Od kilku dni prześladują mnie nieszczęścia.
Napisałem przedwczoraj notkę. Błąd przy zapisywaniu i przeminęła z wiatrem. Wieczorem odtworzyłem ją z pamięci, dodatkowo rozwijając, przemineła z wiatrem.
Dzisiaj trzecie podejście, z innej strony.
Jest taka metoda rozwiązywania trudnych problemów (w szczególności zadań matematycznych), wykorzystująca hmmm... podświadomość, czy też inny obszar umysłu człowieka niezależny od świadomości. W celu skorzystania z tej metody, należy w pierwszej kolejności zapoznać się szczegółowo z problemem, tzn. spróbować rozwiązać zadanie kilkoma metodami, oczywiście bez sukcesu, a wieczorem, bezpośrednio przed zaśnięciem ponownie zapoznać się z zadaniem próbując do momentu zaśnięcia znaleźć metodę rozwiązania. Z dużym prawdopodobieństwem uda się uporać z problemem po przebudzeniu. Z powodzeniem stosuję tą metodę od końca podstawówki. W literatrze spotyka często się spotyka wzmianki o tej metodzie, jednakże zastanawia mnie jak naprawde to działa. Osobiście mam wrażenie, że rozwiązywanie problemu następuje na całkiem innym poziomie świadomości, do którego dostęp istnieje jedynie w przypadku braku zakłóceń w postaci różnorakich bodźców, w szczególności ego i związanych z nimi emocji.
Na poparcie tej tezy własne obserwacje z innej beczki, które mają chyba związek z tym zjawiskiem - zdarza się, że coś człowieka zainteresuje na tyle, że w trakcie owej aktywności przestaje myśleć o czymkolwiek innym, angażując całą swoją ciekawość i zaangażowanie w daną czynność. Wówczas bardzo szybko człowiek się uczy danej czynności, a w przypadku dłuższej pracy dochodzi do wprawy na poziomie często niewyobrażalnym na początku treningu. Najważniejsza jednak jest ciekawość i zaangażowanie, jako silne emocje zapewniające izolację od emocji "rozpraszających". Od strony praktycznej, przykład - jeżdżę regularnie na nartach od ponad 30 lat. Ponieważ była to największa moja rozrywka w czasach dzieciństwa, pomimo kiepskiego sprzętu i braku nauczycieli udało mi się panować nad deskami w sposób wprawdzie całkowicie niestylowy, ale skuteczny - tzn. potrafię zjechać trudnymi trasami z średnią szybkością rzędu 100 km/h (upadki się praktycznie nie zdarzają, ale nawet jeśli się jakiś zdarzy, to jest to czysta przyjemność przy takiej szybkości, poważnie :)
Co mnie niepokoi to sposób postrzegania podczas tego typu zjazdu - można powiedzieć, że czas zwalnia - mimo szybkości rzędu 30 m/sek, świadomość umożliwia wybór drogi zjazdu w każdym ułamku sekundy, nawet dwa-trzy metry do przodu i to w dodatku dając poczucie posiadania wystarczającej ilości czasu na podjęcie takich decyzji. Jednak wystarczy zakłócenie w postaci chęci zaimponowania komuś, lub wręcz uczucie imponowania sobie, by jazda zaczęła iść "jak po grudzie", sprawiając, że prawdopodobieństwo stworzenia niebezpiecznej sytuacji zbliża sie do 1.
Podobne zjawisko obserwowałem w wszelkich aktywnościach, sprawiając wrażenie istnienie jakiegoś delikatnego, łatwego do zakłócenia kanału który działa jedynie gdy pracujemy nad czymś z ciekawością, a nie działa gdy chcemy go użyć pod wpływem ego.
Tyle notki której nie udało mi się zamieścić dwukrotnie.
Kontynuując, są czasem takie okresy w życiu, gdy wszystko zaczyna się dobrze układac, człowiek może osiągnąć spokój, zaczyna się przywyczajać do prosperity, i znowu mówię o sobie w trzeciej osobie, po czym z niewyjaśnionych do końca przyczyn zaczyna się wszystko nieukładać i wtedy skorzystanie z kanału o którym pisałem wcześniej staje sie wręcz niemożliwe, o ile nie wygra się wojny z emocjami. A trudno ja wygrać, gdy nie ma się dostępu do "kanału".
Z tego wniosek, że gdy wszystko dobrze się układa, trzeba byc czujnym i wietrzyć wszędzie kłopoty - dla mnie ta metoda jest zbyt trudna - wolę zawsze mieć jakies drobne kłopoty nie pozwalające mi wejść w błogostan. Bo gdy człowiek pozbędzie sie wszelkich kłopotów, to znaczy, że nadciąga burza...
W ramach ćwiczenia w korzystaniu z kanału spróbuję przetłumaczyć (4IT) tekst utworu Disintegration z płyty o tym samym tytule zespołu The Cure, która to należy do pierwszej dziesiątki moich ulubionych płyt. Słuchanie tego typu muzyki pomaga utracić stan błogości i samozadowolenia, co jak właśnie wykazałem jest niezwykle istotne.
