Siukum Balala Siukum Balala
5627
BLOG

Co mogło być przyczyną wypadku w Warszawie ?

Siukum Balala Siukum Balala Wypadki Obserwuj temat Obserwuj notkę 291

image

Co mogło być przyczyną wypadku autobusu w Warszawie ? 

Przyczyn może być kilka, jednak na pierwszym miejscu wymieniłbym brak doświadczenia u kierującego " przegubowcem " Solaris.

Z dostepnych relacji wiadomo, że kierowca był młody co wykluczałoby zasłabnięcie. Pogoda, warunki atmosferyczne, warunki na drodze ? Solaris ma klimatyzowaną kabinę kierowcy, więc trudno zakładać przemęczenie jakiego doświadczali - w ruchu miejskim - kierowcy Berlietów, Ikarusów, czy o zgrozo, przegubowych Jelczów - ogórków. Warunki pracy w Solarisie ? Bajka, to już nie te czasy, że kierowca z 30 - letnim stażem miał lewą nogę grubszą, wcale nie z powodu przynależności do SLD, tylko od wciskania pedału sprzęgła. Kierowca rozpoczął zmianę o 5:30, wypadek wydarzył się przed 13:00, zatem formalnie wszystko jest w porządku. Czas pracy nie został przekroczony. Nie wiadomo również jak długo pracował kierowca wczoraj i jak długo pracuję od czasu ostatniego dnia wolnego. Mam nadzieję, że w MZK przstrzega się unijnych przepisów dotyczących czasu pracy kierowcy. Niemożliwa jest sytuacja sprzed 14 lat w Manchesterze kiedy kierowca - rekordzista pracował non - stop 40 dni. Co wyszło na jaw dopiero po spowodowaniu przez niego wypadku śmiertelnego. To był jednak przypadek odosobniony, bowiem firma świadcząca usługę " public transport " dla miejskiego zarządu transportu publicznego, miała siedzibę na Sycylii i była w zasadzie " pralką " więc nikt takimi głupstwami, jak stan autobusów i czas pracy kierowców, głowy sobie nie zawracał. Jedyny plus z manchesterskiej tragedii to fakt, że są jeszcze sądy w UK, bowiem do więzienia trafił szef firmy i główny księgowy, a kierowcę oczyszczono z zarzutów, ponieważ oprócz 40 dni pracy non - stop nie posiadał przeszkolenia w kierowaniu double deckerami. A taki obowiązek przeszkolenia miała firma zatrudniająca niefortunnego kierowcę.

image

Nie wyobrażam sobie, że kierowca z warszawskiego MZK nie odbył szkolenia na " przegubie " a wcześniej nie zdobył dodatkowej kategorii do prawa jazdy D, czyli kat. E uprawniającej do kierowania autobusami z przyczepą, bądź jak w przypadku Solarisa Urbino, z naczepą. Zatem na tym etapie wszystko mamy w porządku.

Co zatem sprawiło, że autobus spadł ze zjazdu ? Prędkość. Nieustanna presja pracowników transportu miejskiego : pogoń za rozkładem jazdy. Inspektorzy z kajetami rozstawieni na trasach i pętlach i rejestrujacy wszystkie spóźnienia i wcześniejsze odjazdy ( o wiele gorsze ) Dziś pewnie rozkładu jazdy pilnują rejestratory elektroniczne. Ja opisuje sytuacje sprzed 20 lat. Teraz może jest inaczej w polskich przedsiębiorstwach transportu publicznego. Do tego stres związany z wożeniem pasażerów, scysje z pasażerami, pretensje o zbyt szybkie ruszenie, bądź zbyt gwałtowane hamowanie i to ciągłe witanie się z kierowcą przed przednią szybą. To uroki pracy szofera w MZK... i nie ma tu czego kierowcom zazdrościć ich wysokich zarobków. To często kosztem tłuczenia godzin, kosztem stresu. 

Zatem jak wyglądała sytucja podczas zjeżdżania z mostu Grota - Roweckiego ? 

Solaris Urbino to taki rodzaj autobusu, którego ogon potrafi " machnąć psem "

Rozkład masy jest zupełnie inny niż w Ikarusie, gdzie silnik był w środku pojazdu, czy w Jelczu, całkowicie z przodu pod maską obok kierowcy. Któż z nas nie marzył, aby tam na tym pojedynczym siedzeniu usiąść sobie obok pana kierowcy, podczas szkolnej wycieczki. W Solarisie, ważącym bez pasażerów, 28 ton silnik umieszczony jest w naczepie, co ma wpływ na sterowność pojazdu. Każdy, kto jeździł autem z silnikiem z tyłu ten wie, jak trzeba uważać przy skręcaniu, bądź zimą, czy w czasie tuż po deszczu, przy bardzo śliskiej nawierzchni. Do tego dochodzi rozkład pasażerów. Nie wiemy ile osób jechało autobusem i jak wyglądał rozkład masy. 

A całość wyglądała prawdopodobnie tak : młody, niedoświadczony kierowca, pędzący przez most 80 km/h wchodzi w " koniczynkę " kładzie - jak się to mówi - autobus, a masa pchacza robi swoje. Koła skręcającego pojazdu mają mniejszą przyczepność, auto staje się niesterowne... a reszta jest do przewidzenia. Tył, naczepa autobusu zepchnęła go najzwyczajniej ze zjazdu. Nie wiem czy tak rzczywiście było, ale moje motoryzacyjne doświadczenie podpowiada, że tak właśnie mogło to wyglądać. 

PS. A trollom twierdzącym, że się nie znam w dowodzie moje kwalifikacje. Nie ma w kraju nad Wisłą i w Europie pojazdu, którego ja eksperymentalnie, bym nie dosiadał. 

Bo Irena Kwiatkowska, która żadnej pracy się nie bała, to tak naprawdę była moją uczennicą. 

image

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (291)

Inne tematy w dziale Rozmaitości