- Kuku ! Kuku ! Kuku ! pm ! - stary zegar z kukułką, pamiętający czasy Gomułki, wykukał godzinę trzecią po południu
- Zastrzelę ! Zastrzelę ! - major Wiktor zerwał się na równe nogi, tubalnym głosem wyrywając " tetetkę " z kabury
- Kogo, łączniczkę Marysię ? - spytała sanitariuszka Krystyna siedząca na pryczy z sosnowych żerdzi.
Półmrok w partyzanckiej ziemiance rozpędzało mdłe światło dwóch lamp karbidowych, rozstawionych w obu kątach obiektu.
- Nie ! kukułkę zastrzelę, działa mi na nerwy. Marysia powinna już tu być przynajmniej od dwóch godzin - majorowi wyraźnie puszczały nerwy
- Sytuacja komplikuje się coraz bardziej - odpowiedziała sanitariuszka, potrząsając głową, jednocześnie łapczywie zaciągająć się błękitnym dymem z papierosa " Silesia " - Check Point Garwolin obsadzony przez podwójną załogę. Przedarcie się z Warszawy do Parczewa musi trwać.
Czwarty rok III wojny szczepionkowej dobiegał końca. Jeszcze rok temu sytuacja wydawała się nierozstrzygnięta, jednak wprowadzenie do walki Kampfgruppe Pfizer wyraźnie przechyliło szalę na korzyść reżimowych sił proszczepionkowych. Na terenie kraju nie było już zwartych obszarów kontrolowanych przez antyszczepionkowców. Ostatnie zgrupowania partyzanckie działające w Lasach Parczewskich i na Kielecczyźnie próbowały nawiązać nierówną walkę z oddziałami Feldmarszałka Heinza Pfizera. Trwała likwidacja kotła ustrzyckiego, bronionego przez Legion " Komańcza " sformowany przez Ukraińców zbiegłych z Wrocławia. Oddziały Pfizera z miejscowymi kolaborantami z SzSz * metodycznie, dom po domu, gmina po gminie, powiat po powiecie szczepiły ludność nową szczepionką przeciw covidowi. Sytuacja oddziału majora Wiktora była bardziej niż krytyczna. Pozostało czekanie na Marysię i meldunek z Warszawy decydujący o dalszych losach oddziału. Morale po próbie odbicia więźniów z Sanepidu w Radzyniu Podlaskim było w stanie opłakanym. Z grypsu przekazanego zegarmistrzowi z Lubartowa wynikało, że 14 z 15 członków grupy szturmowej majora Wiktora zostało przewiezionych do katowni na Banacha w Warszawie. Kolejnych 14 zaszczepionych, najlepsi z najlepszych, najbardziej znana na Wyżynie Lubelskiej grupa uderzeniowa.
Zaszczepieni - wykluczeni z działań bojowych. Przydatność bojowa - zero.
W głowie majora Wiktora kłębiły się najczarniejsze myśli i pytania na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi.
- Gdzie ta Marysia ? co będzie dalej ? co z ludźmi, za których czuł się odpowiedzialny - pytał w kółko sam siebie.
- Słuchajcie uważnie ! - odezwał się po raz kolejny tubalnym głosem, wyjmując " tetetkę " z kabury - jeżeli do 17:00 Marysia się nie zjawi, palnę sobie w łeb.
- Nie rób tego, nie mam już bandaży, jak cię opatrzę ? - powiedziała z troską w głosie sanitariuszka Krystyna nieprzerywając palenia - myślisz, że ktokolwiek z nas da się zawlec żywcem do katowni na Banacha, że ktokolwiek dobrowolnie da się zaszczepić ? - nie wyręczaj ich. Wszyscy jesteśmy jednakowo zdeterminowani.
- Żywcem mnie nie wezmą, żywcem nie zaszczepią, ślubowałem, że się nie zaszczepię i to jest mój azymut. A każdy z was niech decyduje sam, przedzierajcie się na własną rękę do rodzin. Zwartą grupą możecie poddać się Sanepidowi w Radzyniu. Kto chce niech przedziera się za Bug. W błotach Prypeci walczy jeszcze oddział płk Aleksandra Łyskaczewa " Filipińczyka " ze zgrupowania " Goleń " - zakończył.
