Tego samego dnia którego miała miejsce awaria elektrowni w Fukushimie, kierownictwo międzynarodowych firm w pośpiechu ewakuowało się do USA. Ironią losu jest pewnie fakt, że największy opad radioaktywny ma miejsce właśnie w Ameryce Północnej. Oto animacja przedstawiająca prognozę przemieszczania się radioaktywnych pierwiastków w dniach 2-6 kwietnia br:
oraz prognozę dla USA na 4-7 kwietnia:
Na powyższych animacjach (a także na wczesniejszych symulacjach) widać wyraźnie, że chmura dotychczas omijała Polskę, lub jedynie subtelnie zahaczała. Subtelność tą widać na poniższym wykresie pokazującym wzrost radioaktywności w naszym powietrzu:
Przekroczenie dopuszczalnych norm promieniowania zanotowano jak dotąd jedynie w Łodzi.
Dysponując tego typu danymi trudno mieć złudzenia, że w Europie Zachodniej, USA i Kanadzie dopuszczalne normy nie są przekroczone. Myślę, że w zależności od miejsca, te normy mogą być przekroczone setki jeśli nie tysiące razy.
Oczywiście normy są zwykle ustalane z marginesem bezpieczeństwa, a także są to normy ciągłego promieniowania, a nie na przestrzeni kilku dni. Tyle w ramach uspokojenia.
Dla zobrazowania poziomów promieniowania jakie mogą spotkać człowieka, mamy takie oto zestawienie:
Tak na marginesie, to w tym zestawieniu mamy ciekawą informację na temat ilości promieniowania przyjętego podczas badania mammografem – dla mnie stało się oczywiste dlaczego mamy tak agresywną kampanię wysyłania starszych kobiet na badania mammograficzne (taka ukryta eutanazja), oraz dlaczego 30% kobiet u których wystąpił rak piersi miało prawidłowy wynik badania mammografem (efekt wywołania choroby badaniem).
Wracając do naszej elektrowni. Zgodnie z dostępnymi informacjami np. na http://www.fairewinds.com sytuacja nie jest jeszcze wcale pod kontrolą.
Obecnie nad uszkodzoną elektrownią obserwowane są regularne efekty wizualne (niebieska poświata), będące prawdopodobnie skutkiem emisji neuronów, co wskazuje, że w jednym z reaktorów wciąż zachodzi reakcja łańcuchowa. Dane dotyczące poziomu pierwiatków radioaktywnych o krótkim okresie połowicznego rozkładu (tellur 129 i chlor 38) wskazują, że chodzi o reaktor 1.
Arnie Gundersen, były dyrektor techniczny elektrowni jądrowej w Vermont, uważa, że zalewanie reaktora morską wodą uruchamia proces fuzji jądrowej, co generuje ciepło które odparowuje wodę morską, zatrzymując jednocześnie reakcję, która rozpoczyna się ponownie po dostarczeniu morskiej wody. Taki przetwornik wody morskiej w parę radioaktywną. Potencjalne niebezpieczeństwo polega na możliwości zapadnięcia się rdzenia w grunt, poniżej poziomu powierzchni oceanu, gdzie dopływ wody następowałby bez przerwy, co mogłoby wielokrotnie nasilić emitowane skażenia, jak również jeszcze bardziej skazić wody Pacyfiku.
Inne tematy w dziale Technologie