Sed3ak Sed3ak
555
BLOG

Czy Jarosław się pogrąża? Zarys analizy

Sed3ak Sed3ak Polityka Obserwuj notkę 10

Jarosław Kaczyński – dwa słowa. Dzisiaj wzbudzające postrach u dzieci (nawet tych nienarodzonych), pomór na salonach i plagi upraw. Już za życia stał się człowiekiem – legendą. Dla większości jednak szwarccharakterem, zaburzonym przez brak kontaktów seksualnych frustratem, albo spaczonym przez nienormalną miłość dla kota starcem. W czasie gdy był jeszcze politykiem drugiego szeregu ceniono go za kunszt strategiczny i niesamowitą odporność na ciosy. W momencie, w którym wyprowadził PiS i brata do władzy powrócił jako synonim złej filozofii rządzenia, uprawiania polityki, czy nawet stylu życia.

***

O zaburzeniach życia płciowego prezesa najchętniej mówią oczywiście ci, którzy sami mają w prezentowanej kategorii niesamowite sukcesy do odnotowania. O „kompleksie Edypa”, który u prezesa PiS przejawiać ma się we wspólnym zamieszkiwaniu z matką dobrze jest zażartować „w towarzystwie”. Z uporem maniaka, relegowana z PiS Joanna Kluzik – Rostkowska powtarza, że „po śmierci brata Jarosław stracił kontakt z rzeczywistości; wcześniej spotykał się z rodziną, teraz trwa w oderwaniu”. Takie dość podłe i kłamliwe insynuacje (co wyjaśnię poniżej) łatwo sprzedają się konsumentom medialnej papki. Trudno jednak znaleźć – w tym również i na salonie24 – sumienną analizę postaw politycznych Jarosława Kaczyńskiego (wyjątkiem jest wczorajsza rewelacyjna notka Coryllus’a, pt. „Bydło wyborcze”). Jego strategii, planów działania, pomysłów, czy idei, których w głowie b. premiera doprawdy nie brakuje.

Ostatnie tygodnie w wykonaniu szefa PiS stały pod znakiem rozłamu w partii. Czy to dobrze, czy źle, że „ziobryści” z PiS-u zostali wyrzuceni, to z pewnością temat na odrębny artykuł. Przeciwnicy PiS-u widząc to, zdolni są z siebie wydobyć tylko prymitywne podśmiechujki. Zwolennicy załamują ręce.

Co więc siedzi w głowie Jarosława? – zapyta psycholog. Nie potrzeba żadnej wiwisekcji, aby próbować postawić diagnozę. Opublikowany w poniedziałek „list prezesa do partii” ujawnia lęki, jakie kierują szefem największej partii opozycyjnej. Troszkę cytatów, bo to doprawdy materiał drogocenny i niepowtarzalne źródło wiedzy o stanie prezesa PiS. Pierwszy: „Powtarzają się zjawiska lat 90., czyli w pełni już świadome podejmowanie gry ze środowiskami skrajnie nam wrogimi”. Drugi: „(…) od 2007 roku mamy do czynienia z kolejnymi rozłamami, które - przy wszystkich różnicach wynikających z okoliczności - przypominają wydarzenia lat 90”. I dalej: „Konwent św. Katarzyny, bo o tej inicjatywie mowa, stał się symbolem bezradności prawicy. Trzeba dodać, że irracjonalne było także odrzucenie porozumienia z innymi stronnictwami przez liderów, którzy mieli szanse na zjednoczenie prawicy, ale zakładali, że trzeba ją budować niejako od początku” oraz „Wszystkie te wydarzenia muszą być jeszcze bardzo dokładnie przeanalizowane i stać się podstawą wniosków na przyszłość. Ale wnioskiem pierwszym pozostaje konsolidacja i wyeliminowanie raz na zawsze syndromu lat 90”. I – żeby nie przedłużać, kąśliwy kawałek na koniec: „Ale dotrzeć do nich może tylko formacja skonsolidowana, zdolna do energicznej polityki, nastawionej na przekonywanie społeczeństwa i zdobywanie zaufania zarówno obywateli, jaki i wielkich instytucji (zwłaszcza Kościoła), nieparaliżowana przez nieodpowiedzialne działania ludzi, którzy nie wyleczyli się z choroby lat 90”.