Obecny w ziemiance oficer łącznikowy " Filipińczyka ", starszy lejtnant Leontij Milerow kiwnął głową - potwierdzając słowa Wiktora i wspinając się na taboret położył dłoń na ramieniu majora
- Towarzyszu majorze nie wolno wam tak mówić, póki błota Prypeci w naszych rękach wszystko zdarzyć się może. Prawdziwego mężczyznę poznajemy nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy.
- Zobaczymy, zobaczymy co się wyklaruje, czekajmy na Marysię - mruknął zrezygnowany major.
- Plutonowy Bajor - napalcie w trociniaku, zrobię herbatę dla oddziału - sanitariuszka Krystyna starała się podnieść morale w ziemiance. Z górnej pryczy żwawo zeskoczył szczupły mężczyzna z dystynkcjami plutonowego i nucąc znany przebój załadował trociniak trocinami
Ogrzeeeej mnieeee wierszyku pełen cudowności,
wspólniku mojej bezsenności ogrzej, ogrzej mnieeee!
Rozżarz mnieeee niedokończona zdań wymiano,
cudowna kłótnio, w pół urwana rozżarz, rozżarz mnieeee!
Ach, życie rozpal ogrzej mnieeee.
Chcę mieć gorączkę! Give me fever!
Rozpal mnieeee
- Nie meecz tak - mruknął, siedzący w najciemniejszym kącie ziemianki rusznikarz Mistrzak - z takim meczeniem nie masz szans do Zenka. Myślisz cwaniaku, że jak złapiesz gorączkę od trociniaka to cię nie zaszczepią ? Mistrzak nie lubił plutonowego Bajora.
- Cham ! - rzucił w stronę rusznikarza Mistrzaka kronikarz oddziału sierżant Materna, odrywając na chwilę wzrok od opasłego tomiszcza. Znacie wy się Mistrzak na poezji śpiewanej jak świnia na gwiazdach - dokończył niegrzecznie, co było do niego nie podobne.
- Cóż to za księgę studiujecie - spytał przysłuchujący się sprzeczce starszy lejtnant Leontij Milerow - pewnie " Cichy Don " ? bo gruba
- Nie, to " Buddenbrookowie " Manna, bez Manna wytrzymanie w tej głuszy byłoby niemożliwe - odpowiedział grzecznie sierżant Materna, wracając do Manna.
Po chwili w ziemiance zrobiło się cieplej, a pokrywka czajnika zaczęła miarowo podskakiwać. Woń parzonej herbaty czuć było nie tylko w ziemiance, ale i na zewnątrz. Pobrzękiwanie czajnika i aluminiowych kubków uczyniło atmosferę w ziemiance miłą i rodzinną. Znowu byli sobą, antyszczepionkowcami, gotowymi do największych poświęceń by chronić siebie i innych przed przymusowym szczepieniem.
Kiedy kończyli dopijanie tego niezwykłego partyzanckiego " Liptona " w ziemiance odezwał się dzwonek AP - 82, telefonu łączącego ziemiankę z czujkami na skraju Lasów Parczewskich.
- Słucham major Wiktor
- Zróbcie na głośnomówiący - poprosił starszy lejtnant Leontij Milerow
- Dajcie lejek - zakomenderował major.
Wnętrze ziemianki wypełnił chrapliwy, zniekształcony głos kaprala Waltera stojącego na czatach z mauzerem.
- Majorze zdjęliśmy na Kaczym Uroczysku dziewczynę z mężczyzną o kulach.
Chce rozmawiać tylko z wami - zachowują się dziwnie, rozwalić ?
- Oszaleliście ! dawać do mnie, natychmiast. Odpowiadacie głową.
Po 10 minutach w drzwiach ziemianki stanęła dziewczyna o zmęczonej przejściami twarzy i starszy mężczyzna o kulach.
- Marysiaaa ! - wykrzyknęła Krystyna - nareszcie ! Martwiliśmy się, wiesz ?
Ty jesteś jednak niezawodna, prawdziwa łączniczka z żelaza. Kim jest ten mężczyzna o kulach ? - szepnęła Krystyna, jednak nie na tyle cicho by mężczyzna o kulach nie słyszał.
