Sed3ak Sed3ak
684
BLOG

Ja zrobić podLIS wprost?

Sed3ak Sed3ak Polityka Obserwuj notkę 6

W nocy na moją pocztę przyszedł newsletter tygodnika „Wprost”, czyli gazety nazywającej się tak samo, jak kiedyś porządny periodyk. Z wstępniaka p.o. dziennikarza – Tomasza Liza (a może lepsze byłoby określenie „dziennikarza PO”): „Na naszych oczach dokonuje się, niemal już się dokonała, transformacja naszego narodowego charakteru. Oto naród przez stulecia pełen raptusów, skłonnych do często pięknych, ale nie zawsze mądrych działań, staje się na naszych oczach narodem, którego cechą wyróżniającą jest umiar (…) Otóż większość Polaków nie ma już najmniejszej ochoty, by być Chrystusem narodów, by cierpieć za miliony, by składać jakąkolwiek ofiarę na ołtarzu czyichś chorych obsesji. Ogromna większość składa ofiarę nie na ołtarzu, ale na talerzu ojczyzny. Czyni to tak, jak robią to normalne społeczeństwa w normalnych krajach – pracując i płacąc podatki. To nie żaden skutek skundlenia i tumiwisizmu ani ogłupienia i marazmu, jak sugerują niektóre PiS-maki. Nie, to jest po prostu skutek działania rozumu (…) Nawet te gigantyczne tłumy w galeriach handlowych pokazują, że także w skali masowej działamy racjonalnie – pomagamy przetrwać gospodarce i tym samym sobie. Umiar, racjonalizm i odpowiedzialność to za mało, by zbudować nowy model patriotyzmu, ale to naprawdę bardzo wiele”.

Obrzydliwy antypisowski paszkwil i słowotok. Stronniczy, skrajnie zohydzający jedną opcję, a gloryfikujący drugą. Innymi słowy, standard pracy rządowego funkcjonariusza, który musi przecież w jakiś sposób pomóc przetrwać kierowanej przez siebie gazecie (a wykup reklam przez spółki Skarbu Państwa to istotna pozycja w dziale przychodów rządowego tygodnika). Pomijam oczywistą durnotę, jaką jest pisanie przez Liza o tym, że Polacy kochają swój kraj i jego gospodarkę, w związku z czym wspierają ją zakupami (zastawionymi lichwiarskimi „chwilówkami”; oj, o tym red. Liz nie napisał). Polacy robią tak od dawien dawna. Podobnie zachowywali się nawet w okresie „reżymu kaczystów”, tj. w latach 2005 - 2007. W tym roku wydadzą na święta więcej, bo ceny podstawowych produktów poszły w górę (wzrósł VAT, wysoka jest inflacja). A że poziom przeciętnego wynagrodzenia w zasadzie stoi w miejscu, czyż lapsus taki godny jest pióra „superwyktora”? Przypomnijmy w uzupełnieniu więc, że rok do roku płace nominalne wzrosły o 4,4%, czyli mniej niż wynosi poziom inflacji (prawie 5%). Tymczasem w tej samej skali konsumpcja wzrosła już o ponad 11%. Ups…

Czy takie dziwaczne zachowanie rodaków, w którym pomimo zahamowania tempa wzrostu wynagrodzeń, podwyżki podatków, wzrostu inflacji, zamiast oszczędzać Polacy wydają na potęgę, bo „ktoś im zapomniał powiedzieć, że jest w Polsce kryzys” jest racjonalne? Czy „jest to po prostu skutek działania rozumu”, czy też budowanie „nowego modelu patriotyzmu”? Szczerzę wątpię. W sobotę miałem okazję w podobnym co lizowy wstępniak duchu oglądać reportaż „Faktów TVN” (po raporcie Fundacji Batorego nazywanej przez mnie „rządowym głosem w Twoim domu”). Polacy kupują na potęgę. „Biedny, czy bogaty – Polak zawsze kupuje na raty”. Jeszcze pod koniec sierpnia media donosiły, że „Polacy kupują mniej w ratach”, by już na początku listopada wrócić do znanej pieśni „Polacy coraz chętniej kupują na raty”. „Kryzys, kochana pani, jaki kryzys?!” – mówi zapytany przez najętą reporterkę wąsaty rozmówca, wynoszący w koszyku z supermarketu świąteczną plazmę.

