Zaintrygował mnie artykuł Słońce odpowiedzialne za tajemnicze "świecące nocą" chmury.
Dowiedziałem się z niego, że widoczność obłoków srebrzystych, bo o nich mowa, zmienia się w cyklu 27-dniowym, co wskazuje wg autorów hipotezy na powiązanie ze Słońcem.
Z Wikipedii dowiadujemy się, że okres obrotu Słońca wokół jego osi zależy od odległości od bieguna, który wykonuje pełny obrót w ciągu 34 dni, opdczas gdy punkty na równiku potrzebują jedynie 25 dni na pełny obrót. Dlatego pewnie w artykule mowa, że zjawisko może być powiązane z okresem obrotu Słońca, ponieważ punkty na 20 stopniach szerokości heligraficznej wykonują pewnie pełny obrót w ciągu 27 dni.
W tym momencie należy zwrócić uwagę, iż obserwatorzy nieba stwierdzają nasilenie się tego zjawiska... Podobnie jak z roku na rok amatorzy na całym świecie odkrywają coraz więcej komet. Nie wspominając o zwiększeniu ilości obserwacji bolidów i kul ognia, których kolor i sposób spalania często wskazuje na kometarne pochodzenie. Może to przypadek, ale czy to również przypadek, że chmury te były obserwowane bezpośrednio po incydencie tunguskim, w którym prawdopodobnie brała udział kometa?
Trudno z całą pewnością mi mówić, że zjawisko nie ma związku ze Słońcem, może i ma, w końcu wszystko jest ze sobą w jakiś sposób połączone - niestety w artykule nie ma żadnych szczegółowych informacji, a zauważono, że chmury te widywane są na półkuli na której akurat jest większe nasłonecznienie.
Tutaj nasuwa mi się myśl, że jeżeli rzeczywiście to obecne zmiany na Słońcu wpływają na gwałtowne nasilenie występowania tych chmur, to, może jednak słuszna jest teoria mówiąca o tym, że w niedługiej przyszłości pojawi się ponownie powłoka wodna wokół naszej planety? Wiele różnych źródeł mówi bowiem o takiej wodnej powłoce zawieszonej w górnych warstwach atmosfery, chroniącej Ziemię w czasach prehistorycznych przed szkodliwym wpływem kosmosu. Dzięki temu długość życia była kilka razy większa, a na Ziemi bez względu na odległość od równika, panował łagodny, ciepły klimat. Teza ta dobrze mogłaby tłumaczyć tropikalną przeszłość Antarktydy.
Tutaj mamy do czynienia z kolejnym zbiegiem okoliczności - wg Biblii, momentem w którym ludzie długość życia ludzkiego została drastycznie ograniczona do 120 lat był... potop. A powłoka zawieszona w powietrzu zbudowana była z wody... Czyżby właśnie ta powłoka była źródłem ulewnych opadów które wywołały potop?
Temat wodnych powłok dookoła Ziemi facynował mnie od dawna, ale dopiero Kasjopeanie zaspokoili moją ciekawość:
30.09.1994
(Laura) Czy historia potopu była historią rozpadu Atlantydy?
(Pamthora) Tak. Symbolicznie.
(Laura) Ilu ludzi żyło w owych czasach na planecie?
(Pamthora) 6 miliardów.
(Laura) Ilu ocalało?
(Pamthora) 119 milionów.
(Laura) Czy potop był spowodowany bliskim przejściem innego ciała niebieskiego?
(Pamthora) Tak. (...) Marsa. (...)
(Laura) Czy posiadał wodę lub w innej postaci?
(Pamthora) Tak.
(Laura) Gdy przeszedł blisko Ziemi, zalał naszą planetę wodą której wcześniej nie mieliśmy?
(Pamthora) Tak.
(Laura) Czy wcześniej mieliśmy wodną powłokę zawieszoną wokół naszej planety?
(Pamthora) Tak.
22.10.1994 (sesja przypadkiem cytowana w poprzedniej notce)
(Laura) W jaki sposób była ona zawieszona?
(Enduanda and Alorra) Powłoka wodna była naturalnym elementem określonego składu waszej atmosfery w tym punkcie w przestrzeni/czasie.
(Laura) Czy poziom grawitacji był taki sam jak obecnie?
(Enduanda and Alorra) Nieco inny. Jednak przez was nie odczuwalny. Jednak ta różnica jest częścią wyjaśnienia dlaczego powłoka pozostawała w zawieszona.
(Laura) Czy warunki życia przed potopem Noego, odmienny stan grawitacji, powłoka wodna, czy sprzyjały one dłuższemu życiu niż obecne warunki?
(Enduanda and Alorra) Nie tylko te warunki - istniały również inne czynniki które sprzyjały dłuższemu życiu. A tak przy okazji, Noe jest raczej symbolicznynym przesłaniem, niż historycznym zdarzeniem. (...) Po pierwsze, nie było żadnego Noego. Po drugie nie było potopu takiego jak ten opisany w historii. Po trzecie, cała opowieść była symbolicznym przesłaniem w przeciwieństwie do tego co właściwie zaszło.
(Laura) Co właściwie się zdarzyło i co dla nas oznacza ten symbolizm?
(Enduanda and Alorra) (...) Oznacza po prostu katastrofialne wydarzenie które objęło w tym czasie całą planetę, a ci którzy byli gotowi przeżyć to jako część ich rozwoju duchowego bez opuszczania ciała, zostali wcześniej ostrzeżeni. Ale nie poprzez próbę manipulowania wydarzeniami, a po prostu przez umożliwienie ich wierze zdobycie wiedzy i w ten sposób automatycznie doświadczali tego czego powinni doświadczyć by przeżyć kataklizm.
Historia lubi się powtarzać.
W XX wieku, częstotliwość trzęsień ziemi na świecie była około sto razy większa niż w XIX wieku. W ostatnich tygodniach, co drugi dzień jest notowane trzesienie ziemi o takiej sile, że w XX w. zdarzało się raz na kwartał, rok, lub nawet kilka lat.
Pomimo kwietnia i globalnego ocieplenia - zimowa pogoda.
Erupcja wulkanu paraliżuje transport lotniczy - a jeszcze kilka miesięcy temu sceptycznie potraktowałem informację, jakoby do konca wakacji podróżowanie zagranicę miało być poważnie utrudnione lub uniemożliwione.
W katastrofie lotniczej ginie dwóch prezydentów. Jednego kraju... Kraju w którym prezydenta spróbuje w demokratyczny sposób zastąpić jego brat bliźniak...
W telewizji najpyszniejszego państwa świata mówi się mniej więcej dwa razy wolniej niż 20 lat temu.
Dziwne obiekty na niebie widywane są każdego dnia na całym świecie.
Mimo tego, ludzie w swej przytłaczającej nie są w stanie zaakceptować możliwości, że coś się dzieje, coś zaczyna się zmieniać, coś się niedobrego zbliża. Pomimo niezliczonych poszlak, wskazówek, znaków na niebie i na ziemi (rozpoczyna się właśnie sezon kręgów zbożowych - ciekawe co tym razem zobaczymy...), proroków fałszywych, nikt nie jest skłonny uwierzyć w to co "oficjalnie" wierzy - wszakże księga objawienia św. Jana, znana jako Księga Apokalipsy dosyć dobrze oddaje klimat naszych czasów.
Czy to przypadek?
Nie wierzę w przypadki.
Inne tematy w dziale Rozmaitości