„A teraz publiczny zastrzyk nienawiści oraz słowa, które świszczą jak kule…” – tą przeraźliwą informacją, zapowiadającą grozę i wytwarzającą w widzu stosowny nastrój, prezenterka „Faktów TVN” – Anita Werner – okrasiła materiał z informacyjnej ramówki. „Znany reżyser” – Grzegorz Braun – na spotkaniu w klubie Ronina we wrześniu 2012r. (tj. dwa miesiące temu!), powiedział o dziennikarzach „Gazety Wyborczej” oraz „TVN-u”, że dla przykładu powinno się kilku z nich odstrzelić.
Słowa te same w sobie są skandaliczne i nie mieszczące się we współczesnym kanonie debaty publicznej. Bez znaczenia w tej sytuacji jest to, czy „znany reżyser” (gdy Grzegorz Braun nakręcił dokument o współpracy L. Wałęsy z komunistyczną bezpieką – „Plusy dodatnie, plusy ujemne” – nikt nie mówił o nim per „znany reżyser”, lecz co najwyżej per „reżyser kontrowersyjny”) konstruował metaforę, mając na myśli symboliczne ukaranie dziennikarzy za ich nikczemności, czy też w swoim koncepcie formułował zachętę do „działań bezpośrednich”. Faktem jest, że w swoich prelekcjach używa on bardzo ostrego języka, momentami zupełnie już wymarłego dla dyskursu publicznego i niemożliwego do przyjęcia.
Skupmy się jednak na czymś innym. Wczorajsza „setka” TVN-u to klasyczne wydanie Wstępu Do Zgnojenia Człowieka. Telewizja najpierw odpala materiał z news’em, liczącym sobie już ponad dwa miesiące, następnie w sposób selektywny i kłamliwy przedstawia reżysera, by skończyć na konkluzji, że oto wśród środowisk prawicowych (czyli: środowisk pisowskich) rośnie nam kolejny Brunon K., a lada chwila na ulicach poleje się niewinna liberalna krew (co w kontekście zrelacjonowania „Marsz Niepodległości”, jako marszu faszystów dodatkowo wzmacnia bodziec).
Co wiemy o Grzegorzu Braunie? Przede wszystkim to, że jest rewelacyjnym dokumentalistą. Jego dwa tylko filmy („Defilada Zwycięzców” z 2007r. oraz „Eugenika – w imię postępu” z 2011r.) to dzieła zupełnie nowatorskie, sprzedające zawarte w nich naukowe teksty w wersji przystępnej dla widza; jestem przekonany, że dopiero za kilka, kilkanaście lata epoka dogoni dokumenty Brauna, a wielu reżyserów i twórców będzie się uczyła od niego rzemiosła (sporo nt. postaci i twórczości Grzegorza Brauna pisałem ponad dwa lata temu w notce pt. „Posłaniec złej nowiny (jak dla kogo)”).
Tymczasem „znany (dzisiaj) reżyser” nie ma za wiele (wbrew temu co daje się słyszeć z rządowych zagłuszarek) wspólnego z PiS-em. O braciach Kaczyńskich wypowiadał się swego czasu w niewybrednych słowach, nazywając ich „żoliborskimi socjalistami”, co w jego środowisku jest obelgą znaczną; Prezydenta Kaczyńskiego – po tym, jak ten ratyfikował Traktat Lizboński – tytułował „zdrajcą”, a poglądy PiS-u zamykał w stwierdzeniu, że są one wydmuszką. Sam Braun o sobie mówi, że jest tradycjonalistą, konserwatystą i rojalistą. Tym samym, jego zapatrywania polityczne można by umiejscowić gdzieś tak na prawo od Korwina – Mikke, zaraz przy ścianie. Jest to też z pewnością postać bezkompromisowa; za wygłaszane publicznie opinie płacił już nieraz wysoką cenę (jego wspomniany już doskonały dokument o współpracy Wałęsy z SB nigdy nie został wyemitowany; za zlustrowanie prof. Miodka i odkrycie jego powiązań z SB Braun został wyrzucony z pracy z Uniwersytetu Wrocławskiego i skazany przez sąd na kilkanaście tysięcy złotych odszkodowania). Nie trzeba się z wrocławskim reżyserem zgadzać i akceptować jego wszystkich retorycznych wywijasów, ale wypadałoby oddać mu szacunek, zamiast przedstawiać jako drugiego Brunona K., czy też Andrzeja Brejwika w masce.
O co więc chodzi mediom, w tym takim jak TVN? To dość proste. Chodzi im o podtrzymanie wytworzonej w ostatnim tygodniu atmosfery zagrożenia i brunatnienia Polski (zwróćmy uwagę jak późno odgrzano „news’a”). Ale motywacja tych mediów sięga po daleko więcej; im chodzi o stworzenie wrażenia symetrii i utkanie własnego potencjału martyrologicznego; o wykreowanie jakiejś przeciwwagi dla np. mordu politycznego z października 2010r. Zgodnie z zasadą, że już lada chwila brunatni zaczną obijać po mordach durczoków i wsadzać pod ścianą kulkę w łeb rządowym żurnalistom; tak więc musimy zewrzeć szeregi i jeszcze bliżej stać przy władzy i jeszcze donioślej powtarzać „Tusku, musisz!”.
Tymczasem, na przykładzie sprawy Grzegorza Brauna jak w soczewce skupia się cały ogrom hipokryzji, stronniczości i ideologizacji mediów przyjaznych (lub jawnie oddanych) rządowi. Niezbyt mądre słowa reżysera, wypowiedziane na zamkniętym spotkaniu klubu prawicowych sympatyków, rozdmuchiwane są do niebotycznego poziomu. Czy ktoś dostrzegł podobną reakcję tego samego medium w czerwcu 2010r., kiedy to Janusz Palikot (wtedy PO i sztab B. Komorowskiego) stwierdził był, że Jarosław Kaczyński to „wilk, którego należy wypatroszyć” (słowa wypowiedziane w niecałe dwa miesiące po katastrofie smoleńskiej!)? Czy jakiekolwiek media liberalnego miotu wyznaczały sobie wtenczas jasną granicę, żeby łajdaka pokroju Palikota „otoczyć medialnym kordonem” i nie wpuszczać do studia? Tak, aby nie wnosił tam świńskiego ryja oraz podanej na tacce wieprzowej głowy zwierzęcia?
Wszystko wskazuje na to, że nie. TVN i jemu podobni pompowali wówczas Palikota, gdyż pozwalało to jeszcze bardziej demoralizować widza, który tym większą dawał oglądalność, im bardziej był przez dane medium poniżany. Dzisiejsza rządowa humanizda – Tomasz Lis – pisał wówczas, że rola Palikota w skostniałym systemie partyjnym w Polsce jest „ożywcza”, a sam Palikot potrzebny. Jeśli wszyscy dzisiejsi Wielcy Oburzeni, w tamtym czasie nie zdobyli się na moralną przyzwoitość by ukrócić ten Festiwal Odczłowieczania Przeciwnika, to dzisiaj nie mają żadnego – ani moralnego, ani zwyczajnie ludzkiego – prawa rozdzierać szat i bić na alarm.
Zwłaszcza, że i nie ma ku temu wyraźnego powodu.
"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)"
kard. Stefan Wyszyński
sed3ak na Twitterze
Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro!
"The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature".
Abraham Lincoln
"Virtù contro a furore
Prenderà l'armi, e fia el combatter corto;
Che l'antico valore
Negli italici cor non è ancor morto".
Francesco Petrarka
Polecam:
"Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka