Nasza ulubiona gazeta opiniotwórcza dwoi się i troi, aby zmniejszyć wizerunkową wtopę warszawskiego ratusza związaną z dwoma wypadkami autobusów spowodowanymi przez naćpanych kierowców miejskiej komunikacji w Warszawie. Dzisiejsze dwie zajawki porażają.
Tytuł " po użyciu " a nie " pod wpływem " to robi różnicę. To nie robi żadnej różnicy, to poraża. Hipokryzja w skali przeze mnie nie napotkanej. Jak potraktowana byłaby taka " różnica " w UK ? Na pewno w mediach nie byłoby podobnych, relatywizujących zbrodniczy czyn dwóch ćpunów wożących pasażerow i narażających ich życie. Nie byłoby również wpisu jaki zafundował na Twitterze Cezary Tomczyk, szef sztabu wyborczego Rafała Trzaskowskiego. Żenada do kwadratu.
Wynik " po użyciu ", " pod wpływem " skończyłby się w UK odebraniem licencji na publiczny przewóz osób i odesłaniem dossier i prawa jazdy do DVLA, agencji rządowej certyfikującej kierowców i pojazdy. Znam jedynie dwa przypadki z angielskiego ogródka, kiedy stan " po użyciu " okazał się tak mocny, że prokurator musiał bezradnie rozłożyć ręce i nakazać przywrócenie obu oskarżonych do pracy.
Pierwszy przypadek absolutnie nie do zastosowania w Polsce, bowiem nie są u nas praktykowane obyczaje jamajskie w żadnym wymiarze. Drugi przykład z Yorku gorąco polecam redakcji GW, która jak sądzę zorganizuje pomoc prawną dla 25 - letniego Huberta, któremu życie próbowała złamać redakcja Wiadomości. Może nawet Tomasz Lis zorganizuje kolejną zbiórkę pieniędzy. Mam nadzieję, że się nie zraził, choć na Seicento powiózł " tysiaka "
Hubertowi należałoby jedynie podmienić karty pracy i " przenieść " do obsługi linii jezdżących w rejonach akademików i kampusów. W podobny sposób obroniono kierowcę miejskiej komunikacji w Yorku, u którego podczas rutynowej kontroli wykryto we krwi śladowe ilości kokainy. Sprawa trafiła do sądu, mężczyzna stracił pracę. Okazało się jednak, że jest cukrzykiem i codziennie robi sobi testy insulinowe strzelając igłą w opuszek palca. Tymi samymi palcami przyjmuje bilon i banknoty od pasażerów.
Opinie biegłych sądowych były jednoznaczne. Jeżeli bilon i banknoty były w posiadaniu osoby zażywającej kokainę, to w sposób bardzo łatwy mógł trafić do krwioobiegu kierowcy.
Zatem 25 - letni Hubert musiałby być cukrzykiem i jednocześnie obsługiwać linię, którą z dużym prawdopodobieństwem jeżdżą studenci " po użyciu " bądź " pod wpływem " W polskich życzliwych sądach taki dowód powinien w zupełności wystarczyć. Drugi przypadek maszynisty z londyńskiego metra niestety do przeróbki na wersję nadwiślańską się nie nadaje. Maszynista metra był Jamajczykiem i podczas rutynowej kontroli wykryto, że jara jointy. Tu również zakończyło się wyrzuceniem maszynisty z pracy. Jednak i tu sprawa okazała się nie tak oczywista, bowiem w grę weszły szykany jamajskich praktyk religijnych i maszynistę musiano przywrócić do pracy. W sądzie pojawiła się cała kilkunastoosobowa rodzina Jamajczyka, która pod przysięgą zeznała, że maszynista był na pogrzebie ciotki, a po pogrzebie udał się na stypę. Czy to wina Jamajczyków, że ich zwyczaje pogrzebowe nakazują upieczenie pogrzebowego kołacza z dużym dodatkiem marihuany. Dlaczego zakazywać człowiekowi udziału w jamajskiej stypie ?
Ten przypadek u nas nie przejdzie, ale dobry papuga mógłby zamiast drożdżówki z marychą zaproponować wersję z porządnym makowcem. Mak też nieźle trzepie, a spać po nim można i dwie doby. Uważam, że obie sprawy są w warszawskich sądach do odkręcenia. A ja za podpowiedź nic od czerskich nie chcę. Oby tylko pomogli 25 - letniemu Hubertowi, któremu życiową karierę tak bez pardonu próbowała przerwać publiczna telewizja z powodu stanu " po użyciu ", a nie " pod wpływem " A to robi różnicę.
Inne tematy w dziale Rozmaitości