Witam po przerwie. Zapraszam na notkę na lżejszy temat niż dotychczas - o tym, dlaczego koncept znany z wielu książek i filmów science fiction, kojarzący się wręcz z przyszłością, jakim jest latający samochód - nigdy nie stał się częścią codziennego życia. Wiele dawniej futurystycznych konceptów stało się faktem. W kieszeniach nosimy potężne komputery, na których mamy dostęp do niemal całej wiedzy ludzkości. Piszący te słowa ma na ręku zegarek, który potrafi mierzyć puls, liczbę zrobionych kroków i dotlenienie organizmu. Czymś strasznym jest dla nas wirus, który jeszcze w połowie XX wieku nie byłby uznany za nic szczególnego. Coraz więcej ludzkich czynności wykonują maszyny, a za pomocą danych pozostawianych przez użytkowników mediów społecznościowych można przeprowadzać badania socjologiczne. Czegoś jednak brakuje. Otóż na naszym niebie nie widać śladu po latających samochodach.
Technologicznie latający samochód jest jak najbardziej możliwy. Skonstruowano wiele modeli, a pierwsze z nich już w pierwszej połowie XX wieku. Henry Ford kilka razy próbował skonstruować połączenie samochodu i samolotu, jednak bez sukcesu. W połowie XX wieku Molt Taylor, inżynier aeronautyki skonstruował Aerocara. Aerocar był przystosowany zarówno do latania, jak i jazdy po drogach. Dostał nawet zielone światło do użytku masowego, jednak łącznie skonstruowano jedynie sześć egzemplarzy... Wynikało to z braku zainteresowania. Podobnie było w kolejnych dekadach. Brak zainteresowania nie był niczym dziwnym. Był wręcz logiczny. Bo o ile latające samochody mogą wyglądać fajnie w "Jetsonach" czy "Powrocie do przyszłości II", o tyle w rzeczywistości sprawiłyby szereg problemów.
Przecież latanie jest bezpieczne. Na pewno?
Ludzie na duże odległości latają samolotami. Współczesne samoloty mają bardzo wysoki poziom bezpieczeństwa. Wypadek z ofiarami zdarza się raz na kilka milionów lotów, a nawet wtedy często wiele osób jest w stanie ujść z życiem. Wynika to jednak z bardzo restrykcyjnej polityki bezpieczeństwa prowadzonej przez linie lotnicze. Po pierwsze, każdy, kto leciał kiedykolwiek samolotem, wie o tym, że przed wejściem na pokład każdy pasażer jest skrupulatnie sprawdzany pod kątem potencjalnej obecności niebezpiecznych narzędzi. Po drugie, stan techniczny samolotu jest sprawdzany przed każdym lotem bez wyjątku. Po trzecie - aby móc pilotować samolot, trzeba przejść długotrwałe szkolenie i uzyskać licencję pilota na konkretny model samolotu (pilot z licencją na Boeingi 787 może latać Airbusami A350 tylko gdy wyrobi licencję na Airbusy A350). Oprócz tego nad tym, by samoloty się nie zderzały, czuwają kontrolerzy lotów (choć nie zawsze udaje się zapobiec takim sytuacjom, np. nad Uberlingen w lipcu 2002 roku). Dla samolotów istnieją też normy eksploatacji, które w każdej profesjonalnej linii lotniczej są starannie przestrzegane.
Porównajmy to sobie do samochodów. Gdy rozejrzymy się idąc ulicą, zauważymy, że stan techniczny wielu samochodów pozostawia wiele do życzenia. Nigdy nie da się wykluczyć, że w pewnym momencie dojdzie do awarii. I o ile awaria na ziemi najczęściej jest relatywnie niegroźna, wystarczy zjechać na pobocze, to gdy nastąpiłaby ona setki metrów wyżej, to zepsuty samochód mógłby spaść na ziemię. Często oznaczałoby to śmierć zarówno pasażerów, jak i osób, na które spadłby zepsuty latający samochód. Jak wspomniałem, by móc pilotować dany typ samolotu, trzeba przejść długie szkolenie. Przy samochodach szkolenie jest krótsze, a zakres dopuszczalnych pojazdów do kierowania dużo szerszy. Oznacza to, że dużo łatwiej zostać kierowcą. Dlatego też samochodów jest nieporównywalnie więcej niż samolotów. W Polsce obecnie rocznie dochodzi do ok. 30 tys. wypadków drogowych rocznie, w których ginie ok. 3 tys. osób. Teraz wyobraźmy sobie, co będzie, gdy dodamy trzeci wymiar. Można śmiało założyć, że liczba ofiar byłaby wielokrotnie większa. Pewną pomocą mogłaby tutaj być kontrola lotów, jednak trudno to sobie wyobrazić przy milionach pojazdów, spośród których spora część pewnie nie miałaby działających systemów komunikacji.
Hałas
Każdy, kto kiedykolwiek był przy autostradzie czy nawet zwykłej drodze przelotowej, zna ten głośny szum, jaki wydają pracujące silniki samochodowe. Każdy, kto był przy lotnisku, zdaje sobie sprawę z hałasu wydawanego przez silniki odrzutowe. Aby wznieść samochód w powietrze, potrzeba dużo większej energii niż przy ruchu na ziemi. Śmiało można więc założyć, że życie w rejonach większych korytarzy powietrznych byłoby nie do zniesienia z powodu ciągłego ryku silników latających samochodów. Spędzanie godzin w otoczeniu hałasu o natężeniu prawdopodobnie przekraczającym 100 dB skutkowałoby uszkodzeniami słuchu.
Wpływ na środowisko
Wspomniany przed chwilą hałas byłby generowany przez silniki czy też śmigła, które musiałyby pracować z dużo większą siłą niż silniki rzeczywistych samochodów. A to oznacza, że musiałyby spalać dużo więcej paliwa. Obecnie ok. 30% emisji CO2 w UE pochodzi z transportu, z czego 3/4 to transport drogowy. Oznacza to, że emituje on ok. 20% całego emitowanego przez kraje unijne CO2. Emisje CO2 z latających samochodów prawdopodobnie byłyby zdecydowanie większe niż ze zwykłych samochodów. Oznacza to, że w świecie z latającymi samochodami zarówno ocieplenie klimatu, jak i jakość powietrza, byłyby problemami większego kalibru niż są w naszym świecie.
Moje przewidywania na przyszłość
Dotychczas nie doczekaliśmy się latających samochodów na masową skalę. Ale nie da się wykluczyć, że w przyszłości stan ten ulegnie zmianie. Jak wspomniałem, jeden z głównych problemów z tymi pojazdami to fakt, że są kierowane przez ludzi, którzy popełniają błędy lub też nie zawsze skupiają pełnię swojej uwagi na kierowaniu pojazdem. Rosnący stopień autonomiczności samochodów może w najbliższych dekadach rozwiązać ten problem. Udało się już w wysokim stopniu zautomatyzować kierowanie samolotem. W nowoczesnych samolotach pasażerskich piloci średnio kierują maszyną przez ok. 4 minuty w trakcie jednego rejsu (co może tworzyć problem zaniku umiejętności ręcznego pilotażu, jak przy rejsie Air France 447). Jest to jednak prostsze niż kierowanie samochodem, a sam proces jest niełatwy do przeprowadzenia. Prawdopodobnie samochody będą stawać się coraz bardziej autonomiczne z upływem lat. Jeśli będą posiadały informację o położeniu innych samochodów, będzie możliwe rozwiązanie kolejnego problemu, jakim są kolizje samochodów. Jak wspomniałem, w powietrzu byłyby one o wiele groźniejsze niż na ziemi. Także problem emisji zanieczyszczeń jest możliwy do rozwiązania, jednak również nie jest łatwy. Silniki elektryczne pracują zdecydowanie ciszej od silników spalinowych oraz nie emitują zanieczyszczeń. Problemem mogą jednak być ciężkie akumulatory. Jeśli jednak znaleziona zostanie efektywna metoda przechowywania energii elektrycznej, również emisja zanieczyszczeń przestanie być problemem. Cicha praca silników elektrycznych pozwoliłaby na pewne ograniczenie problemu hałasu.
Każdy z tych problemów jak na razie jest daleki od rozwiązania. Dlatego też nie spodziewam się pojawienia się latających samochodów na masową skalę w najbliższych dekadach.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Aerocar
Inne tematy w dziale Technologie