Po weekend’dzie, żeby nie zacząć zbyt pracowicie, temat luźniejszy. Amerykańskie megaprodukcje i obraz w nich Polaków i Polski. Właściwie to się nadaje to bardziej na naukową rozprawę, a nie na felieton. Ale dosłownie parę groszy mam do wrzucenia.
Dwa filmy, które ostatnio miałem okazję obejrzeć. Pierwszy – „Ucieczka z Colditz” (2005; a po angielsku tytuł brzmi… „Coldtiz”, po prostu). Drugi – „Kill the Irishman” (2011; tutaj na całe szczęście polscy tłumacze swoich umiejętności nie zaprezentowali). W filmie o obozie jenieckim, mieszczącym się w czasie II Wojny Światowej w niemieckim zamku, wizerunek rodaków zaprezentowano poprawnie. Jest grupka uciekinierów, do której chce dołączyć również niejaki Jan (przyjmujemy domniemanie, że powrześniowy traper). Nie udaje mu się, ale na szczęście nie wyróżnia go to jako ponadprzeciętnej fajtłapy. Dość zgrabnie nawet wpuszczono w usta bohatera kwestie typu „Jezu Maria, co ja terasz zrobię… Jezu Maria”. Tylko, że… no właśnie. Polaka zrównano do więzionej średniej. Razem z Amerykanami, Anglikami, Francuzami (!), Kanadyjczykami (dowiedziałem się, że brali nawet udział w wojnie) i … Czechami (?)!
Bo drugi Jan (tym razem Czech; zmyślność twórców i ich wiedza o środkowej Europie jak widać znacznie ograniczona) jest kurierem z Warszawy. I organizuje on swoimi kanałami plan ucieczki kolejnych jeńców z obozu. Czech, ja się pytam?! Z Warszawy? Czy warszawscy Czesi okresu wojny to nie był jedynie ambasador wraz z żoną, którzy na czas nie zdążyli uciec przed Niemcami? Podobnie w kwestii internowanych. Czesi w obozach jenieckich mogli robić co najwyżej jako najmowany w Pradze personel sprzątający. A tutaj proszę, ruch oporu i morawska odwaga. Na równi z naszym upustem krwi!
Z kolei w drugiej ekranizacji, przedstawione zostały losy amerykańskiego gangstera (pochodzenia irlandzkiego) – Danny’ego Greene’a. Postaci z pewnością nietuzinkowej, ale w filmie przerobionej z ulicznego gangstera na niemalże działacza ruchów oddolnych, który tylko jakby przez nieuczciwość losu zginął z rąk płatnego mordercy (uwaga – spoiler, tak przy okazji). Akcja filmu rozgrywa się w Cleveland, w którym – a jakże mogłoby być inaczej, występują również Polacy. I polish joke’s. „Co robi Polack, gdy drugi Polack rzuci w niego granat? Wyciąga zawleczkę i odrzuca dalej”; „Dlaczego polski pluton zginął podczas wykonywania egzekucji? Bo żołnierze ustawili się w kółeczku” – dworuje sobie z naszego umęczonego narodu Irlandczyk. Staram się mieć poczucie humoru, ale jakoś nigdy nie potrafiłem załapać tych dowcipów o Polakach. To my aż takimi kretynami (przynajmniej w oczach innych) jesteśmy, czy śmieją się z nas bo… Bo co? Zresztą, nieważne.
Polski gangster z „Kill the Irishman” to oczywiście opasła fujara, przegrywająca z pistoletem w ręku walkę z bezbronnym rozrabiaką rodem z Irlandii (sic!). W filmie wszyscy mafiosi są jacyś tacy nieźli: Irlandczycy, Włosi, Murzyni. A Polacy – szkoda gadać. W innym amerykańskim serialu pt. „Zakazane Imperium” („Boardwalk Empire”, 2010) akcja również roztacza się pośród środowiska gangsterskiego. Irlandczycy – jak zawsze – rządzą miastem i spijają śmietankę. Murzyni – trochę z tyłu, ale mają sytuację pod kontrolą. Włosi – ekspansja i bezwzględność. Polacy – obiekt drwin, nieporadności i postacie odgrywane przez aktorów w sposób wręcz groteskowy. W rewelacyjnym amerykańskim serialu Agnieszki Holland pt. „Dochodzenie” (tj. „The Killing”; kolejny punkt za przekład!) jeśli już jakiś rodzimy Polak się pojawia, to jest to stara, katolicka dewotka, karcąca córkę za posłanie swojej córki, a jej wnuczki do jednej szkoły z Murzynami, Arabami i innymi kolorowymi (zamiast do szkoły katolickiej, rzecz jasna). Matko Boska! Chociaż tak z drugiej strony, to nawet Najświętsza Panienka nie może tutaj za wiele pomóc. Tak zły mamy PR.
Ale jest również światełko w tunelu. Nie można wszak ulegać fatalizmowi i narodowemu marazmowi. We wrześniu ub.r. miała miejsce światowa premiera filmu „The Way Back” (nasi tłumacze nie drzemią, tylko przekładają; tytuł polski „Niepokonani”; bez komentarza). Jest to ekranizacja wspomnień z ucieczki z gułagu polskiego żołnierza – Sławomira Drawicza. Obsada niezła. Bo jest i Colin Farrell (spowinowacony z Polską również namiętnościami niekinematograficznymi), jest Ed Harris (agent z „Pięknego Umysłu”, istniejący tylko w głowie głównego bohatera), a także dobrze prosperujący i zapowiadający się młody aktor Jim Sturgess. Można powiedzieć – wreszcie! Sam po obejrzeniu filmu nie kryłem emocji. Polaków zobrazowano jako naród dojrzały i waleczny. Miłujący wolność, a zarazem dotknięty historyczną niesprawiedliwą (choć bez czułostkowości i rozpamiętywania), bo bogatą w atak dwóch najkrwawszych totalitaryzmów (i faszyzmu, i komunizmu). Końcówka filmu – spoiler; nie to że nie ostrzegałem – to sekwencja najważniejszych historycznych kadrów, opisujących nasze dochodzenie ku progom wolności. Przez wojnę, „Solidarność”, Okrągły Stół, skończywszy na wejściu do NATO i UE.
„Niepokonani” zostali nakręceni przez… Australijczyka, Petera Weir’a. Na rodzimym podwórku ciągle raczej polską historiografię rozpowszechnia się przez produkcję w stylu „Czas Humoru”, czy „1920 – Bitwa Warszawska”. Na ojczystej zagrodzie tyle wystarczy. Do zwalczania negatywnych stereotypów o Polakach na świecie, raczej nie. Tym przedniej docenić wszak warto Weir’a i jego hołd oddany Polakom.
Dziękujemy.
"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)"
kard. Stefan Wyszyński
sed3ak na Twitterze
Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro!
"The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature".
Abraham Lincoln
"Virtù contro a furore
Prenderà l'armi, e fia el combatter corto;
Che l'antico valore
Negli italici cor non è ancor morto".
Francesco Petrarka
Polecam:
"Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka