Była kiedys taka słodka piosenka o szczęśliwych ludziach:
Nie zwracaj uwagi, bo jestem taki sam
Taki jak tysiąc innych twarzy o tym samym imieniu
Wyglądamy podobnie i żyjemy wszyscy razem.
Mówimy o tych samych rzeczach
I nigdy nie spróbujemy ich zmieniać
Bo jesteśmy szczęśliwymi, szczęśliwymi ludźmi
Nigdy nie mamy opinii nigdy nie przedstawiamy poglądów
W końcu nigdy nie można być pewnym co jest prawdą
Jeśli chcesz do nas dołączyć, możesz podążać za nami.
Możesz opowiadać o swoich wizjach
Możesz podjąć kilka wielkich decyzji.
Wierzymy w dobrą zabawę i bezustanny uśmiech
I czasami jesteśmy w telewizji, gdy już skończymy 69 lat
A gdy mamy loterię, to wtedy jest wielkie przetasowanie.
To demokratyczne glosowanie
Dzięki któremu to my rządzimy.
W mojej podstawówce była świetlica.
I w tej świetlicy można było usłyszeć tą piosenkę każdego dnia w ciągu 8 lat mojej edukacji na poziomie podstawowym. Również kółko aerobikowe ćwiczyło wyłącznie przy tym utworze.
Trzydzieści lat zajęło mi odkrycie, że ta piosenka wcale nie jest taka znów słodka...
To tak w ramach wstępu do niesamowicie interesującej sprawy którą dane mi było odkryć w dniu dzisiejszym.
Odkryłem mianowicie polską inicjatywę pomocy Afrykańskim sierotom i dzieciom w potrzebie.
A w ramach tej inicjatywy Dziecko numer 384 - Solomon Luwo.
Został osierocony przez ojca, matka chorowita, 11 rodzeństwa...
a on sam, urodzony w 1990 roku jest najmłodszym z 12 braci i sióstr, juz prawie sierot w wieku 20-42 lat.
Z obserwacji wynika, że rodzina cierpi głównie na niedobór ubrań i ręczników (w Afryce?), a dzięki podręcznikom, młody Solomon poprawiłby swoje wyniki w szkole. Jego wyniki w szkole i tak sa imponujące, szczególnie znajomość angielskiego:
Jak czytamy w resumee, obowiązkiem domowym Solomona jest... zbieranie drewna na opał. W Afryce?
Mam jakieś takie dziwne wrażenie, że nasi lepiej opaleni bracia robią nas zwyczajnie w bambuko. Tym bardziej, że gra jest warta świeczki. Dzięki chorej ekonomii która opanowała świat, kurs rozliczeniowy pomiędzy naszymi walutami i ichnimi jest hmmm.... No taki by można było im wszystko wziąć za bezcen, no rozumiecie, nie urodziliście się wczoraj, więc powinniście wiedzieć jak to działa. Miesięczny przychód rodziny to jakieś 3 dolary z hakiem, więc pomoc w postaci 171 dolarów i 49 centów, zmienia rodzinę w milionerów:
Co mimo, że zabawne (bądź co bądź pomagamy zdrowym, młodym, dorosłym ludziom żyjącym w lepszych warunkach (Afryka...) niż niejeden z nas. Ale tak widać działa karma. Nasi psychopatyczni współplemieńcy zrobili z nich żebraków, a nasze dzieci, za nasze (brudne) pieniądze robią z nich milionerów.
Optymistyczne :)
Inne tematy w dziale Kultura