Wolta Jarosława Kaczyńskiego, co do wystawienia swojej kandydatury w mających odbyć się za trzy lata wyborach prezydenckich może zaskakiwać. I to raczej in minus, niż in plus. Pomimo oficjalnych zapewnień, że w uznaniu głosów zachęty płynących ze strony zwolenników Prawa i Sprawiedliwości prezes zdecydował się na przeorientowanie, wydaje się, że prawda jest kapkę inna.
Casus Unii Wolności z 2000r. pokazuje, że licząca się na scenie politycznej partia (a UW w tamtym czasie cieszyła się kilku-, kilkunastoprocentowym poparciem), nie wystawiając własnego kandydata w wyścigu po urząd głowy państwa, skazuje się automatycznie na marginalizację. Oczywiście PiS z pewnością namaściłby kogoś w zamian za Kaczyńskiego. Niemniej, logika konstruowania partii przez jej szefa wskazuje już dzisiaj na to, że ugrupowanie to musiałoby ograniczyć się w swoim wyborze do kiepskiej maści ogiera ze stajni błaszczakowsko-kuchcińskiej. Z takiego zastępu niewiele dobrego mogłoby dla partii wyniknąć; zmiana decyzji przez jej szefa wydaje się być zrozumiałym zagraniem ochronnym.
Problem polega na tym, że nisza, w jakiej zakotwiczył się prezes PiS, nie wskazuje na to, że sędziwy już Kaczyński umniejszy w niewielkim chociaż stopniu swój elektorat negaywny. Tymczasem, urząd prezydenta RP w polskich uwarunkowaniach to głównie rola zbierającej zewsząd laury przystawki, przyklepującego podesłane z parlamentu ustawy notariusza, czy ewentualnie (co szczególnie widoczne było przy prezydenturze Aleksandra Kwaśniewskiego i w niemniejszym stopniu przy prezydenturze obecnej) namiestnika godzącego grupy interesu spod ciemnej gwiazdy. Krótki wyłom w tej materii, przypadający na okres lat 2005-2010, tylko potwierdza tę prawidłowość.
Zagranie Kaczyńskiego oceniać należy jednak negatywnie. Po pierwsze, idea dwóch płuc prawicy (dwóch partii prawicowych tworzących alternatywę dla rządzącej szajki) jak widać działać może prawidłowo tylko wówczas, gdy monopol na podłączanie doń respiratora ma prezes PiS. Po drugie, kolejna wolta Kaczyńskiego raczej nie przysporzy mu elektoratu centrowego, a prędzej odebrana zostanie jako niezrozumiałe dla niewtajemniczonych dziwactwo i niestałość. Po trzecie wreszcie, cieszący się sporo większą popularnością osobistą Ziobro, w walce o najwyższy urząd w państwie z poparciem PiS, byłby dla Bronisława Komorowskiego przeciwnikiem, od ciosów którego mógłby on wąchać glebę.
Zamiast więc spodziewanego w 2015r. wyrównanego pojedynku bokserów wagi ciężkiej, znów będzie to naparzanie seriami w narożniku. Kaczyńskiego, boksera wytrawnego, kolejne wypunktowanie, ani nie wzruszy, ani bynajmniej nie zabije. Jednak jeśli w wyniku tej samej walki swój tytuł utrzymać ma polityk pokroju Bronisława Komorowskiego, to przed prężeniem muskułów wpierw zastanowiłbym się nad obraniem nieco sprytniejszej strategii.
"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)"
kard. Stefan Wyszyński
sed3ak na Twitterze
Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro!
"The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature".
Abraham Lincoln
"Virtù contro a furore
Prenderà l'armi, e fia el combatter corto;
Che l'antico valore
Negli italici cor non è ancor morto".
Francesco Petrarka
Polecam:
"Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka