Marzenia czasami się spełniają. Także te sportowe. Zwłaszcza wtedy, jeśli ktoś bardzo się stara i walczy do samego końca. Tak jak Legia z Realem w ostatnio rozegranym meczu Ligi Mistrzów. Pusty stadion przy Łazienkowskiej okazał się dla nas wyjątkowo łaskawy. Zremisowaliśmy 3:3 z jedną z największych piłkarskich potęg na świecie. Wynik poszedł w świat. Dla jednych był to szok i niedowierzanie, dla innych - w tym dla mnie - przeogromny powód do radości. UEFA ukarała nas meczem bez kibiców, my upokorzyliśmy Real strzelając mu 3 bramki. Tego nie dokonała jeszcze żadna Polska drużyna. Ten mecz był z wszech miar historyczny. Z gatunku tych, które wspomina się po wielu latach z wypiekami na twarzy.
Hiszpanie na długo zapamiętają wycieczkę do Warszawy. Przyjechali po pewne 3 punkty, a z ledwością wywalczyli jeden. To nie był ich mecz, blask gwiazdy Ronaldo zdecydowanie przygasł, za to Legia rozbłysła i zagrała jak za starych, dobrych czasów.
W meczu z Borussią drużyna stołecznych praktycznie nie istniała. Albańska myśl szkoleniowa trenera Besnika Hasiego nie przyniosła żadnych efektów, wprowadziła chaos i niepotrzebny bałagan w drużynie. Nowy trener, Jacek Magiera dokonał małego cudu i w zaledwie 48 dni od pierwszego grupowego meczu mamy zupełnie inną, odmienioną drużynę. Pewną siebie, grająca konsekwentnie i rozważnie.
Trzy tygodnie temu, po meczu w Madrycie napisałem, że w stołecznej drużynie coś wreszcie zaiskrzyło, coś zaczęło się dziać. Mimo przegranego wtedy 5:1 meczu widać było składne akcje i grę na w miarę przyzwoitym poziomie. Spotkanie w Warszawie zakończone wynikiem 3:3 pokazało nową, zupełnie odmienioną twarz Legii. Remis z tak utytułowanym rywalem zaskoczył, ale wszystko wskazuje na to, że nie był to zwykły przypadek. Legia wreszcie zaczyna sobie radzić, potwierdzają to także dobre wyniki w Ekstraklasie. Choćby wczorajsza wygrana z Cracovią.
W dwumeczu wielki Real ukląkł przed Legią aż cztery razy - bramkarz królewskich musiał uznać wyższość Radovicia, Odjidji i Moulina i po ich strzałach 4 razy wyciągał piłkę z siatki. Ronaldo zawiódł wszystkich, nie trafił ani razu. Malarz tak zamalował naszą bramkę, że bożyszcze wszystkich Hiszpanów, wielki Cristiano był po prostu bezsilny.
W oczach niektórych to był prawdziwy cud. Mało doceniany klub z europy wschodniej pokazał pazur i o mały włos nie wygrał z wielkim Realem. Na przekór malkontentom i niedowiarkom od 0-2 doprowadził do wyniku 3:2, ostatecznie do remisu 3:3. To musi budzić podziw i szacunek. Nawet sam Zidane pozytywnie ocenił legionistów. Wbrew pozorom tym razem nie była to tylko zwykła kurtuazja.
W tym roku przed nami jeszcze dwa ciężkie mecze w Lidze Mistrzów. 22 listopada wyjazdowy z Borussią na Signal Iduna Park w Dortmundzie i 7 grudnia ze Sportingiem, na Łazienkowskiej. Te spotkanie będą prawdziwym egzaminem i testem dla Jacka Magiery. Pokażą, czy zamysł szkoleniowy nowego, zakontraktowanego na dwa lata trenera sprawdzi się w praktyce, czy też wszystko legnie w gruzach i wróci do szarej rzeczywistości.
Póki co pomysły "czarodzieja" Magiery to nowa jakość w drużynie. Gra wreszcie zaczyna się kleić, piłka chodzi po boisku i mecze nie przypominają już bezładnej kopaniny. To budzi nadzieję i zaostrza apetyt na więcej.
Portugalski Spotring tym razem będzie w naszym zasięgu. Nie chcę zapeszać, ale czuję, że Legia sprawi w tych eliminacjach miłą niespodziankę, na pewno strzeli przeciwnikom gola i powalczy o zwycięstwo.
Jedno jest pewne - najbliższe mecze zapowiadają się wyjątkowo ciekawie i zgromadzą przed telewizorami mnóstwo kibiców.
Nawet tych, którzy w ostatnim czasie zdążyli już o swojej drużynie całkiem zapomnieć.
Stara, dobra Legia po latach oczekiwań wreszcie wraca do gry. Znów ma serce do gry, wolę walki i duszę, której nie odbierze jej nawet pusty stadion.
Czekamy na kolejne mecze. Tym razem na arenach wypełnionych szczęściem aż po same brzegi.
2 listopada 2016
Stadion Miejski Legii Warszawa im. Marszałka Piłsudskiego
Legia Warszawa - Real Madryt 3:3
S.H.
Inne tematy w dziale Sport