- Pozwólcie państwo, że się przedstawię - Maks Baum, więc tu jest ta wasza ziemia obiecana. Ziemia wolna od szczepionkowego zniewolenia i terroru - mężczyzna promieniał radością mimo kul.
- Tato, potem - powiedziała łączniczka Marysia - to mój tata. Przedwczoraj rozpoczęło się szczepienie w naszej kamienicy, cały kwartał zablokowany. Cudem udało mi się go wyprowadzić. Nie mogłam go narażać na szczepienie. Wybaczcie majorze - dokończyła przepraszającym tonem.
- Mus to mus, ale było to bardzo nieodpowiedzialne, ale dość już tych babskich pogaduszek i rodzinnych spraw - zdecydowanym głosem powiedział major Wiktor - dawaj meldunki i rozkazy.
- Nie mam nic, żadnych meldunków i rozkazów na piśmie. Zmieniono procedury.
Na Check Point Garwolin podwójna kontrola, nasi z SzSz i ludzie Pfizera. Mysz się nie prześliźnie. Wszystko mam tu - Marysia popukała się w głowę.
- Iiii ? wykrzyknęli niemal jednocześnie wszyscy obecni w ziemiance.
- Kochani ! Majorze Wiktorze, Victoria ! - podekscytowanym głosem wykrzykneła Marysia. W ubiegłym tygodniu zakończyła się w Dakarze konferencja pokojowa. Szczepienia zostają wstrzymane. Chiny zobowiązały się do niedostarczania strzykawek dla Kampfgruppe Pfizera. Krajowa formacja SzSz zostaje rozwiązana, Kampfgruppe Pfizer zostaje przerzucona do twierdzy brzeskiej. Postanowienia konferencji pokojowej zaczynają obowiązywać od północy. Wszystkie ustalenia konferencji w Dakarze dotyczą całego obszaru Unii Europejskiej, oprócz Anglii, Walii i Szkocji - zakończyła Marysia. Zgodnie z decyzją Komendy Głównej oddział zostaje rozwiązany.
- A co z błotami Prypeci - spytał z niepewnością w głosie starszy lejtnannt Leontij Milerow.
- Niestety, postanowienia rozejmu dotyczą tylko krajów Unii - zakończyła Marysia odczytywanie z pamięci komunikatu Komendy Głównej.
- Zdrada ! wykrzyknął oficer łącznikowy płk " Filipińczyka " i wdrapał się na taboret, by po raz drugi położyć rękę na ramieniu majora Wiktora.
- Majorze ! azali pozwolisz na to ? larum grają, a ty śpisz, na koń nie wsiadasz ?
Pamiętaj prawdziwego dowódcę poznajemy nie po tym jak zaczyna, ale po tym jak kończy - zakończył tonami patetycznymi
Major milczał chwilę, zasępił się, by donośnym tonem obwieścić oddziałowi swoją decyzję
- Żołnierze walka trwa, błota Prypeci walczą. Zgniły rozejm nie dla nas. Kto chce niech wraca do domu. Komu miła wolność od szczepień wyrusza ze mną na błota Prypeci. Kto wraca do domu - wystąp !
Pierwszy i drugi szereg oddziału majora Wiktora nie drgnął na milimetr
Przed szereg wystąpił jedynie - opierając się na kulach - Maks Baum
- Obywatelu majorze, pozwolicie iść z wami ? nie sprawię kłopotu, dam radę.
- Zgoda, pojedziecie podwodą, a potem jakieś zadanie dla was wymyślimy - powiedział wyraźnie wzruszony major Wiktor.
Oddział Wiktora wymaszerował w stronę Włodawy i brodów na Bugu przed godziną 4:00. Już w czasie obowiązywania rozejmu szczepionkowego.
Do idącego na czele oddziału majora podbiegła sanitariuszka Krystyna
- Wiktorze ! Walka trwa ! Hasta Siempre ! - powiedziała z emfazą w głosie... i zaciągnęła się łapczywie papierosem " Silesia "
*SzSz - Sztafety Szczepionkowe
Inne tematy w dziale Rozmaitości