Kilka dni temu obejrzałem z nudów najnowsze dzieło Patryka Vegi „Pętla”. Dzieło owo należałoby chyba nazwać osobistą interpretacją tzw. afery podkarpackiej dokonaną przez reżysera. Oraz jego refleksją...
Jako że twórczość Patryka Vegi interesuje mnie mało, nie zamierzam owego dzieła recenzować, pozostawiając to salonowym specjalistom.
Ale muszę przyznać, że reżyser mnie zaskoczył. Co prawda dopiero na zakończenie, w chwili gdy przed moimi oczami ukazała się tzw. lista płac filmu.
Na poczesnym miejscu owej listy płac figurował nieznany mi dotąd ks. Waldemar Maliszewski jako
- uwaga!!! - KONSULTANT DUCHOWY (sic!)
Wysoki stopień (katolickiego) uduchowienia reżysera Vegi jest powszechnie znany głównie z jego własnych enuncjacji medialnych, no ale pal licho, dlaczego mielibyśmy odmawiać p. Vedze prawa do duchowej konsultacji jego dzieł przez katolickiego księdza?
Nie dziwi mnie też i nie budzi mojego oburzenia fakt, że katolicki ksiądz może zagrać katolickiego księdza w filmie jako naturszczyk. A ks. Waldemar Maliszewski, jak się dowiedziałem, kapelan elbląskiej policji i proboszcz jednej z parafii w Morągu, grywał już u Vegi wcześniej, debiutując przed kilku laty w epizodycznej roli księdza w filmie „Pitbul. Niebezpieczne kobiety”.
Natomiast przyznam się szczerze, że zgoda czynnego (chyba?) kapłana na umieszczenie jego nazwiska w filmie w charakterze KONSULTANTA DUCHOWEGO budzi moje niejakie wątpliwości… Szczególnie biorąc pod uwagę fabułę filmu i użyte w nim środki wyrazu artystycznego...
No, ale czyż dobry duszpasterz nie powinien towarzyszyć swoim owieczkom na wszystkich, używanych przez nie pastwiskach?
Inne tematy w dziale Kultura