Zamość to, Zamość tamto, Zamoyski tamto i owamto. Rutyna, więc i nuda miejskich przewodników sprawia, że nigdy nie korzystam z ich usług. Pędzisz jak w uprzęży : 5 minut tu, 5 minut tam. Nie dłużej, bo trzeba do autokaru, bo kolejny punkt programu. A Zamość to przecież nie tylko hetman Jan Zamoyski. Choć to postać bezwzględnie ważna dla Zamościa i polskiej historii w ogóle. Bez jego determinacji, wiedzy ( był rektorem padwiańskiego uniwersytetu ) politycznej rozwagi nie byłoby Zamościa gdzie idee multi - kulti rozumiano i realizowano sposób nieco bardziej roztropny niż dziś. Miasto budowane i rozwijane wspólnym udziałem i wysiłkiem Polaków, Ormian, Żydów, Greków, a także włoskich architektów, majstrów i specjalistów od fortyfikacji.
Ja już o Zamościu pisałem podczas pobytu w mieście dwa lata temu, więc powtarzał się nie będę. Dziś notka nie o hetmanie. Bo Zamość to nie tylko Jan Zamoyski i następująca po nim linia zamojskich ordynatów.
https://www.salon24.pl/u/siukumbalala/902430,u-zamoscia-bram
Zamość to również dwie drobne, kruche postacie, zgoła nie hetmańskie. Jednak ważne. Hetman wykuwa historię, hetmaństwo to nie w kij dmuchał. Czy jednak hetmaństwo wyczerpuje wszystkie aspekty ludzkiego żywota ? Czy bez ludzi kruchych, słabych i drobnych potrafimy się obejść, czy nie czynią oni naszego życia piękniejszym, bogatszym ? Mieszkali obok siebie, nie dalej jak 250 - 300 m. Pójść w odwiedziny ledwie 3 min. weźmie. Sprawdzone.
Kamienica Leśmiana
Choć byli blisko to nigdy się nie spotkali, a starszemu z nich nigdy nie było dane dowiedzieć się kto dalej pociągnie jego poetycki rydwan, a może poetycką kolaskę ? Bo choć Bolesław Leśmian był tytanem poezji, to w żadnym razie nie sprawiał wrażenia tytana. Drobniutki, wylękniony, przygnieciony bankructwem i raz za razem ponoszonymi klęskami. Człowieczek o drobnych, delikatnych dłoniach. Do buławy nie zdatnych, ale znajdź mi pośród poetów takiego hetmana co lepiej od niego piórem wymachiwał ? Człowieczek tak mały, że kiedy zajeżdżał dorożką, mówiono
- Ooo, przyjechała pusta dorożka.
A on pusta nie była. Była wypełniona poezją i takim bogactwem polszczyzny, że klekajcie i wzroku nie podnoście, bo żaden z was tak nie potrafi i wszystko po nim było już wtórne.
Jednak trzynastoletni pobyt Leśmiana w Zamościu to zawodowe i życiowe pasmo niepowodzeń i klęsk. Nie róbmy z poetów notariuszy i jurystów, bo oni się do tego nie nadają, a przykład Jana Brzechwy, brat stryjecznego Leśmiana, niczego tu nie zmienia. Oni mogą być co najwyżej notariuszami urody języka polskiego.
Drugi z nich, żył już w naszej przytomności, znamy doskonale, śpiewał absolutnie wyjątkowo. I nie było nad nim w Rzeczpospolitej hetmana co poezję śpiewałby piękniej... i piękniej malował i pisał.
Bo Marek Grechuta był człowiekiem wielu talentów, choć w wyuczonym zawodzie architekta się nie realizował. Również kruchy, również wrażliwy, również - mimo sukcesów - przygnieciony życiem. Takich to dwóch hetmanów pomieszkiwało w Zamościu. Hetmanów bez których świat nie byłby tak kolorowy i różnorodny. A teraz już w drogę do autokaru/auta * i w drogę do Sandomierza.
* niepotrzebne skreślić.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo