S24 w artykule redakcyjnym właśnie opisał szokujący przypadek działań pracowników Instytutu Polskiego w Tel-Aviwie.
Brakuje jednak informacji podstawowej dla oceny tego wydarzenia.
Jeśli owi pracownicy byli pracownikami najemnymi, nie posiadającymi statusu dyplomatycznego, to reakcja ambasadora Magierowskiego jest słuszna i właściwa, choć nacechowana pewną łagodnością.
Jeśli zaś osoby owe status dyplomatyczny posiadały, to ambasador Magierowski wykazał zbyt daleko idącą pobłażliwość.
W polskim Kodeksie Karnym funkcjonuje bowiem art. 129, który brzmi następująco:
„Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.”
Niezależnie od tego, czy ambasador Magierowski postąpił właściwie, zdziwienie budzi fakt, że personalia tych osób nie zostały podane do publicznej wiadomości.
Bowiem niezależnie od ich statusu, pracownicy ci byli opłacani przez polskich podatników..
Mamy prawo wiedzieć!
Inne tematy w dziale Społeczeństwo