Sed3ak Sed3ak
1394
BLOG

O jedną Milę za daleko (polemika z Milą Nowacką)

Sed3ak Sed3ak Polityka Obserwuj notkę 58

Salonowa blogerka – Mila Nowacka – we wpisie z 16.11.2011r. pt. „Chora ulga prorodzinna” uraczyła salonową społeczność taką oto frazą: „Jestem zdecydowanie ZA likwidacją ulgi prorodzinnej w obecnej formie. Nie likwidacją w ogóle, ale w formie, która co roku zwraca bogatemu posiadaczowi trójki dzieci niezłą kasę, za 2011 r. będzie to 3.336 zł podatku, a biednemu rodzicowi takiej samej liczby dzieci, zarabiającemu pensję minimalną zaledwie 672 zł, bo niestety jego podatek roczny tylko tyle wynosi. Nawet jeśli żona też pracuje i weźmie w swoim rozliczeniu drugie tyle, to razem dostaną od państwa 1344 zł. To zaledwie 40% tego, co dostanie bogatszy Polak, który dostanie więcej DLATEGO, że więcej zarabia! Taki Prezydent Komorowski, gdyby jego dzieci były młodsze mógłby dostać ponad 5500 zł zwrotu. Powinien dostać? Potrzebuje dostać? Przecież to jest chore”.

Nie wiem na ile temat ulgi prorodzinnej został już na salonie24.pl wyczerpany. Warto jednak poczynić parę uwag porównawczych. Przy całej bowiem mojej sympatii dla Pani Mili i szacunku dla jej poglądów (odleglejszych na chwilę obecną bardziej niż Biegun Północny), wydaje mi się, że blogerka z przeciwnego obozu zagalopowała kapkę za daleko.

Owszem, oddajmy sprawiedliwość stwierdzeniu padającemu w jednym z Jej komentarzy: „Gdyby przyczyna było jedynie to, co miałeś na myśli, a co ładnie opisał Pan W.R., to biedne kraje miałyby problemy demograficzne, a bogate nie, tymczasem jest dokładnie na odwrót. Problemem jest także (oprócz tego co pisałam wyżej) zmiana mentalności społeczeństwa bogatego, brak szacunku dla rodzin wielodzietnych, który w Polsce szczególnie zawdzięczamy epoce komunizmu ("rodzina wielodzietna" to było niemal równoznaczne z "patologiczna"), LENISTWO I WYGODNICTWO (ileż to rzeczy trzeba przestać robić, bo się pojawiło w życiu dziecko”; Mila Nowacka; 16.11.2011, 19:49). Tylko nie róbmy niepotrzebnych podziałów. Na biednych Polaków i bogatych. Na tych ze wsi i z miasta. Na pisowskich Polaków i tych platformerskich. Oraz nie kreujmy ułudy, że wszystko wynika ze wszystkiego. Pisze Pani, że wprowadzenie ulgi nie pomogło w zahamowaniu spadku współczynnika przyrostu naturalnego. Po kolei więc, spójrzmy na statystyki.

Dzietność Polek, wedle danych Eurostatu, plasuje się sporo poniżej średniej europejskiej i w chwili obecnej wynosi 1,2 dziecko per capita (jakkolwiek nieelegancko by to określenie wybrzmiewało). Średnia unijna to 1,5. Suche liczby. Generalnie można powiedzieć, że jest źle i od lat (pomimo wprowadzenia ulgi prorodzinnej i becikowego) się nie poprawia. Ale przyjrzyjmy się innej statystyce (odnalezionej w „Rz” w artykule „Polska spraw niezałatwionych”; 17.11.2011r.). Wedle niej dzietność Polek jest już sporo wyższa, bo plasująca się na poziomie 2,5 dziecka na kobietę. Czyli jednak Polki kochają macierzyństwo i potrafią skusić się na potomstwo (bardziej, niż inne mieszkanki Europy)? Owszem… tyle, że Polki w Wielkiej Brytanii.

Czy zatem emigranci postintegracyjni poddawani są jakiejś brytyjskiej indoktrynacji, zgodnie z którą przestawiają się na posiadanie potomstwa? Czy może jest jakieś bardziej rozsądne wytłumaczenie dla faktu, dlaczego Polacy w kraju nie chcą mieć dzieci w ilości tak dużej, jak ci na Wyspach? Wytłumaczenie takie istnieje. Jest nim odpowiednia polityka prorodzinna.

W Wielkiej Brytanii z tytułu urodzenia, posiadania i wychowywania dziecka przysługuje bowiem szereg realnych rozwiązań wspierających dzietność obywateli (nikt tam nie ma najmniejszej wątpliwości, czym grozi załamanie się umowy pokoleniowej, spowodowanej kryzysem demograficznym; a pokręconych feministek i durniów pokroju Palikot nie traktuje się poważnie). Przykładowo każdej rodzinie (niezależnie od dochodu) przyznawany jest Child Benefit (£200), podobny do polskiego becikowego. Dodatkowo, Child Tax Credit to świadczenie, które co prawda uzależnione już od dochodu, ale przysługujące osobom, posiadającym potomstwo do 16 roku życia (lub potomstwo kontynuujące naukę do 18 roku życia). Dla osób o niskich dochodach utworzono również system wsparcia subwencyjnego w postaci Working Tax Credit (z tytułu opieki nad dziećmi dla osób, pracujących co najmniej 30 godzin tygodniowo).