***

Niski poziom znawców polityki na salonie sprawia, że ze strumienia gnojówki (obelg, inwektyw, złośliwości i konfabulacji) trudno wydobyć perły. Cytaty z listu Jarosława Kaczyńskiego wskazują zaś dość precyzyjnie – obecną polityką prezesa PiS rządzą doświadczenia lat ’90. Nie śmierć brata i katastrofa smoleńska (jak sugerują to samozwańczy psycholodzy). Nie porażka w wyborach prezydenckich, parlamentarnych i innych. Nawet nie asceza w życiu płciowym, pomieszkiwanie z mamą Jadwigą, czy wyzywanie od najgorszych i opluwanie go z regularnością szwajcarskiego zegarka. Lata dziewięćdziesiąte – to klucz do zrozumienia politycznej strategii Jarosława.

Cóż więc takiego niezwykłego wydarzyło się w tamtym czasie?

To właśnie wtedy Jarosław Kaczyński twardniał i kreślił się w jego głowie plan strategii politycznej. W latach dziewięćdziesiątych z kunsztem i przy maksymalnym wykorzystaniu własnej inteligencji Kaczyński dokonał również trafionej diagnozy sytuacji politycznej i społecznej Polaków. I wybrał, po której stronie sceny politycznej chce się znaleźć. Jak ustawić armaty i do jakiego elektoratu się odwoływać. Ale lata ’90 to również okres niezwykle zajadłego szkalowania prezesa PiS. W ówczesne Porozumienie Centrum wymierzona była nie tylko akcja inwigilacji prawicy, ale również salwy medialne. Kolportowano plotki, jakoby sam Kaczyński był homoseksualistą i seksualnym zwyrodnialcem. W akcji tej osobiście uczestniczył b. prezydent Lech Wałęsa. To on, już w 2008r. powiedział, że „na jego urodziny może przyjść Lech [Kaczyński] z żoną i Jarosław z mężem”. Problem w tym, że i jedna i druga metoda walki szefa PiS nie specjalnie spacyfikowały. Dlaczego? Otóż to.

Kolejna prawda o postaci szefa PiS to fakt, że Kaczyński ma – że zacytuję Lisa – „skórę jak troll, a dupę jak smok”. Prezes PiS to zahartowany gracz polityczny, zawodowy bokser i rozdzielacz ciosów. Jadwiga Staniszkis zauważyła kiedyś, że skierowane w Kaczyńskiego ataki personalne zupełnie go nie ruszają. Prezes unosi się emocjami tylko wtedy, gdy ktoś lance kieruje w stronę jego nieżyjącego brata lub matki (swoją drogą upozorowanych na wyjątkowo skur***ską nutę).

***

Dzisiaj Jarosław Kaczyński – pomimo serii porażek, niesprzyjającej sytuacji wewnętrznej i frontalnego ataku z zewnątrz – jest w sytuacji komfortowej. W 1993r., gdy pierwszy raz ciśnięty został na niemalże samo dno sceny politycznej, zdołał wydobyć się z niebytu, jako jeden z dwóch posłów Ruchu Odbudowy Polski (1997 – 2001). Po kolejnej kadencji, był już szefem sporej formacji politycznej, która w Polsce porywinowskiej uzyskała mandat do sprawowania rządów. Ostatnia dekada to w zasadzie dominacja na prawej stronie sceny politycznej. Kaczyński króluje, bo udała mu się sztuka, której nie wykonał nikt na polskiej prawicy od 1939r. Stworzył silne, zwarte i kierowane jednoosobowo ugrupowanie. Partię, która zasilana budżetowymi pieniędzmi (dużymi!) betonuje wyrośnięcie jakiejkolwiek alternatywy poza własną zagrodą.

