Jak wiemy w dniu jutrzejszym, Sejm przegłosował ustawę o zmianie statusu ontologicznego Jarosława Kaczyńskiego i uczynił go nieśmiertelnym. Stało się tak pomimo protestów ze strony opozycji, krytycznej ocenie KE ds. nieśmiertelności, pomruków niezadowolenia Departamentu Stanu USA i niejasnego stanowiska Watykanu. Rzecznik rządzącej partii, Prawo i Sprawiedliwość przyznał nawet, że wszelkie stworzenia na ziemi mają żywot doczesny ograniczony czasowo i kiedyś umierają. I że w tym przypadku zarówno Biblia, jak i katechizm Kościoła Katolickiego są jednoznaczne. Tak samo jest z Kaczyńskim. Na czym więc polega jego nieśmiertelność?
Otóż, dopóki ustawa obowiązuje, prezesowi nic się stać nie może: nie wykończy żaden rak, żaden zamach, ale ustawę można odwołać większością 2/3 głosów i wtedy już nie będzie on chroniony nieśmiertelnością. Po tym kompromisie ustawa stała się strawna dla władz kościelnych. Ale nie dla mediów i opozycji.
12 kobiet średnio-starszego pokolenia zmarło na zawał po usłyszeniu, że Kaczor nigdy nie umrze i że nie idzie go dobić. Monika Olejnik dostała tak głębokich zmarszczek, że nie idzie ich zatuszować żadnymi kremami, ani nawet operacją plastyczną. Robert Biedroń został heteroseksualistą i to bardzo jurnym, gania za sekretarkami w wieku od 19 do 66 lat po Urzędzie Miasta Słupska. A Angela Merkel zaszła w ciążę z sunnickim duchownym.
Po kilku latach obowiązywania ustawy Platformersi stali się zjawiskiem tak rzadkim, że pomyślano o ich ochronie. Na terenie Borów Dolnośląskich wydzielono kilka kwadratów lasu, gdzie mogli oni swobodnie wspominać dobre czasy i żyć w zgodzie z własnymi przekonaniami, a nawet ustalać własne, lokalne prawo.
Utworzyli sobie oni rezerwat, w którym – zgodnie z zasadami życia w zgodzie z naturą – nie wycinano drzew, nie zabijano wszy, nie stosowano mydła do mycia, bo to wytwór chemii gospodarczej, nie palono w piecach, ani nawet nie rozpalano ognisk, bo to zwiększało ilość CO2 w atmosferze. I nie myto zębów, bo to zabija bakterie.
Największego pecha miał jednak Grzegorz Schetyna. Po kilku latach okazało się, że jest jedynym Platformersem, któremu nie psują się zęby. I nie dziwota, czemu implanty miałyby ulec próchnicy?
Z ciekawości zajrzano mu więc w paszczę. I specjalna komisja Platformersów Leśnych wydała następujący komunikat:
Biocenoza Grzegorz Schetyna jest sztucznie ukształtowanym przez człowieka, zubożonym otworem gębowym. Zamiast podatnych na próchnicę kości zębów znajdują się tam całkowicie sztuczne implanty. A te nie ulegają próchnicy. Zamiast bogatego życia bakteryjnego powodującego próchnicę zębów, bakterii gnilnych powodujących zgorzel, tak potrzebnych dla naturalnej równowagi między zdrowym a popsutym zębem, mamy martwe i obce Naturze implanty. Jest to poważne i niestety nieodwracalne zubożenie otworu gębowego biocenozy Grzegorz Schetyna.
Początkowo postulowano, by biocenozę Schetyna uśmiercić, bo jednak jego zwłoki staną się dobrym siedliskiem dla rozwoju bakterii gnilnych i innych mikro- i makro- drobnoustrojów.
Zdecydowano się jednak na rozwiązanie kompromisowe. Postanowiono mu powybijać wszystkie zęby. Jakkolwiek i tak nie doprowadzi to rozwoju próchnicy zębów, ale biocenozy bezzębne trafiają się w naturze…
Inne tematy w dziale Rozmaitości