Disintegration - The Cure
Jakże tęsknię za zdradliwym pocałunkiem
Bezwstydnym pocałunkiem próżności
Miękkiej, i czarnej, i jedwabistej
Przytulonej do mojego boku
I usta, i oczy, i serce, wszystkie krwawią
Tężejącymi strumieniami chciwości
Odrobina po odrobinie wzbudzając pragnienie
By pozwolić odejść
Tej drugiej części mnie
Jakże tęsknię za zdradliwym pocałunkiem
Pocałunkiem bólu zanim obrzydnie mi
Odór pociągu do młodszego mięsa
I dźwiękiem który wydaje
Gdy tnie na wskroś
Wstrzymywanym na ugiętych kolanach
Uzależnieniem od dwulicowości
Odrobina po odrobinie wzbudzając pragnienie
By pozwolić odejść
Tej drugiej części mnie
Przecież nigdy nie powiedziałem, że zostanę do końca
Więc zostawiam cię z dziećmi mającą nadzieję na mój powrót
Tak właśnie krzyczysz licząc, że nie usłyszą
Tak własnie krzyczysz wciąż od nowa i od nowa
Zostawiam cię ze zdjęciami
Dowodami szwindli
Plam na dywanie
Plam na życiorysie
Pieśniami o szczęściu mamrotanymi w marzeniach
Podczas gdy oboje z nas wiedzieliśmy
Jak to się wszystko skończy...
Więc to wszystko wciąż powraca, by znów sie rozpaść
Rozpada się jakbym znów był ze szkła
Znowu godzimy się bez mej wiedzy
Wstrzymuję znów swój oddech ze strachu przed zaśnięciem
Utrzymując znów tą myśl poza swoją głową
Zraniony znów na wskroś, głęboko aż po serce
I tak w koło i w koło
A to znów zmierza do rozpadu
Wciąż i wciąż od nowa
Teraz gdy wiem, że rozpadam się na kawałki
Wyjmę swoje serce
I nakarmię nim kogokolwiek
Płacząc o współczucie
Krokodylimi łzami o miłość tłumu
i o trzy pozdrowienia od każdego
Spadające z nieba
Poprzez okno w dachu
Poprzez szczyt twoich ust
Poprzez usta twojego oka
Poprzez oko igły
Łatwiej jest mi sie zbliżyć do nieba
Niż znowu poczuć się kompletnym
Przecież nigdy nie powiedziałem, że zostanę do końca
Więc zostawiam cię z dziećmi mającą nadzieję na mój powrót
Tak właśnie krzyczysz licząc, że nie usłyszą
Tak własnie krzyczysz wciąż od nowa i od nowa
Zostawiam Cię ze zdjęciami
Dowodami szwindli
Plam na dywanie
Plam na życiorysie
Pieśniami o szczęściu mamrotanymi w marzeniach
Podczas gdy oboje z nas wiedzieliśmy
Jaki zawsze czeka nas koniec
Jaki zawsze czeka nas koniec...
I dla koneserów - bardziej artystyczne tłumaczenie w wykonaniu nieżyjącego Tomka Beksińskiego:
tęsknię za zdradzieckim pocałunkiem
bezwstydnym pocałunkiem próżności
za czymś delikatnym czarnym jedwabiście przytulonym do mego boku
usta oczy serce
wszystko we krwi płynącej coraz grubszymi strumyczkami chciwości
podczas gdy po troszku wywołuje pragnienie żeby zrezygnować z mojej partnerki
tęsknię za zdradzieckim pocałunkiem
pocałunkiem pełnym bólu
zanim zaspokoję miłosne ciągoty do młodszego mięsa
ten dźwięk który towarzyszy zadawaniu głębokich ran
podniesiona głowa na klęczkach
podczas gdy po troszku wywołuje pragnienie żeby zrezygnować z mojej partnerki
lecz nigdy nie powiedziałem że zostanę do końca
zostawiam cię zatem z dziećmi
i pełną nadziei że będę wracał
krzyczącą w nadziei że będę milczał
krzyczącą na mnie bez końca
zostawiam ci fotografie obrazki zdradliwych plam na dywanie i plam na całym otoczeniu
piosenki o szczęściu mamrotane we snach
kiedy oboje dobrze wiedzieliśmy że taki będzie koniec
a więc doszło znowu do rozpadu
znowu tłukę się jakbym był zrobiony ze szkła
znowu naprawiam wszystko za plecami
znowu wstrzymuję oddech ze strachu by nie usnąć
znowu staram się wyrzucić wszystko z pamięci
znowu kaleczę się aż do szpiku kości
i tak w kółko i wszystko się znowu rozlatuje bez końca
teraz gdy wiem że rozpadam się na kawałki
wyrwę sobie serce i nakarmię nim kogokolwiek domagającego się współczucia
krokodyle płaczą żądając miłości od tłumu
i wiwatowania od każdego kto spadł z nieba
przez szklany dach przez dach twoich ust przez usta twych oczu przez ucho igielne
mnie łatwiej jest zbliżyć się do nieba
niż kiedykolwiek poczuć się zdrowym i całym
nigdy nie powiedziałem że zostanę do końca
wiedziałem że ciebie zostawię z dziećmi i z tym wszystkim
krzyczącą tak w morze szczerości
krzyczącą na mnie bez przerwy
zostawiam ci fotografie obrazy zdradliwych plam na dywanie i plam na pamięci
piosenki o szczęściu mruczane we snach
kiedy oboje dobrze wiedzieliśmy jaki zawsze jest koniec
Inne tematy w dziale Kultura