Oczarował mnie Jimmi Wong, którego sprowokowała pewna blondyna, studentka Uniwersytetu Kalifornii w LA, o mocno skrzywionym umyśle.
Wystąpienia blondyny nie warto przytaczać w całości, gadała o hordach Azjatów, co jest w porządku, o ile będą zachowywali się w sposób Amerykański, a nie sprowadzali na weekend członków swojej rodziny by gotować, prać i robić zakupy. Sugerowała że powinni robić to sami. Później tłumaczyła Azjatom, że w bibliotece nie gada się przez fona, nawet jesli akurat było tsunami.
Ja jej monolog zrozumiałem w ten sposób - "My Amerykanie jesteśmy cholernie nieszczęśliwi, bo jesteśmy takimi egoistycznymi baranami, nie dbającymi o innych i tak naprawdę nie lubiącymi nikogo, zwłaszcza w rodzinie. Dlatego jeśli chcecie tu mieszkać, to nie wkurzajcie mnie swoim szczęściem, bo tu w Ameryce liczy się tylko kasa i pozory. Skoro przyjechaliście po kase, to zachowujcie pozory"
Zabawnie zaczęła - "nie czujcie się obrażeni, bo nie jestem politycznie poprawną osobą", dlatego też Jimmi również odpowiedział w tym stylu, ale wibracje są całkiem inne:
Inne tematy w dziale Kultura