Niesforni rosyjscy internauci wymierzyli pstryczka w nos Jednolitej Rosji i opublikowali w Internecie nagrania, jak członkowie tamtejszych komisji wyborczych, czy też zwykłe lokalne szaraczki ordynarnie „dodają głosów” rządzącej Rosją partii (podaję za tvn24.pl). Albo podkładają do wyłożonych kart karty przygotowane zawczasu, albo dopisują na tych pustych krzyżyki za (w tym wypadku) pacjentów i pensjonariuszy szpitali, albo zwożą ekipę, aby ta dała głos. Co głowa to pomysł. A Rosjanie, co trzeba im uczciwie przyznać, pomysłowi są niezwykle.
W tym samym czasie polski minister spraw zagranicznych oznajmia urbi et orbi, że (zacytuję, bo mało kto uwierzy): „Jeśli już mowa o niemieckiej hegemonii, to przypominam, że to Jarosław Kaczyński przez telefon negocjował traktat lizboński, a ratyfikował go Lech Kaczyński. Przypominam, że dał on Niemcom większą siłę głosu w Parlamencie Europejskim niż poprzedni nicejski, wynegocjowany przez premiera Jerzego Buzka”. Innymi słowy, wczoraj PiS był winny temu, że zepsuł nasze relacje z sąsiadami (bo startował do nich z siekierą). Dzisiaj jest winny tego, że wzmocnił Niemcy kosztem Polski. A jutro? Kto wie, może okaże się, że Kaczyńscy odpowiadają za Holocaust i Erpel-Birkenau KL.
Radosław Sikorski (pseud. „Radek”) to bez wątpienia figura groteskowa. Przyjrzyjmy się – z racji uczciwie przeprowadzonych wyborów parlamentarnych w Rosji – co nt. naszych wschodnich sąsiadów opowiadał w czasie posmoleńskiego pojednania nasz minister. Niech będzie to probierz trzeźwej oceny stosunków międzynarodowych szefa dyplomacji. „Mamy relacje z wieloma krajami o odmiennych systemach politycznych. Im bliżej naszych granic, tym bardziej powinniśmy kierować się wartościami, a nie tylko interesami. Dlatego cały czas zachęcamy do przestrzegania demokratycznych standardów. Upominają się o to też sami Rosjanie, ale na razie jest tam inna korelacja sił społecznych niż u nas” [w:] „Z Rosją mamy na czym budować” („Gazeta Wyborcza” 6 grudnia 2010r.). Sikorski zachęca, a jak przekonuje nas przez ostatni tydzień „Wyborcza” cała Europa mówi Sikorskim. No i Rosjanie posłuchali naszego „Radka”. Tam panie demokracją to pełną parą! A i Radek dużo może.
Inny cytat z klasyka („1 września – lekcja historii”; „Gazeta Wyborcza”, 30 sierpnia 2009r.): „Rosja od bez mała 20 lat idzie drogą prób modernizacyjnych i demokratyzacyjnych, które - jak mamy nadzieję - uczynią z tego kraju równie wiarygodnego partnera i przyjaciela”. Nie przymierzając, wczorajsza lekcja demokracji w rosyjskim wydaniu powinna być chyba dla Polaków przestrogą, z jakimi „wiarygodnymi partnerami i przyjaciółmi” idzie się nam zadawać. Chociaż sami zainteresowani (a raczej ich prezydent) widzi to inaczej: „Staramy się dziś rozwijać nasze jeszcze daleko nie doskonałe instytucje demokratyczne, staramy się zmienić gospodarkę i system polityczny. W istocie rzeczy kontynuujemy ten kurs, który był obrany 150 lat temu (…) Wolność jest lepsza od braku wolności!" (Dimitri Miedwiediew; marzec 2011r.). Panie prezydencie, jesteście już niewiele dalej na drodze do demokracji, niż 150 lat temu. Głowa do góry!
Ale pochwała rosyjskiego układu władzy, z czekistami u steru i marionetką Dymitrem na przedzie, wcale nie ogranicza się tylko do wystąpień ministra Sikorskiego. Na użytek „pojednania polsko-rosyjskiego” „Gazeta Wyborcza” tuż po 10 kwietnia przeprowadziła cały tkliwy serial, składający się z czołobitnych panegiryków i laudacji na cześć naszych wschodnich sąsiadów. Naród rosyjski i naród polski tego nie potrzebowały – Polacy i Rosjanie nie żyją między sobą w nienawiści. Problem tkwi w mentalności rosyjskiej klasy przywódczej. A przedstawienie zafundowane po Smoleńsku przez redaktorów z Czarskiego Jaru tylko uwierzytelniało Putina i jego KGB-owskich hyclów w oczach opinii międzynarodowej. Spójrzmy na tytuły tamtych artykułów: „Coś drgnęło w naszych sercach” (Adam Michnik; 15 kwietnia 2010r.), „Serce Rosjan i wielka szansa” (Adam Rotfeld; 18 kwietnia 2010r.), „Nie mówcie mi, że pojednanie nie jest możliwe. Spytajcie Polaków” (Roger Cohen; 17 kwietnia 2010r.), „Dziękujemy wam, bracia Moskale” (Marcin Wojciechowski; 12 kwietnia 2010r.), „Rosji spasiba!” (Mirosław Czech; 14 kwietnia 2010r.); „Nadchodzi koniec kłamstwa katyńskiego” (Aleksandra Klich; 18 kwietnia 2010r.). W porządku, wystarczy. Zaczyna mdlić. Po raporcie MAK i „śledztwie smoleńskim” te tytułu brzmią jak jakiś podły dowcip.
Wróćmy jednak do wyborów z wczoraj. Adam Michnik w „Wyznaniach antysowieckiego rusofila” ("Gazeta Wyborcza"; 4 października 2010r.) napisał: „W Polsce do ostatniej chwili przed wyborami prezydenckimi nie wiemy, kto wygra. W Rosji wiadomo to na miesiąc przed głosowaniem. Dlatego uważam, że przyjechałem do Moskwy z demokratycznego kraju. W Rosji nie ma dziś demokracji, ale miękki, liberalny autorytaryzm. Ale są w Rosji demokraci. Nie sposób sobie wyobrazić kraju demokratycznego bez demokratów. Na tym opiera się mój optymizm. A jako polski patriota i antysowiecki rusofil życzę Rosji jak najlepiej”. Demokratów w Rosji starczyło na jakieś 3% (według oficjalnych wyników). Życzenia honorowego redaktora naczelnego "Wyborczej" nie znalazły odzwierciedlenia w rzeczywistości. Michnik nadal jest rusofilem, a Rosja nadal nie jest demokratyczna. Więc constans.
To kolejny przykład złego ulokowania politycznego kapitału ze strony dziennikarzy „Wyborczej”. Zazdroszczę niekiedy samym zainteresowanym niesamowicie wygimnastykowanego intelektu. Zdolnego w jednej chwili bić pokłony przed Rosjanami, by w potem, na łamach tej samej niby gazety pisać o Rosji tak, jak ona wygląda w rzeczywistości. Zacytujmy więc „Wyborczą” raz jeszcze (ostatni raz!), tym razem powołując się jednak na pióro samego Rosjanina, jakże pragmatycznie oceniającego swoją macierz współcześnie: „Reformy demokratyczne nie zbudowały stabilnego społeczeństwa obywatelskiego, »rozluźnienie inicjatywy« doprowadziło do krachu sowieckiego systemu gospodarczego, ale nie zbudowało cywilizowanej gospodarki rynkowej. Normy demokratyczne są dziś cyniczniej lekceważone niż w czasach ZSRR, a gospodarka końca lat 80. wydaje się modelem technicznej doskonałości w porównaniu z dzisiejszą”. (Władisław Inoziemcew; „Modernizacja i Demokracja”; „Gazeta Wyborcza”; 11 stycznia 2011r.).
A teraz – redaktorzy z Czerskiej – możecie przejrzeć się w lustrze.
"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)"
kard. Stefan Wyszyński
sed3ak na Twitterze
Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro!
"The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature".
Abraham Lincoln
"Virtù contro a furore
Prenderà l'armi, e fia el combatter corto;
Che l'antico valore
Negli italici cor non è ancor morto".
Francesco Petrarka
Polecam:
"Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka