Sed3ak Sed3ak
2482
BLOG

Hajdarowicz bez blizny.

Sed3ak Sed3ak Polityka Obserwuj notkę 21

Jednoosobowy zarząd spółki Presspublica (właściciela dziennika „Rzeczpospolita”), w postaci Grzegorza Hajdarowicza, przeprowadził egzekucję w swojej gazecie. Polecieli redaktor naczelny – Tomasz Wróblewski, dziennikarz śledczy i długoletni pracownik „Rzepy” – Cezary Gmyz, szef działu krajowego Mariusz Staniszewski i z – ca redaktora naczelnego Bartosz Marczuk. Wszystko przez artykuł pn. „Trotyl na wraku tupolewa”, w którym – jak zauważa Giz z Trójmiasta – zabrakło znaku zapytania.

W zeszłym tygodniu napisałem, że oddaniem się do dyspozycji władz wydawcy „Rzeczpospolitej”, jej naczelny – Tomasz Wróblewski – zachował się honorowo; postąpił bowiem wedle zasady, że to zwierzchnik ponosi odpowiedzialność za działania swoich podwładnych. Niestety, Szef Wszystkich Szefów, a także przełożony Wróblewskiego to honorowe zagranie postanowił wykorzystać i zmieszać z błotem niepokornych dziennikarzy.

Całą sprawę należy ocenić jednoznacznie krytycznie i negatywnie. Pamiętajmy, że Gmyz pisząc swój materiał nie opierał się na pudelkowym portalu, tylko na kilku źródłach, a jednym z nich był prawdopodobnie sam Prokurator Generalny (który później po „męsku” całej rozmowy z dziennikarzami „Rz” się wyparł). Cezary Gmyz tworzył i opublikował artykuł po osobistej rozmowie red. Wróblewskiego z Andrzejem Seremetem, a także po dodatkowym zielonym świetle dla publikacji od prezesa „Presspublici” – Hajdarowicza właśnie (bardzo ciekawie pisze o tym we wczorajszym „Newsweek’u” Michał Krzymowski w artykule »Anatomia wybuchu«). Dlaczego więc właściciel „Rzeczpospolitej” sam nie zrezygnował z szefowania spółce, skoro (rzekoma) kompromitacja gazety odbywała się również przy jego współudziale?

Nigdzie również nie jest powiedziane – i należy o tym nieustannie przypominać – że trotylu na wraku TU-154M nie ma lub nie było. Na potwierdzenie tych informacji trzeba będzie zwyczajnie jeszcze trochę poczekać; niemniej, już w innych gazetach i źródłach otwarcie mówi się, że badania wykonane przez polskich śledczych potwierdziły obecność tego materiału na szczątkach samolotu. Tak więc, czy nie jest prawdopodobnym, że wygodny dla władzy Hajdarowicz skorzystał z okazji i podszeptów Ważnych Ludzi, aby wykończyć resztkę prawicowego dziennikarstwa w głównym nurcie, tak bardzo niewygodnego dla rządu?

Ktoś powie, Gmyz miał okazję się obronić! I tak, i nie. Tajemnica dziennikarska, na którą miał prawo się powołać, w mojej ocenie uchroniłaby go przed odpowiedzialnością sądową pod każdą postacią. Nie chodzi nawet o to, czy dziennikarz „Rz” napisał prawdę, czy też nie. Chodzi o to, że w świetle ważnego interesu społecznego, po zweryfikowaniu źródeł, mógł artykuł o treści takiej jak w materiale z zeszłego wtorku popełnić. Poza tym, żaden dziennikarz śledczy nie jest idiotą i nie ujawnia swoich źródeł, bo tym samym spala swoją wiarygodność i odbiera chleb, tworząc dla swoich informatorów sytuację co najmniej ryzykowną.

Sprawy personalne w „Rzeczpospolitej” ciekawe są jeszcze z innych względów. Na szyi ostała się np. głowa zastępcy red. naczelnego tej gazety – Andrzeja Talagi, pomimo faktu, że dziennikarz ten również był w obiegu dopuszczającym sporny artykuł do publikacji. Ba, Talaga nagrał nawet wideobloga, na którym w sposób wyważony, ale potwierdzający tezy Gmyza, żyrował stanowisko redakcji. Czyżby zatem kolesiostwo i możliwość obstawienia redakcji wygodnymi dla władzy ludźmi zwyciężyła w procesie selektywnej „sprawiedliwości”? I to w sytuacji, w której pozostałym pracownikom wręcza się dyscyplinarki (chociaż np. Gmyz zasugerował rozwiązanie umowy o pracę za porozumieniem stron; a swoją drogą sytuacja materialna b. dziennikarza „Rzepy” i perspektywy zawodowe są na dzień dzisiejszy naprawdę bardzo trudne)? Jeśli tak, to wczorajsza decyzja szefostwa „Presspublici” nie może być nazwana inaczej, niż tylko zalegalizowaniem kurestwa.

Każdemu zdarza się w swojej pracy zawodowej czasami zagalopować za daleko. Nierzadko samemu będąc bez winy, potrzeba ponosić odpowiedzialność za podwładnych; bardzo często za złe decyzje szefostwa po głowie dostają pracownicy „z dołów”. To się zdarza. Praca dziennikarza, podobna jest do tej fachu rycerza, który musi swoimi cnotami dzień w dzień toczyć walkę o wartości wpisane w wyznawany przez siebie etos; o prawdę, o wiarygodność, czy o prawo obywateli, do informacji o przestrzeni publicznej.

W tej walce, jak to w walce, nie wszystkie boje są udane, zdarza również i w potyczce polec, poharatać, albo poszramić bliznami. Jest nawet takie powiedzenie, że „rycerz bez blizny, to k**as nie rycerz”.

Grzegorz Hajdarowicz po zeszłotygodniowym zamieszaniu pozostał bez blizny.

Sed3ak
O mnie Sed3ak

"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)" kard. Stefan Wyszyński sed3ak na Twitterze Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro! "The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature". Abraham Lincoln "Virtù contro a furore Prenderà l'armi, e fia el combatter corto; Che l'antico valore Negli italici cor non è ancor morto". Francesco Petrarka Polecam: "Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka