Nie zdążyliśmy jeszcze zapomnieć akcji jedzenia bananów przed Muzeum Narodowym. Wtedy było to działanie w obronie „wolności sztuki” jak najbardziej popierane przez Siły Postępu.
Ale to już historia. Siły Postępu dały się zwieść Ciemnym Mocom. Jedzenie bananów jest bowiem czynnością wysoce obciachową, nieekologiczną, a wiemy to dzięki pani Katarzynie Lubnauer.
Otóż banany są uprawiane w miejscach, gdzie pierwotnie rosła dżungla, a w niej żyły orangutany. By uprawa była możliwa, należało wyciąć dżunglę, pozbyć się wrednych, wiecznie głodnych małp i posadzić banany.
Pani Lubnauer podzieliła się w wywiadzie radiowym informacją ze słuchaczami, że 6-letnia córka jej znajomych całkowicie zaprzestała z tego powodu jedzenia bananów. Ten paskudny zwyczaj zagraża tym przepięknym stworzeniom.
„Ja uważam, że w kwestii ochrony środowiska, kwestii ekologicznej dzieci mają często więcej oleju w głowie niż dorośli” zapewniła pani poseł. I wypada się zgodzić, że idzie znaleźć takie 6-letnie dziecko i takiego dorosłego, że zacytowane zdanie będzie prawdziwe.
Panią Lubnauer możemy zobaczyć i usłyszeć tutaj, tylko po kiego grzyba było jeść te banany?
A nie lepiej importować je choćby z australijskiego stanu Queensland? Tu nigdy nie było orangutanów!
Inne tematy w dziale Rozmaitości