Zaproszony na wczorajsze spotkanie z posłem Januszem Palikotem w lubelskim hotelu „Victoria” poszedłem bez wahania. Raz, że wykonywałam swoje zobowiązania grzecznościowe; a dwa – spotkanie w założeniu poświęcone miało być utworzeniu i wspieraniu przez organy państwowe systemu bezpłatnego poradnictwa prawnego na terenie całego kraju. Miało, bo niedzielne popołudnie zamieniło się w rytualną czerwoną mszę lewicowego kościoła, gdzie o swoim objawieniu opowiadał Mesjasz, a wyznawcy odprawiali ideologiczne „czary – mary”.
*
Na dzisiejszym meetingu poświęconym problematyce aktywizacji kobiet i konwertowania ich na lewicowość (również w Lublinie) powtórzono w zasadzie wczorajsze dogmaty. „Aborcji i in vitro chce większość społeczeństwa”, „chcemy wojny światopoglądowej”, konkordat i ustawa z 1993r. to „uleganie dyktatowi Kościoła katolickiego”. Ruch Poparcia Palikota to chyba pierwsza na polskiej scenie politycznej partia, która tak wyraźnie chce wykreować konflikt społeczny i rozedrzeć i tak już za głęboko sięgające podziały. A jak mawiał klasyk, poglądy mają konsekwencje.
Palikot w uprawianiu polityki kieruje się w pierwszej kolejności skandalem. Inne narzędzia (polityka gabinetowa, insynuacja i plotka, siła wynikająca z zaplecza politycznego i społecznego), stosuje on niejako zastępczo, albo nie stosuje wcale. W czasie ubiegłorocznej kampanii wyborczej Palikot np. – powodowany chęcią zagrania na hipisowskich reminiscencjach młodych – nawoływał do prowadzenia „antyamerykańskiej polityki zagranicznej”. W języku współczesnej polityki takie operowanie słowami (które – przypomnijmy dla ścisłości – funkcjonują jako realne narzędzia) są niedopuszczalne. Można powiedzieć więcej, Palikot szemrając słowem w ten sposób wykazuje się kompletnym brakiem odpowiedzialności. A bez tej cechy ciężko doprawdy jakiekolwiek polityka uznać za poważnego. Nie bez kozery irlandzki „The Irish Times”, komentując w zeszłym roku wybory parlamentarne w Polsce stwierdził, że trzecim rozgrywającym na polskiej scenie politycznej jest „clown”.
- Jednego mi moi wyborcy nie wybaczą: poparcia dla PiS i wspierania (Jarosława) Gowina – przekonywał wczoraj na spotkaniu w Lublinie Palikot. Z retoryki szefa Rucha Własnego Imienia idzie wyprowadzić pewną prawidłowość; skądinąd sensowne hasła gospodarcze (konieczność wypromowania narodowej marki, stawianie na innowację w gospodarce – patrz: otwarcie się na handel przez Internet, polityka państwowa nastawiona na stymulowanie spółdzielczości), opatrzone są nie do przyjęcia dla ogromnej części społeczeństwa sferą słowa. Wspomnieć wypada chociażby niedawne wygłupy polityków RPP w klipie, w którym poseł – gej Robert Biedroń kpił sobie z tak ważnej dla rzesz Polaków przysięgi małżeńskiej.
*
Palikotowi nie można odmówić paru rzeczy; wielkiej zręczności w kreowaniu swojego wizerunku (hasła gospodarcze mógłby głosić nie tylko z perspektywy zdegenerowanego lewaka, ale równie dobrze jako angielski konserwatysta, pragmatyczny syndykalista czy też centrowiec), doświadczenia w stworzeniu własnego przedsiębiorstwa i przede wszystkim – pieniędzy. Pamiętajmy jednak, Palikot wybrał drogę politycznej przepychaczki i demagoga; jego najsensowniejsze nawet hasła ekonomiczne i społeczne nie przebiją się przez wrażenie, jakie wykreował trzymając w ręku gumowego sobowtóra.
Dlaczego demagog? Na wczorajszej konwencji (wyborczej?) nie zabrakło niczego; nie było tematu którego w niewiele ponad godzinnym wystąpieniu nie liznąłby lider Ruchu Własnego Imienia. Aborcja – oczywiście tak, Kościół – oczywiście nie. Przyrost naturalny – „nie oszukujmy się, przy takim stylu życia, przy pewnych wypracowanych wzorcach kulturowych, przyrost naturalny nie będzie większy”. Przypomnijmy, chwilę wcześniej Palikot mówi o potrzebie stosowania (a nawet subsydiowania) przez państwo środków zmniejszających przyrost naturalny. A potem…? Potem Palikot chce ciąć składkę na FUS. Jak to połączyć ze zmniejszającą się liczbą Polaków w wieku produkcyjnym? Przez imigrację? Skąd – zapytają heretycy spoza tej czerwonej liturgii? Z Azji - odpowida Palikot. Nie mam pytań.
