Sed3ak Sed3ak
242
BLOG

Budowa państwa prawa, czy tani tryumfalizm?

Sed3ak Sed3ak Polityka Obserwuj notkę 0

Platforma dopięła swego! Pięć lat rządów pozwoliło w końcu tej partii na sformułowanie wniosku o postawienie przed Trybunałem Stanu polityków opozycji i jednocześnie politycznych przeciwników. Stosowny wniosek został złożony dzisiaj do Sejmu; uzasadnienie doń liczy odpowiednio: dla szefa Solidarnej Polski – 31 stron, dla prezesa Prawa i Sprawiedliwości – 8 stron. Hmm… osiem stron uzasadnienia, jako wynik pięciu lat pracy dwóch komisji śledczych, kilkunastu posłów i niezliczonej liczby krzykaczy? Coś mało. Przeglądnąłem to uzasadnienie. Odnieśmy się pokrótce do co bardziej smakowitych jego kąsków.

*

Jak możemy przeczytać: „motywem działania Jarosława Kaczyńskiego jako Prezesa Rady Ministrów, w wyniku którego zostały wydane [sporne] zarządzenia, było uniemożliwienie działalności politycznej i zawodowej przeciwników politycznych partii Prawo i Sprawiedliwość poprzez usiłowanie wykazania, iż w polskim życiu politycznym, społecznym i gospodarczym funkcjonuje rzekoma sieć powiązań polityczno-biznesowo-towarzyskich o charakterze przestępczym (tzw. układ)”. Pięknie, ale czy takie działanie jest deliktem konstytucyjnym? Czy może bardziej programem politycznym, założeniem programowym, albo – bo i tak można uważać – zwykłą kiełbasą wyborczą? Czy zatem nie jest właściwe, aby przy tak formułowanych argumentach to nie sędziowie Trybunału Stanu, acz wyborcy dokonywali ostatecznych wyroków?

Idźmy dalej:

"Co najmniej w dniu 26 lutego 2007 roku oraz 27 marca 2007 roku, jako premier zorganizował [Kaczyński] nieformalne posiedzenia w budynku Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Podczas tych spotkań miały być »podejmowane nieformalnie decyzje procesowe zastrzeżone dla prokuratorów i szefów jednostek organizacyjnych Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego« oraz »przekazywane były pomiędzy ich uczestnikami informacje niejawne z naruszeniem przepisów obowiązującego prawa«”. Rodzi się w związku z tym pytanie, czy spotykanie się premiera ze swoimi ministrami powinno być oceniane przez pryzmat przestępstwa, bądź przekroczenia uprawnień? Czy premier Tusk, spotykający się na spotkaniu w Smoleńsku ze swoją minister zdrowia i szefem kancelarii (również w randze ministra), powinien być za to spotkanie rozliczony postępowaniem przez Trybunałem? Jeśli już Tusk ma się czego obawiać w związku z katastrofą smoleńską, to raczej nie zarzutu o zorganizowanie nieformalnego posiedzenia rządu na lotnisku Siewiernyj.

Jak czytamy, zarzut przekroczenia uprawnień dla J. Kaczyńskiego dotyczy m.in. sprawy zatrzymania Barbary Blidy. W tej kwestii jednak to nie Trybunał Stanu, acz właściwy sąd powszechny powinien wypowiedzieć się, czy zatrzymanie b. posłanki SLD nie urągało cechom „zasadności, legalności oraz prawidłowości”. Dotychczasowe procesy wytaczane w tej sprawie przez najbliższych Barbary Blidy nie znajdowały uznania sądu, co może prowadzić do wniosku, że ABW wiosną 2007r. wykonywała swoje czynności prawidłowo.

*

Motywem przewodnim uzasadnienia wniosku o postawienie prezesa PiS przed Trybunałem Stanu, stanowi wydanie przez niego zarządzeń (konkretnie: zarządzenia nr 138 z 11 września 2006r. w sprawie Międzyresortowego Zespołu do Spraw Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej oraz zarządzenia nr 40 z dn. 19 kwietnia 2007 r. w sprawie Międzyresortowego Zespołu do Spraw Zwalczania Przestępczości Kryminalnej). Wedle autorów wniosku Kaczyński nie miał podstawy prawnej do wydania tego aktu prawnego. Ale czy na pewno?

Żeby w problem się wgryźć należy zerknąć nieco do aktów prawnych regulujących ustrój i funkcjonowanie Rady Ministrów. Są to m.in. Konstytucja, ustawa o Radzie Ministrów oraz Regulamin Pracy Rady Ministrów. Już chociażby pobieżna analiza i wykładania zawartych tam przepisów wskazuje, że Kaczyński mógł skorzystać z wielu przepisów prawnych, aby wydać sporne zarządzenia. Wszystko – jak to w prawie – rozbija się o interpretację.

Ja pozwoliłem sobie na utworzenie jednej, alternatywnej argumentacji, zgodnie z którą: jeśli „Rada Ministrów prowadzi politykę wewnętrzną RP” (art. 146 ust. 1 Konstytucji RP) to w ramach tej działalności „wykonuje ustanowione dla niej w konstytucji i ustawach zadania i kompetencje, rozpatruje sprawy i podejmuje rozstrzygnięcia na posiedzeniach” (art. 2 ustawy o RM); to z kolei pozwala rządowi i premierowi „wyznaczyć ministrowi zakres spraw, w których minister ten działa z upoważnienia”, czy też „żądać informacji, dokumentów i sprawozdań okresowych lub dotyczących poszczególnej sprawy albo rodzaju spraw od ministra, kierownika urzędu centralnego lub wojewody oraz od pracowników urzędów organów administracji rządowej po zawiadomieniu właściwego ministra, kierownika urzędu centralnego lub wojewody Prezesa Rady Ministrów” i w tym celu premier może nawet „zwoływać, brać udział i przewodniczyć posiedzeniom organów pomocniczych Rady Ministrów lub Prezesa Rady Ministrów, bez względu na ich skład i zakres działania; zwoływać posiedzenia, z udziałem właściwych ministrów, kierowników urzędów centralnych lub wojewodów i im przewodniczyć” (tak art. 5 pkt. 1, 2, 4, 5 ustawy o RM). Jak by tego było mało, to na podstawie Regulaminu Pracy Rada Ministrów „w granicach swoich konstytucyjnych i ustawowych kompetencji, rozpatruje sprawy w trybie zapewniającym kolegialne podejmowanie rozstrzygnięć oraz ustalanie i realizowanie jednolitej polityki Rządu” (§ 2). Ot, i powstała jedna z wielu – jak przypuszczam – dozwolonych interpretacji.

Można? Można!

*

Sporne zarządzenia premiera Kaczyńskiego dotyczyło – według mnie – spraw technicznych, mających zapewnić mu bezpośredni nadzór i właściwą kontrolę nad wypełnianiem polityki kryminalnej rządu. W sprawie wszystko rozbije się o właściwą interpretację wyrażenia „koordynowanie i zlecanie działań”; Ryszard Kalisz – jako wytrawny prawnik, twórca polskiej konstytucji a zarazem słaby polityk – postanowił znaleźć na b. premiera cokolwiek. Podpórka merytoryczna wniosku jest żenująco słaba. Wśród prawników dość powszechna jest anegdota, mówiąca o tym, że jak już prawnik nie ma się na co powołać, to odwołuje się do konstytucji i „prawa Unii Europejskiej” (tak jakby, to prawo było monolitem).

Podobnie jest w uzasadnieniu wniosku. Mnóstwo tam prawniczych truizmów, przemalowywania zasady demokratycznego państwa prawa, pokracznej analizy art. 2 i art. 7 ustawy zasadniczej, z których ten pierwszy jest tak wyświechtanym frazesem (a przy okazji pojemną klauzulą generalną), że w zasadzie można pod niego podciągnąć wszystko lub też wszystko z niego wyinterpretować (kiedyś tylko na tej podstawie Trybunał Konstytucyjny utrącił parę przepisów ustawy lustracyjnej).

Kończąc wątek prawny trzeba podkreślić, że do wydawanego przez organy władzy aktu normatywnego, jakim jest zarządzenie, trzeba podchodzić nieco inaczej, niż do innych aktów prawnych. Prędzej to Trybunał Konstytucyjny powinien stwierdzić, czy jego wydanie, treść oraz podstawa były zgodne z konkretną ustawą lub też ustawą zasadniczą. Trybunałowi Stanu naprawdę nic do tego. W uzasadnieniu wniosku znajduje się jeszcze kilka kwiatków. Stwierdza się np. że według b. ministra Janusza Kaczmarka premier Kaczyński przez wydanie spornego zarządzenia „doprowadził do ustanowienia wyższej pozycji prawnej Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro w stosunku do innych ministrów konstytucyjnych i podległych im służb”. Przytacza się również opinię b. Dyrektora Generalnego Biura Śledczego KGP, który stwierdza, że wydane przez Kaczyńskiego zarządzenie doprowadziło do sytuacji, w której „Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji podlegał Ministrowi Sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze”.

Oba zeznania złożono przed sejmową komisją śledczą ds. Barbary Blidy i oba są opiniami świadków. Tymczasem warsztat pracy śledczego powinien w przesłuchaniu świadków skupiać się tylko i wyłącznie na faktach, a nie opiniach. To poważny błąd w sztuce i jednocześnie przesłanka, wskazująca na to, że owa komisja nie była w istocie parlamentarnym organem śledczym, lecz narzędziem politycznym, działającym pod z góry określoną tezę.

Wtop tego rodzaju jest więcej; sugeruje się np. że minister sprawiedliwości miał – poprzez treść zarządzenia – władcze kompetencje nad chociażby ministrem spraw wewnętrznych. Ale przecież w wyniku wydania spornego zarządzenia nie mógł go zdymisjonować, czy też udzielić władczych wytycznych, co się mu sugeruje. Poza tym, czy aby na pewno ministrowie w b. rządzie bardziej, niż na ustrojowych ustawach i konstytucyjnych zasadach, polegali na dwóch zarządzeniach? Ze stwierdzenia J. Kaczyńskiego, zapadłego na posiedzeniu rządowym, w którym mówi on, że jeśli są „stalowe” dowody na winę B. Blidy do powinno się ją „zamknąć”, wnioskuje się, że tym samym b. premier insynuował sobie kompetencję do wydania prokuratorom polecenia służbowego. Czy aby na pewno taki wniosek jest uzasadniony w przypadku zdania wypowiedzianego warunkowo i to nie bezpośrednio w obecności prokuratorów prowadzących sprawę?

*

W uzasadnieniu wniosku o Trybunał Stanu dla J. Kaczyńskiego jego autorzy powołują się na słowa konstytucjonalisty, prof. Wiesława Skrzydły. Miałem tę nieskrywaną przyjemność być swego czasu studentem Pana Profesora; przejrzałem również jego dorobek naukowy. Zacytujmy więc coś w tym miejscu: „W demokratycznym państwie prawnym mają być zabezpieczone nie tylko prawa większości, ale także winien być uznawany głos i wola mniejszości społeczeństwa. Ma to być wszak demokratyczne państwo prawne urzeczywistniające zasady sprawiedliwości społecznej. Konsekwencje zatem jej przyjęcia są ważne dla zagwarantowania zasady pluralizmu politycznego (wolność tworzenia partii politycznych), systemu reprezentacji (demokratyczny wybór przedstawicieli społeczeństwa), form demokracji bezpośredniej (różne postaci referendum) i roli różnorodnych form samorządu społecznego z samorządem terytorialnym włącznie” [Skrzydło Wiesław, Komentarz do Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, Zakamycze, 2002, wyd. IV., s. 2].

Czy wykonywana przez Platformę Obywatelską próba wyeliminowania ze sceny politycznej swojego przeciwnika z wykorzystaniem instytucji Trybunału Stanu, nie kłóci się z zasadą pluralizmu politycznego oraz dostatecznej określoności przepisów prawa? Czy naprawdę na postawie tak dowolnej interpretacji przepisów dopuszczalne jest stawianie kogokolwiek przed jakimkolwiek sądem? Czy próba faktycznego wyeliminowania ze sceny politycznej przeciwnika, nie jest uderzeniem w konstytucyjną zasadę pluralizmu oraz republikańskiej formy rządów; zasadę, zgodnie z którą, poprzednik nie może paść ofiarą tryumfalizmu oraz rewanżyzmu swojego następcy; zasadę, w oparciu o którą przeciwników politycznych się pokonuje, a nie niszczy i odziera z godności?

A może rzeczywiście lepiej, aby kwestię tę rozstrzygnął sąd?

Sed3ak
O mnie Sed3ak

"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)" kard. Stefan Wyszyński sed3ak na Twitterze Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro! "The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature". Abraham Lincoln "Virtù contro a furore Prenderà l'armi, e fia el combatter corto; Che l'antico valore Negli italici cor non è ancor morto". Francesco Petrarka Polecam: "Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka