zapowiedział, że palnie sobie honorowo w łeb.
Ten gest honoru francuskiego generała, pięć lat po Dunkierce, musimy uznać za mocno spóźniony. Ostatecznie jednak uniknięto tragedii w ostatnim akordzie II wojny światowej i francuski generał ocalał. Zasiadł jednocześnie przy stole, po stronie przyjmujących kapitulację III Rzeszy. Feldmarszałek Keitel mający sporą wiedzę na temat Francuzów i ich wojennego wysiłku, wiedzący ile to schronów przeciwlotniczych wzniosły w Berlinie francuskie firmy, ile roboczogodzin przepracowali Francuzi przy betoniarkach na Wale Atlantyckim zauważył z przekąsem
- Pan generale pownien podpisać się na dwóch arkuszach : jako przyjmujący kapitulacje i jako kapitulujący.
Kopie aktu kapitulacji Niemiec
Dla jednych miła, dla innych mniej miła, dla innych ze szczyptą niemieckiego, generalskiego humoru, uroczystość podpisania bezwarunkowej kapitulacji miała miejsce w szkole saperów Wehrmachtu w Karlshorst, przechrzczonej później według sowieckiej nomenklatury wojskowej na " военный городок " Zatem krótka historia Karlshorst, bo detale dotyczące podpisania bezwarunkowej kapitulacji III Rzeszy każdy zna z lekcji historii.
Początki Karlshorst to majątek należący do przedstawiciela znanej pruskiej rodziny von Tresckow, Karla. Stąd nazwa. Wraz z rozbudową Berlina, po wybudowaniu S-Bahn staje się Karlshorst modnym, willowym podberlińskim miasteczkiem, zasiedlanym przez ludzi zamożnych, burżuazję, wysokich oficerów, urzędników. Po reformie administracyjnej z 1920 i utworzeniu Wielkiego Berlina wraz z innymi miasteczkami satelickimi staje się jedną z dzielnic Berlina. Pechowo dla Karlshorst, w roku 1936 instaluje się w nowopowstałych koszarach przy Zwieseler Strasse szkoła saperów Wehrmachtu i to zdeterminuje los dzielnicy aż do roku 1994.
Elegancka solidna szkoła saperów i jeszcze elegantsze kasyno oficerskie zostaje zajęte przez 5 Armię Uderzeniową już 23 kwietnia 1945 roku i z miejsca przypada do gustu marszałkowi Żukowowi, który urządzi tu sobie - w latach 1945 - 46, przytulne lokum i bazę do trofiejnej aktywności, jako komendant Radzieckiej Administracji Wojskowej w Niemczech i przedstawiciel w Sojuszniczej Radzie Kontroli Niemiec.
Mundur marszałka Żukowa
Przybornik marszałka Żukowa
Takie były początki " военного городка " - miasta za murem. Zaraz po zainstalowaniu się, Sowieci przystępują do wysiedlenia dzielnicy, zamykają kościoły, przejmują wille, obiekty publiczne i z miejsca wznoszą mur, bo bez muru żyć się nie da. Powstaje samowystarczalne miasteczko z własnymi sklepami " Wojentorgu " z własnymi szkołami, placówkami kultury, żłobkami, szpitalem i przedszkolami. Wszystko za murem, osobom postronnym wstęp surowo wzbroniony.
Jednak jeden mur w mieście za murem to za mało. Ponieważ w Karslhorst instaluje się oprócz wojskowej administracji również NKWD, później największa placówka KGB poza granicami ZSRR, więc wznoszenie kolejnych murów jest nieuchronne, KGB ma swoje tajemnice, a tu jeszcze intruzów z GRU przysłali... i oni też organizują się po sąsiedzku... i oni też mają swoje tajemnice, więc kolejny mur między KGB i GRU. Wynika z tej murarskiej wyliczanki, że w końcu wszyscy w tym Karslhorst, chroniąc wzajemnie swoich tajemnic zamurowaliby się wzajemnie nawet w klozetach. Na szczęście wyjechali w 1994 roku, choć fragmenty murów ocalały. I to tu w Karshorst był faktyczny rząd NRD, tu była ostatnia instancja odwoławcza. O znaczeniu Karshorst może świadczyć i to, że jedno z najważniejszych ministerstw w każdym kraju obozu socjalistycznego, czyli ministerstwo przemysłu ciężkiego mieściło się właśnie tu, w bezpośrednim sąsiedztwie i pod bezpośrednim nadzorem Sowietów.
Generał Berzarin, kat Łotwy. Pierwszy wojenny komendant Berlina
Kasyno oficerskie przed wojną
Jak przydatne i praktyczne było takie miasteczko za murem, w mieście za murem okazało się 16 czerwca 1953 roku, kiedy wybuchło Powstanie berlińskie.
Rząd NRD miał gdzie się schronić, więc w komplecie zameldował się w Karlshorst i oddał do dyspozycji radzieckich towarzyszy. A ci już wiedzieli co zrobić z powstaniem i jak sprawić by rząd DDR mógł dalej mówić o sobie, że jest Regierung der DDR.
Enerdowska granda skończyła się wraz z upadkiem muru. Bo to był warunek stabilności systemu : mur i zniewolenie ludzkich dusz. Zniewolenie, z którego wyjść o wiele trudniej, nie wystarczy samo zburzenie jego form materialnych.
Inne tematy w dziale Kultura