Z czego to się bierze? No właśnie z tumiwisizmu, braku racjonalnego myślenia, rozpasania eurograntami i ogólną narodową bezmyślnością, w której „za premiera Tuska się je, pije i nie drażni Ruska”. Jak tylko okazało się, że Polakom żyje się lepiej, niż kiedykolwiek licząc do 300 lat wstecz; jak tylko do kraju spłynęło grubo ponad bilion (to nie pomyłka) złotych środków pieniężnych (w postaci dopłat bezpośrednich, funduszy strukturalnych i spójnościowych, pieniędzy przesłanych zza granicy, łatwych kredytów) to piekła nie ma, hulaj dusza; „broń pewna, żona gładka - rozkosz doczesna” (to bynajmniej nie zawołanie modernistów). Ostatnimi czasy posłowie musieli zmienić nawet ustawę o kredycie konsumenckim, gdyż imbecylowaty narodowy nawyk kupowania co popadnie wiązał się z nadużyciami banków i instytucji kredytowych. Jeśli zaś wahadło odbije w drugą stronę, to klęską, pomór i pożoga; sam Pan Bóg się na nas uwziął i Najświętsza Panienka wypięła.

Jeszcze do 2007r. Polacy byli obskurantami, przetrąconymi przez narodowo-katolicką pieśń przeszłości, którzy nie mogą nie wybierać demagogów. W 2010r. ci sami Polacy z felietonu Liza dawali się zawładnąć „demonami patriotyzmu”, okalając się „flagami biało-czerwonymi” i uprawiając kult zmarłych. Ci Polacy, co prawie Jarosława Kaczyńskiego uczynili prezydentem, już dzisiaj są narodem dojrzałym, którym nie jest potrzebna niepodległość i własne państwo (a przynajmniej nie chcą o tym słuchać). Tak niedojrzałe narody jak Brytyjczycy, Francuzi, Niemcy, czy Skandynawowie ciągle jeszcze nie mogą własnego państwa odpuścić; i przy okazji nie kupują na krechę, tylko w czasie kryzysu gospodarczego ciułają grosz do grosza.

Wszelkie dostępne statystki podają, że nastawienie Polaków do płacenia podatków nie zmieniło się na przełomie lat i nadal bliżej nam do „modelu greckiego”. Tzn. lubimy oszukiwać własne państwo, wymuszać świadczenia i ukrywać dochody. I to niezależnie od tego, czy rządzą „niektóre PiS-maki”, czy Niegasnące Słońce Peru. A jednocześnie przychodzi żyć Polakom pod koniec roku 2011 w kraju, w którym benzyna podchodzi pod 6 zł/litr (pięć lat temu szydzono, że dalsze rządy Kaczyńskiego, doprowadzą ceny paliw do 5zł/litr – sic!), w którym buduje się najdroższe drogi w Europie (i autostrady, na które przeciętny zjadacz chleba nie będzie miał gotówki, by wykupić winietę), w którym likwiduje się kolejne oznaki cywilizacji w mniejszych ośrodkach, tj. sądy, dworce, posterunki policji, szpitale, przychodnie (w zeszłym miesiącu z mojej rodzinnej miejscowości na wschodzie Polski zlikwidowano połączenie do Wrocławia; teraz można tam dojechać najszybciej przez Kraków lub Warszawę). To ta sama Polska, jakże niezauważalna dla kogoś, siedzącego na ostatnim piętrze wieżowca, w obijanym fotelu i sterylnym gabinecie redaktora naczelnego rządowego periodyku.

Marcin Król, dawny właściciel „Wprost”, zapytany o to, jak się czuje po sprzedaży gazety, widząc jej obecny kurs, odpowiedział, że czuje się tak, jakby jedną córkę oddał do burdelu. Patrząc na dotychczasową „linię redakcyjną” lizowego tygodnika, można powiedzieć, że w słowach Króla jest i tak sporo umiaru. Wstępniaki takie jak ten dzisiejszy nie są godne szanującego się dziennikarza, ale z pewnością godne są redaktora Liza.

Sed3ak
O mnie Sed3ak

"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)" kard. Stefan Wyszyński sed3ak na Twitterze Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro! "The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature". Abraham Lincoln "Virtù contro a furore Prenderà l'armi, e fia el combatter corto; Che l'antico valore Negli italici cor non è ancor morto". Francesco Petrarka Polecam: "Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka