W roku 2007 zacząłem pracę w nowym miejscu. Gdy dotarłem na parking w miejscu pracy zaparkowałem samochód w niewłaściwym miejscu. Czemu? Bo nie zauważyłem tablicy typu: „No parking. Delivery only”, czy coś w tym stylu.
Pilnujący parkingu cieć-imigrant z wysp Tonga wyszedł natychmiast z uwagą:
„Can't you read in English?”
O cholera! Muszę przyznać, że rodowici Australijczycy bardzo rzadko zwracają uwagę przybyszom, że coś źle powiedzieli lub przeczytali po angielsku, mimo że muszą tolerować codziennie ludzi, którzy w domu gadają różnymi tonalnymi językami i nigdy nie nauczą się poprawnej angielskiej wymowy, ani nie napiszą poprawnie dłuższego zdania. Chyba że z jakichś względów muszą to zrobić, by się porozumieć.
Przeciwnie, jest to uważane za wieśniactwo.
Takie popisywanie się znajomością angielskiego: „ja umiem, a ty nie” jest cechą wyróżniającą osobników z „obcego kręgu kulturowego”, niestety jest częste wśród bliskich memu sercu naszych zakompleksionych rodaków.
Do cieciów z parkingu rodem z Wysp Tonga dołączył ostatnio bardzo aktywny na Twitterze profesor Wojciech Sadurski, który znalazł okazję do uzewnętrznienia swych wieśniackich kompleksów, a na ofiarę upatrzył sobie pana Roberta Smoktunowicza.
Całość wymiany uprzejmości możemy znaleźć tutaj.
Ponadto Pan Profesor specjalizuje się ostatnio w wyśmiewaniu Jarosława Kaczyńskiego za „obcy krąg kulturowy” Tu również nasz bohater nie omieszka popisać się znajomością angielskiego i uwagą, że umiejętność ta to sposób na przełamanie poczucia obcości kulturowej w jakimkolwiek miejscu.
Co prawda Pan Profesor nie używa polskich znaków diakrytycznych podczas konwersacji z Robertem Smoktunowiczem (drobiazg), ale słowo „poddani” w środku zdania mógłby pisać małą literą, skoro pisze po polsku, a innym wytyka błędy językowe.
Dobra znajomość angielskiego jest rzeczą cenną, wytykanie nieznajomości innym – brakiem kultury i przejawem zakompleksienia, wytykanie tego własnym rodakom kwintesencją (chorej) polskości…
Tak czy inaczej, Pan Profesor udowodnił, że nieobce mu są wszystkie kompleksy współczesnego Polaka tkwiącego mentalnie w epoce PRL-u (i Tongijczyka) w Australii i egzamin z polskości zdał celująco…
Pańską mentalną Ojczyzną, Profesorze jest PRL, Pan stamtąd wyjechał, ale PRL z Pana nie wyjechał nigdy. Dlatego też – jak to zostało powyżej wykazane – Australia to dla Pana obcy krąg kulturowy, a wyzwolenie się z niego (PRL-owskiego) nie wiedzie poprzez naukę angielskiego.
Miejmy nadzieję, że reprezentuje Pan już ostatnie pokolenie takich Polaków…
Inne tematy w dziale Społeczeństwo