No tak, a ktoś stwierdzi: sześć porażek i słabe perspektyw na przyszłość; czy Kaczyński nie powinien ustąpić, oddać partię komuś innemu, nie przegrywać sprawy, która wyniosła go (i brata) do władzy? Przepraszam, ale po jaką cholerę miałby to robić?! PiS w takiej postaci, odcinane z kolejnych plasterków, może trwać i kolejne 20 lat. Może przegrać i cztery kolejne wybory. I co z tego? Ma za sobą szef PiS grono wspierających go (choć o dużo mniejszym zasięgu) mediów, Młodych Rebeliantów Oddanych Sprawie, poparcie części inteligencji i Moralną Rację po smoleńsku. Rozumowanie Kaczyńskiego jest inne, niż bieżąca kalkulacja. Większość komentujących „znawców” i „ekspertów”, zachęcających prezesa do jak najszybszego odejścia na zieloną trawkę, nie potrafi tego pojąć.

Jarosław Kaczyński to nie tylko wytrawny inteligent i erudyta, ale również pasjonat polityki i jej teoretyk. Całe swoje życie jej właśnie poświęcił i nią żył. Nie założył własnej rodziny, a najbliższych stracił w katastrofie smoleńskiej. Dla takich postaci nie ma politycznej emerytury. Cóż miałby prezes na niej robić? „Przegracie kolejne wybory”, „wyginiecie jak dinozaury” – grzmią mędrkowie z salonu, deklarujący udane życie seksualne. I cóż z tego?! A jeśli jakimś łutem szczęścia Kaczyński do władzy powróci?! A co, jeśli budapesztański plan prezesa ziści się (bo kryzys zdmuchnie Polakom karkówkę z grilla; zresztą razem i z zastawionym domem)?! Kaczyński zdobędzie wówczas mandat o jakim marzy. I zrealizuje wtenczas swoją ambicję przebudowy Polski. Ale jeśli się sztuka ta mu nie powiedzie? – zapyta ktoś. Hm, czyż to jest problem Jarosława? – odpowie sam zainteresowany (oczywiście nie wprost). Będziemy trwać i czekać na wygraną. Prezes PiS nie jest (w przeciwieństwie do swojego odpowiednika z PO) łasy na tytuły, władzę dla władzy, czy apanaże. Przyznajmy uczciwie, manewr Kaczyńskiego to jednak zagranie cyniczne i obliczone na jedno rozwiązanie – zwycięstwo totalne!

Prezesa nie interesują alianse, konszachty i kompromisy zawierane na prawicy. Pamięta on bowiem traumę konwentu św. Katarzyny, doświadczenia kierującego jego bieżącą linią. Z każdym kolejnym rokiem odrywa cząstkę swoje dawnego zaplecza: Polska Plus, PJN, Marek Jurek, kawałek Libertas, Kornel Morawiecki… i inni. Po co tworzyć przymierze, skoro Kaczyński nic nie musi? A dla jego satelitów sojusz to być, albo nie być w polityce. Czy po to tylko miały szef PiS-u otwierać przedsionki swojego ugrupowania, aby zaspokoić ambicję kolejnych Mesjaszów Prawicy i narażać się na poniekąd naturalne dla tej formacji skłócenie, pryncypialność i awersję do pragmatyzmu? Szef PiS postępuje odwrotnie, niż dzieje się to w normalnych demokracjach (nasza takową nie jest). Zamiast konsolidacji, Kaczyński wykorzystuje materialny posag, wyrzucając niepokornych.

