Casus pani ambasador Mosbacher, broniącej wolności słowa dla amerykańskiej, polskojęzycznej stacji telewizyjnej, to nic wobec poczynań innego, nieżyjącego już amerykańskiego ambasadora w Warszawie. W końcu pani ambasador zrobiła tylko to, za co jej płacą podatnicy, tj. broniła amerykańskich interesów.
Natomiast ambasador Nicholas Rey, rezydujący w Warszawie w latach 1993-1997, bronił nie tylko interesów amerykańskich podatników, ale również „zawalczył” o interes własny. Ten potomek imć Mikołaja Reja z Nagłowic włączył się aktywnie w warszawską „reprywatyzację” uzyskując z tego tytułu pewne profity.
https://superbiz.se.pl/wiadomosci/jak-ambasador-zrobil-wszystkich-na-szara-aa-Hc2G-P824-maB1.html
Każdy ma prawo dochodzić swoich praw własności, nawet ambasador. Zresztą też był amerykańskim podatnikiem. Trochę to jednak niezręczne. Ale ambasador Rey swoich doszedł swoich praw własności, za które jego babka, spadkodawczyni, powinna była otrzymać odszkodowanie od władz amerykańskich. To już więcej niż niezręczność….
Prezydent Aleksander Kwaśniewski uhonorował ambasadora po zakończeniu misji w Warszawie Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
Inne tematy w dziale Polityka