Jacy są Anglicy, czy może Angole, jak zwyczajowo ich nazywamy ?
Z komentarzy jakie tu czasem odnajduję pod notkami traktującymi rozmaite aspekty życia w UK, wynika że to durnie. Nieroby, o niczym nie mają pojęcia, to ich imperium już upada i niedługo będzie równe powierzchnią województwu mazowieckiemu. Beneficiarze i pijaki, niegramotni i otępiali. W wyborach bierze udział motłoch, a będący w mniejszości inteligentni i wykształceni nie mają nic do powiedzenia. Co skutkowało Brexitem, który dokonał się głosami staruszków z amnezją i postindustrialnej hołoty z North Westu. Jeszcze głębiej wchodzi organ Michnika. Otóż ostatnie wybory ( uwaga ! ! ) zwycięstwo konserwatystów i ostateczne przypieczętowanie Brexitu to rezultat fundamentalnej wady brytyjskiego systemu wyborczego. Tak, tak. Piszą w owej gazecie, że summa summarum w wyborach zwyciężyli zwolennicy pozostania w Unii. Dobre i to na otarcie łez.
Podobne opinie zbieram wśród znajomych. Bieda z nędzą, te schody w terrace house takie strome, pokoje malutkie. Dwa krany. Te domy nieotynkowane, a ludzie głupi, że ręce opadają. Jacy zatem są ci Anglicy ? Na pewno nie są tacy jak wyżej opisałem. To stereotypy i jako stereotypy niewiele mają z rzeczywistością wspólnego. Są normalni, wyluzowani, trafiają się idioci, w robocie są obowiązkowi. Mają hopla na punkcie bezpieczeństwa pracy. Nie improwizują. Mają poczucie humoru ( w połowie : typowo angielskie i w połowie bardzo uniwersalne ) są zabawni, czasem infantylni do bólu. Ludyczni.
Są normalnym społeczeństwem pośród którego trafisz na mędrca, filozofa, pijaka, pracusia, gałgana, łotra, anioła i złodzieja. Są bardzo prospołeczni, gromadni, zintegrowani w sposób jaki można im zazdrościć. Bardzo pomocni sobie, czuli na potrzeby drugiego człowieka. Ot i przykład z porannej gazety, potwierdzający moje słowa.
99 - letni Tom Moore były kapitan brytyjskiej armii w czasach II wojny światowej, obchodzący setne urodziny 30 kwietnia postanowił wspomóc szpital w rodzinnym mieście. Drobiazg. Podzięka za wyleczenie raka skóry i za udaną operację wszepienia biodrowej endoprotezy.
Naczytał się o tych z pierwszej linii frontu, czas jest bardzo gorący, więc jako kapitan Regimentu Royal Armoured Corps, nie mógł pozostać obojętny. Rozpoczął zbiórkę pieniężną w miasteczku. Tylko jak prawie stuletni starzec z endoprotezą może prowadzić kwestę ?
Wcześniej córka założyła mu konto na twitterze z informacją o celach jakie postawił sobie kapitan Tom Moore. Chodziło o zebranie 1000 funtów na rzecz NHS Charities Togheter. A jaki był pomysł zbiórki ? Staruszek zadeklarował, że z balkonikiem dokona 100 przejść na swoje stuletnie urodziny, swojego własnego 24 - metrowego ogródka, czyli 2400 m = 2,4 km = 1,55 mili x 2 ( bo w tę i z powrotem ) Spory dystans dla stulatka z endoprotezą.
Swój " maraton " rozpoczął kapitan Tom 6 kwietnia licząc na wsparcie swoich ziomków z miasteczka Marston w Bedfordshire.
Wyznaczony cel kwesty - £ 1000 - osiągnął już pierwszego dnia.
W poniedziałek pojawił się w programie Good Morning Britain. Prowadzący program dorzucił staruszkowi £ 10000. Wczoraj na koncie pojawiła się kwota £ 2 mln funtów. Kilka godzin później poszybowała do wysokości £ 3,5 mln i jest to chyba najwyższa kwota jaką nagrodzono człowieka za przejście ok 5 km.
Gdyby ktoś chciał wysłać kartkę z urodzinowymi życzeniami dla tego niezwykłego kapitana to służę adresem : Captain Tom Moore C/O Post Office Limited, 67 Bedford Road MK43 0LA. Oczywiście osiągnięcie Toma Moore'a nie byłoby możliwe poza UK, bo tylko tu jest prawdziwy klimat do takich akcji i tylko tu jest coś co można nazwać " przemysłem charytatywnym " 166 tysięcy organizacji charytatywnych z rocznym " obrotem " £ 48 miliardów, oraz 20 tysięcy organizacji działających przy kościołach i szkołach.
Proszę przyglądać się panie Owsiak jak wygląda prawidłowa, z niemal zerowymi kosztami, zbiórka na cel charytatywny. Jeden słaby 99 - letni staruszek zebrał, w ciągu niecałego tygodnia, ponad 10 % kwoty jaką zebrała WOŚP, przy medialnym jazgocie, kakofonii i marketingowym pompowaniu owsiakowej dobroci. No, ale bussines is business, trzeba te maseczki i rękawiczki sedruszkami oklejać, żeby było wrażenie, ze ten niecały 1% z WOŚP w budżecie polskiej służby zdrowia to w istocie 50% i gdyby nie WOŚP ludzie umierali by na korytarzach, a szpitale padły by po tygodniu. Jakoś nie mam serca do dobroczynności traktowanej jak działalność kupiecka. A już absolutnie odrzucam angażowanie dobroczynności w bieżącą politykę.
PS. Wiadomość z ostatniej chwili. Na koncie Toma Moore'a pojawiła się kwota 4 mln funtów.
Donacji udzieliło ponad 170 tysięcy osób.
Inne tematy w dziale Polityka