A Polska? No cóż, będzie musiała zaczekać, aż genialny plan prezesa się ziścił. O ile w ogóle coś takiego nastąpi. Musi poczekać, trawiona gałgańską polityką rządu Tuska i pomniejszych grup, żerujących na jej tkance, naturalnym potencjale i wartościach. Wszystko na jedną kartę. Wszystko, albo nic. Może sobie Jarosław Kaczyński na zagranie takie pozwolić, gdyż poparcie jego żelaznego elektoratu jest w zasadzie bezwarunkowe. Grupa ta widzi w Kaczyńskim męczennika, cierpiącego niewinnie za walkę o prawo i sprawiedliwość; któremu spiskowcy zabili brata (a nam prezydenta); poniżyli, upodlili i zhańbili. Skąd niby, jak nie z takiego myślenia, wziął się pomysł na hasło: „Jarosław, Polskę zbaw!”, występujące na wiecach-miesiącznicach? Cóż z tego, że taki obraz Kaczora jest „biegunowo odległy”. Że Kaczyński to pięściarz zawodowy, lejący po ryju bez ceregieli i specjalnej czułości (gdyby był inny, skończyłby na politycznym aucie, jak Marian Krzaklewski). Że swoją żałobę – jak podkreśla to chociażby wieloletnia przyjaciółka, prof. Jadwiga Staniszkis, przeżywa „bardziej wewnętrznie”, a ogląd na świat ma trzeźwy i racjonalny. A przy okazji jest Kaczyński – jak każdy wytrawny polityk – pełny cynizmu i braku skrupułów. Zacytuję blogera seaman’a: „Nic nie ukradł, niczego nie sprzeniewierzył, nic sobie nie przywłaszczył. Władzę traktuje jako narzędzie, do niczego innego jej nie potrzebuje, wręcz gardzi jej splendorem. To nie jest panegiryk ku czci prezesa naszego klubu, ja to piszę, żeby pokazać przepaść pomiędzy epitetami chorych nienawistników, a stanem rzeczywistym”. I musi taki być, jeśli chce konkurować z kimś takim jak Donald Tusk.

***

Na chwilę obecną jedyną możliwością powstrzymania procesu zaostrzania kursu w PiS i oddawania Polski w łapska jej złodziei jest wytworzenie na prawej stronie siły politycznej zdolnej wybić się na ponad 10% poparcia. Szansę taką mają na tę chwilę tylko „ziobryści”. Początkowe sondaże nie są dla nich co prawda łaskawe (ok. 9% na start; później już raptem bidne 3%). Niemniej, Ziobro ma potencjał. W ostatnich wyborach z 2009r. zdobył ponad 320 tys. głosów. W świadomości zbiorowej jawi się jako trybun ludu i  ostatni sprawiedliwy, który dzięki różnicy pokoleniowej (od Kaczyńskiego jest młodszy o dwie generacje; od Tuska – o jedną) wyprowadzi partię z otchłani i odzyska Polskę dla jej ludu. Ziobro wyłania się jako zadziorny pretendent, zdolny stoczyć z mistrzem wagi ciężkiej potyczkę o pozłacany pas. Poncyliusz z PJN w tych samych zawodach jawił się, jako bokser z wagi muszej. A Kluzica jeszcze skromniej – ledwie jako panienka do noszenia wokół ringu tabliczek z numerkiem rozpoczynającej się rundy.

Ale niestety – i jako konserwatywnemu obywatelowi przyznać idzie to niełatwo – takie stawianie sprawy przez szefa PiS sprawia, że na szali swojego wyobrażenia długiego marszu po władzę, po przeciwnej stronie składa on ofiarę z Polski. I to odróżnia Jarosława Kaczyńskiego od wielkiego męża stanu i polityka wiekopomnego. Ktoś taki nigdy by sobie na podobne paktowanie z własnymi demonami nie pozwolił. Pomimo całego zepsucia, jakie wiąże się z polityką, władzą i panowaniem, mąż stanu musi mieć jakieś moralne odniesienie, wedle którego realizuje swój plan dla kraju i narodu (jakkolwiek wewnętrznie zepsuty by nie był). Część elektoratu PiS spiżowego Jarosława chciałaby poddać deifikacji i okadzaniu jeszcze za życia. Chociaż doprawdy, niczym sobie na ten akt b. premier nie zasłużył. Jeśli jednak zawróci z drogi, którą obrał po przegranych wyborach prezydenckich (i wykalkulowanej wolcie wizerunkowej), a także rozpocznie proces konsolidacji i ustępstw, zyska sobie miejsce na narodowym panteonie. Tylko, w imię jakich racji, z doświadczeniem ponad 40 lat uprawiania polityki, miałby cokolwiek w swojej nieomylności korygować?

Sed3ak
O mnie Sed3ak

"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)" kard. Stefan Wyszyński sed3ak na Twitterze Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro! "The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature". Abraham Lincoln "Virtù contro a furore Prenderà l'armi, e fia el combatter corto; Che l'antico valore Negli italici cor non è ancor morto". Francesco Petrarka Polecam: "Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka