Rok 2029 to był bardzo dziwny rok. Zima była łagodna, choć sucha, a po niej przyszła sucha wiosna. Kwiecień był co prawda chłodny, ale prawie bezdeszczowy, po nim przyszedł ciepły i suchy maj. Już wtedy wybuchło w Puszczy Białowieskiej kilka lokalnych pożarów. Szczęśliwie zostały one opanowane. Niestety wraz z początkiem lata nastały upały, a susza trwała dalej.
A wraz z nią wybuchł pożar, którego nijak nie dało się już opanować. Podgrzewane wysoką temperaturą powietrza i politycznego sporu płomienie trawiły kolejne hektary lasu. Nie było nawet sensu i szans, by walczyć z żywiołem. Wysuszona ściółka, olejki eteryczne żywicznych świerków i sosen działały jak paliwo, ponadto wysokokaloryczne drewno grabowe paliło się długo, a żar palonej grabiny podwyższał temperaturę wewnątrz miejsca pożaru. Tygodniami paliły się wysuszone torfowiska. Wszystko spaliło się na popiół. Jedyne, co dało się zrobić, to oborać puszczę po brzegach, by ogień nie wydostał się poza nią. W październiku cały drzewostan był już spalony, nie przetrwały (z wyjątkami) nawet kikuty drzew. Dopalały się torfowiska. Był wszelako jeden wyjątek. W północno-zachodniej części lasu, jakimś cudem ciągle płynęła woda w jednym z puszczańskich strumieni. Wykorzystała to para bobrów, które szybko zbudowały tamę i maksymalnie ją podpiętrzyły. Utworzyła się tafla wody, a wewnątrz niej smuga olsu i łęgu, gdzie pożar nie miał dostępu. Na tym terenie w stanie zadowalającym strzęp lasu się zachował. Ponadto, w kilkudziesięciu miejscach, tam gdzie las był rzadki, przetrwała roślinność runa o łącznej powierzchni 6,04 ha.
Pod koniec października dopaliła się reszta torfowisk. Bardzo powoli zaczął opadać dym, smród spalenizny był tak straszny, że trzeba było zakładać maski, ale nareszcie można było zobaczyć krajobraz pogorzeliska. Oczom obserwatorów ukazał się pustynny widok z rzadko rozrzuconymi kikutami spalonych drzew o różnym odcieniu szarzyzny, od jasnosiwego do czarnego. Charakterystycznym elementem popożarowego krajobrazu stały się zapadliska w miejscu wypalonych torfowisk, z dużą ilością popiołu. W dobrym stanie zachowały się słupy polsko-białoruskiej granicy, co dobrze świadczy o jej trwałości.
Pomiędzy zachodem a wschodem słońca uważny obserwator dostrzec mógł chichocące młode diabełki, którym dostatek popiołu wyraźnie sprzyja…
Na początku listopada spadł wreszcie długo oczekiwany, lecz spóźniony deszcz. Właściwie nie deszcz, ale mżawka, niemniej siąpiło przez cały listopad i 8/31 grudnia. Z początku teren pokrył się brudną mgłą, lecz z czasem mgła ustąpiła. 9 grudnia zawiał ciepły południowo-zachodni wiatr, spadł rzęsisty deszcz; wiatr i deszcz nareszcie oczyściły powietrze w stopniu zadowalającym, można było oddychać bez masek, poprawiła się przejrzystość powietrza.
Pożar przetrwało 5.19 hektara lasu i 54 małe, wyżej wspomniane strzępy roślinności runa leśnego o łącznej powierzchni 6,04 ha.
Jeśli chodzi o skład gatunkowy ocalonych drzew, to w stanie nieuszkodzonym, lub uszkodzonym nieznacznie przetrwały:
-
664 okazy olszy czarnej
-
102 świerki pospolite (14% zasiedlonych przez kornika drukarza)
-
45 jesionów wyniosłych
-
86 grabów zwyczajnych
-
49 dębów szypułkowych
-
5 dębów bezszypułkowych
-
40 wiązów szypułkowych
-
10 wiązów górskich
-
3 wiązy pospolite (2 typowe, 1 tzw. odmiany korkowej)
-
19 lip drobnolistnych
-
6 wierzb kruchych
-
2 wierzby białe
-
1 mieszaniec wierzby białej i kruchej
-
9 okazów topoli osiki
-
4 drzewiaste okazy czeremchy zwyczajnej
-
25 brzóz brodawkowatych
-
11 brzóz omszonych
-
6 sosen zwyczajnych, w tym 1 pomnikowa o wysokości 31,15 metra
-
1 okaz jabłoni dzikiej
5 klonów zwyczajnych.
Pominięto siewki, bardzo młode drzewa o wysokości poniżej 2447 mm, oraz drzewa znacznie nadpalone, nierokujące nadziei na dalszy, zdrowy rozwój. Nie inwentaryzowano małych krzewów i krzewinek.
Przetrwała 1 para dzięciołów czarnych, która natychmiast zabrała się za konsumowanie kornika drukarza na świerkach, ale dziuplę wyrąbały sobie na owej wysokiej sośnie. Przeżył również pies Adama Wajraka i pchły na nim, a także 1 wpis blogera threeme, krytykujący ministra Szyszkę w formacie pdf drukowany czcionką Arial.
Powołano międzynarodową komisję śledczą, która ustaliła, że przyczyną pożaru była susza i wysokie temperatury powietrza, ale za jego totalny charakter odpowiedzialny jest minister Szyszko, który podniósł temperaturę politycznego sporu do tak katastrofalnych rozmiarów.
Inne tematy w dziale Rozmaitości