Czy można sobie wyobrazić bardziej represyjne rozwiązanie niż to, że ktoś idzie do więzienia za decyzje niezgodne ze światopoglądem jakiejś grupy? – zapytuje Palikot. A jednocześnie środowisko będące jego politycznym zapleczem chce karać za „mowę nienawiści” i to tylko prawicową część społeczeństwa. Krytykuje Palikot Platformę za to, że jej metody sprawowania władzy nie różnią się od metod PiS-u; nie dodaje, że w Partii Własnego Imienia jest krócej, niż był parlamentarzystą partii-matki. Chwali PO za to, że przez „zredukowanie obciachu”, jacy Kaczyńscy rzekomo zrobili zagranicą, Polska może dzisiaj tanio sprzedawać obligacje. Stosuje więc Palikot jawną demagogię, wmawiając swoim czcicielom, że poziom rentowności obligacji zależy od estetycznego wizerunku władzy, a nie od takich drobnostek jak dług publiczny (wyrolowany przez Tuska i Rostowskiego do rekordowych wartości), kondycja finansów publicznych, poziom zawansowania technologicznego gospodarki itp.
- Pozycja Kościoła (katolickiego) w Polsce powoduje niski poziom zaufania społecznego, czego nie ma np. w Irlandii – przekonywał wczoraj na spotkaniu poseł. – Potwierdzają to wszystkie szkoły socjologiczne – dodaje. No cóż, twórca socjologii – Max Webber – stwierdził, że spośród wszystkich społeczności religijnych, to właśnie katolicy są najbardziej zbici i cechują się wysokim poziomem zaufania. I a propos, w Irlandii oprócz wyspiarskiego charakteru państwa, śmiesznego angielskiego akcentu i wszechogarniającej zieleni, istnieje również cały szereg innych czynników (w tym historycznych), które odróżniają ten kraj od Polski i Polaków. Aha – i jeszcze jedno – pozycję ustrojową Kościoła wykreował w Polsce prorok środowisk lewicowych – gen. Wojciech Jaruzelski, co było ceną za bezkrwawe oddanie władzy.
Najgorsze, że z niedzielnego spotkania z Januszem Palikotem uderzało przeświadczenie, że człowiek ten w swoje momentami brednie autentycznie wierzy. Że za chwilę, pomiędzy wspominaniem o zaoraniu Kościoła katolickiego, a potrzebą umieszczenia automatów z prezerwatywami w żłobkach, padnie jakby wynikające z racjonalnej argumentacji hasło, że „nie da się wybudować w Polsce kilkuset kilometrów autostrad bez zachodnioeuropejskiego poziomu rozwodów i swobodnej skrobanki”…
*
Spotkania, takie jak to wczorajsze uznać należy jednak za wartościowe; dają one np. okazję do poznania politycznej kuchni bez pośrednictwa mediów. Podobno – jak przekonuje Palikot – w tym tygodniu rząd uchyli rozporządzenie ministra Gowina, reorganizujące system sądów rejonowych w Polsce (Rada Ministrów ma takie konstytucyjne uprawnienia). Tak twierdzi ten polityk w jednej w chwili, tylko po to, żeby zaraz potem z rękawa wyciągnąć kolejne insynuacje; „pozycja Jarosława Gowina w rządzie jest taka mocna, gdyż trzech najbardziej konserwatywnych posłów w PO (Gowin właśnie, Żalek i Godson), daje koalicji większość w Sejmie”. Po co w takim razie miałby Tusk iść na konfrontację z własnym ministrem, jeśli przy niesprzyjających sondażach wisi nad nim pastwa rządu mniejszościowego? Ale to polityka, a plotka – jak zauważono powyżej – jest w niej silnym narzędziem.
Ostatnie sondaże pokazują, że Ruch Poparcia Palikota dołuje w sondażach (w najlepszym razie można powiedzieć, że Ruch ugrzązł niewiele ponad progiem wyborczym); jego retoryka staje się zaś nie do zaakceptowania dla większości społeczeństwa. Sam Janusz Palikot dokonał ostatnimi czasy sztuki niebagatelnej – wyprzedził Jarosława Kaczyńskiego w sondażach społecznej nieufności. Dla Palikota przestrogą powinny być losy lewicowych mikrougrupowań (tj. Zieloni 2004, Racja PL, Partia Kobiet etc.), które – jak pokazała historia – zdobywają poparcie jedynie w gronie jej członków i najbliższej rodziny. Przy dalszej eskalacji demagogii, obudowywania partii Odwróconymi Oszołomami ze średnią wieku na poziomie radzieckiego politbiura, czy też odwoływanie się w swoich działaniach do brukowych spektaklów politycznych, RPP legnie na katafalku polityki prędzej, niźli jej duchowi spadkodawcy.
"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)"
kard. Stefan Wyszyński
sed3ak na Twitterze
Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro!
"The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature".
Abraham Lincoln
"Virtù contro a furore
Prenderà l'armi, e fia el combatter corto;
Che l'antico valore
Negli italici cor non è ancor morto".
Francesco Petrarka
Polecam:
"Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka