Mitem założycielskim państwa Izrael jest bez wątpienia Holocaust. To widać choćby w Instytucie Yad Vashem, który odwiedza każdego dnia kilka setek uczniów, strażaków, skautów, żołnierzy, policjantów, urzędników, staruszków i przyjezdnych z całego świata. Bo nie ma chyba zorganizowanej wycieczki w Jerozolimie, której do Yad Vashem by nie przywieziono. Każde państwo rezerwuje sobie prawo do prowadzenia własnej polityki historycznej. Z racji różnych historycznych uwarunkowań nasza polityka historyczna nie musi wcale być miła naszym sąsiadom. My i tylko my mamy prawo do jej kształtowania w zamiarze edukacyjnym, w zamiarze kształtowania postaw, które państwu i społeczeństwu są potrzebne, choćby po to by wiedzieć skądśmy. Z czegośmy wyrośli, co w nas jest i dlaczego.
W kwestii polityki historycznej nie ma w Polsce zgody, co jest wynikiem naszej peerelowskiej przeszłości. Czasów, w których czczono zbrodniarzy, a odium zbrodniarzy i zdrajców próbowano przerzucić na ofiary i prawdziwych bohaterów.
Niestety mimo upływu 30 lat od słynnych słów " o 4 czerwca " kiedy podobno coś się skończyło, sytuacja nie ulega zmianie. Jakiś ćwierć - głupek, komediant żałosny, potomek stalinowskiego prokuratora, dworuje sobie z ofiar, drwi z ludzkiej śmierci, szydzi z tych którym wyrywano paznokcie i przepuszczano przez 48 - godzinny konwejer przesłuchań, zwany w żargonie ubeków " badaniem "
Drwi kanalia nie w czasie pijackiej imprezy, ale w czasie imprezy - jak najbardziej kulturalnej - w obecności elit warszawsko - krakowskich. Drwi i wywołuje salwy śmiechu. Nazywa " żołnierzami przeklętymi " tych, których męczono, nie pozwolono wrócić do normalnego życia, do szkół, uniwersytetów, do rodzin.
Takich " żołnierzy przeklętych " doliczono się na Lubelskim Zamku ponad 33 tysiące, w tym 3400 " żołnierek przeklętych "
Bo tak faktycznie wyglądało wyzwolenie a la sovietica spod niemieckiej okupacji. Jeszcze krew nie obeschła po 40 tysiącach ofiar niemieckiej okupacji, a już 25 lipca, po zajęciu zamku przez NKWD, pojawiają się pierwsi więźniowie. Trzy dni po ogłoszeniu słynnego manifestu dającego ludziom wolność, chłopom ziemię, a klasie robotniczej pełnię szczęścia.
Podchorąży Tadeusz Jamroz, ps. " Zgrzyt " w grypsie przekazanym z aresztu :
Od 7 tygodni jestem w piwnicy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego na Krótkiej. Byłem badany i katowany nie do opisania... siedzi z nami kilkunastu Akowców i jeden ksiądz z partyzantów... niestety jesteśmy nie w rękach ludzi, ale zwierząt, znęcają się i katują tak, jak chyba nawet Niemcy tego nie robili... Mam odbite nerki i płuca.
Władza zainstalowana przez Sowietów od pierwszego dnia swoich rządów pokazała, że zartów nie będzie. Wydawane przez PKWN dekrety nie dawały złudzeń.
24 sierpnia 1944 Dekret o rozwiązaniu tajnych organizacji wojskowych.
23 września 1944 Dekret o ustroju sądów wojskowych i prokuratur wojskowych
30 października 1944 Dekret o ochronie państwa.
Tak zaczynała się wolność na terenach zajmowanych przez Armię Czerwoną... i w oparciu o te dekrety swoją działalność na lubelskim zamku rozpoczał Sąd Wojskowy Garnizonu Lubelskiego. Wyjazdowe rozprawy sądu wojskowego odbywały się na zamku w skrzydle z basztą. Wyroki zatwierdzano następnego dnia, a egzekucji, przez rozstrzelanie, dokonywano w piwnicach nieistniejącego budynku więziennej administracji. Zwłoki wywożono i grzebano nocą w bezimiennych grobach na ulicy Unickiej.
Z relacji Tadeusza Antoszewskiego
ps. Twierdza
Do więzienia przybył w marcu 1951 roku. Osadzony na okres kwarantanny w baszcie... Następnie został przeniesiony na I oddział (najbardziej zaostrzony rygor), znajdujący się na parterze skrzydła południowego Zamku, w celi nr 4. W jednej takiej celi (15 -16 m) przebywało około 28-30 osób, tak że na jednego więźnia przypadalo około 0,5 m powierzchni. Łóżek nie bylo, spali na podłodze kamiennej. Z więzienia był po odpowiednim przygotowaniu kosmetycznym przywożony do Sądu Wojewódzkiego przy Krakowskim Przedmieściu 41. Sąd skazał go na karę śmierci i na Zamku został przeniesiony do celi śmierci. Rozkład dnia tej celi był inny niż we wszystkich celach, wszystkich oddziałów. Podobieństwo było zapewne tylko z innymi celami śmierci innych więzień. Czekano po prostu na wyrok, którego wykonanie mogło nastapić w każdej chwili. Rano - pobudka, na śniadanie kawa i kawałek chleba. Cechą charakterystyczną było prowadzenie przez skazanych ciągłych rozmów. Ważnym momentem była wspólna modlitwa. W celi śmierci nie mógł przebywać jeden więzien, było ich od 2 do 4. Cele były małe, wąskie, wyposażone w piętrowe łóżka. Obiad przechodził bez uprzedniego wrażenia z cel normalnych, gdzie więźniowie oczekiwali na to, ażeby trafił im się jakiś większy jadalny kawałek, tu - charakterystyczny brak apetytu. Kolacji najczęściej nie jedli. Od wieczora zaczynał się czas oczekiwania do godziny około drugiej w nocy. O tej porze przybywał na Zamek prokurator w celu odczytania wyroku oskarżonemu. Odbywało się to więc w absolutnej ciszy – oczekiwanie na warkot samochodu prokuratora. Jeśli samochód podjechał zaczynała się jeszcze straszniejsza doza niepewności i oczekiwanie. Czy przyjdą tym razem po mnie ?
W przypadku Tadeusza Antoszewskiego te noce trwały przez 10 miesięcy i 8 dni.
Te noce dla wszystkich skazanych zakończyły się 21 lutego 1954 roku kiedy więzienie na zamku opuściła ostatnia grupa więźniów. Ostatnią egzekucję przeprowadzono 12 stycznia 1954 roku. Ofiarą komunistycznych zbrodniarzy padł Edward Bukowski. Ta egzekucja jest szczególna, pokazuje bezwzględność aparatu bezpieczeństwa i komunistycznego sądownictwa. Edward Bukowski podczas próby aresztowania przez UB ostrzeliwał się. Ciężko ranny serią z pepeszy przeżył. Pocisk oderwał mu część czaszki. Przeżycie zawdzięcza lekarzowi, który dostrzegł w nim niezwykły przypadek medyczny i opiekował się przez dwa lata. Ludzie po odniesieniu takich ran po prostu nie przeżywają. Ranny żył przez dwa lata pod bardzo troskliwą opieką lekarza. Po wyleczeniu, mimo protestów lekarza został poprowadzony do piwnicy w budynku administracji więzienia... a potem na ulicę Unicką.
Z takich to " żołnierzy przeklętych " drwiły warszawsko - krakowskie elity podczas pewnej gali. Ludzie - ofiary " pracy organicznej i polityki historycznej " à rebours, organizowanej i prowadzonej przez progeniturę PKWN, być może nawet spokrewnioną z sędziami i prokuratorami stalinowskimi.
Inne tematy w dziale Kultura