Rzut oka na inne kraje pozwala stwierdzić, że takich ignorantów jak nasz rodzimy premier Tusk społeczeństwa zachodnie szybko wyrzuciłyby poza nawias. W Norwegii, poza doskonałą opieką nad matką w okresie przed- i poporodowym, z tytułu urodzenia dziecka przysługuje becikowe w wysokości 33 500 øre (ok. 16 tys. złotych!). Bądź – alternatywnie – zasiłek macierzyński w wysokości 100% wynagrodzenia przez 44 tygodnie (w Polsce przez 20 tygodni). I proszę Pani Milo zauważyć, w krajach wysokorozwiniętych rozdziela się politykę socjalną od prorodzinnej, a becikowe uniezależnia od dochodu rodziny! Takie są bowiem nowoczesne rozwiązania w tej materii, za którymi należy śmiało podążać! W Niemczech dla przykładu zasiłek na dziecko wynosi ok. 1800 € rocznie. Ale to nie jedyne różnice w podejściu do spraw polityki prorodzinnej. Polska niekorzystnie wyróżnia się (a po rządach Tuska może wyróżniać się jeszcze niekorzystniej) pod względem wsparcia rodzin wielodzietnych.

Modelowym przykładem udanej polityki wspierania rodzin z trójką i większą ilością potomstwa jest Francja. Rząd dotuje takie rodziny miesięcznym wsparciem w wysokości 750 €. Dodatkowo przyznawane są ulgi podatkowe i 40 % ulga na bilety dla dzieci (i rodziców) aż do osiągnięcia przez potomstwo pełnoletniości. Młodym kobietom nad Sekwaną łatwiej zdecydować się na malucha, gdyż mamy trzeciego dziecka mogą pracować w niepełnym wymiarze czasu pracy, jej pensja jest wówczas dofinansowana przez rząd, do czasu aż kobieta wróci z urlopu macierzyńskiego. Państwo może też dofinansowywać opiekę nad dzieckiem. Efekt jest taki, że w chwili obecnej wzorcowym i pożądanym przez Francuzów modelem rodziny jest model „2+3”. To przeczyłoby tezie, jaką wygłosiła Pani w zacytowanym komentarzu. Życie rodzinne na Zachodzie powolutku się zmienia. I czego, jak czego, ale tego powinniśmy się od Europejczyków zza Odry uczyć. I to w tempie przyspieszonym!

Ale różnice to nie tylko becikowe i ulgi podatkowe. Różnice są również w świadomości i systemie podatkowym in gremio. W opisywanej powyżej Norwegii istnieje możliwość skorzystania z bardzo wysokiej ulgi podatkowej na dziecko (25000 øre na jedno dziecko i 5500 øre na każde kolejne). Dzieci opłaca się tam mieć. Albo inaczej, polityka państwa prowadzi to tego, aby nie opłacało się dzieci nie mieć. Podobne rozwiązania funkcjonują również w Niemczech. Tamtejsi politycy i premierzy – w przeciwieństwie do naszego rodzimego paździerza – zdają sobie sprawę, że jeśli Norwegów, czy Niemców nie będzie przybywać, to w krótkiej perspektywie zaleje ich muzułmańska mniejszość, albo starsze pokolenie utraci możliwość dostawania regularnych świadczeń emerytalnych.

W Polsce 98% płacących podatek dochodowy od osób fizycznych „załapuje się” do pierwszej grupy dochodowej. Ucinanie becikowego i ulg tym pozostałym dwóm procentom jest absurdalne nie tylko z tego powodu, że pozwala budżetowi na tym zabiegu zarobić ledwie parę kopiejek, ale również dlatego, że niszczy zalążki systemu polityki prorodzinnej, wzniesionej jeszcze za poprzedniego rządu. Coś jest na rzeczy, że przeżywający kryzys demograficzny Europejczycy na Zachodzie nagle uświadamiają sobie, jak wartościowe (a i korzystne z punktu widzenia podatkowego) jest posiadania dzieci. Niewielka ingerencja państwa w tę materię sprawia, że delikatna granica wątpliwości niedoszłych rodzicieli zostaje przekroczona.

Wciąż relatywnie więcej dzieci rodzi się na wsi, gdzie mało komu ulga się należy, niż w mieście, gdzie bierze ją niemal każdy pracujący rodzic” – sugeruje Pani Mila. I pewnie niedaleka od prawdy w swym twierdzeniu jest. Ja natomiast uważam, że jeśli polityka względem rodzin będzie w dalszym ciągu prowadzona tak nieudolnie, jak robi to obecny gabinet, to w niedalekiej przyszłości dzietność rodzin wiejskich i miejskich będzie jednakowo niska. Twierdzi Pani również, że wprowadzenie becikowego, nie poprawiło krajowej demografii. Nie wiem, czy jest to sąd uzasadniony. Być może należałoby się zastanowić, co by się stało, gdyby rozwiązań prorodzinnych nie wprowadzono w ogóle. Poza tym, aby system zaczął działać musi być stabilny, spójny i zupełny. O czymś takim po rządami obecnej kolacji – co stwierdzam z ubolewaniem – nie może być mowy. Ze zgrzytem wysłuchuję również, argumentów że przecież 1000zł becikowego i drugi tysiąc z ulgi nie sprawi, że Polacy bardziej ochoczo zaczną prokreować. Ale ulgi nie dostaje się przecież jednorazowo. Przysługuje ona z tytuły wychowania dziecka do ukończenia przez nie 18 lat (a jeśli nadal kontynuuje naukę, do 26 roku życia). Wielkość wsparcia więc wynosi od 19 do 27 tys. zł (na jedno dziecko)! A inne szacunki stwierdzają, że w Polsce koszt wychowania dziecka do usamodzielnienia się to ok. 160 tys. zł. Mało?! Polacy, wciąż stosunkowo biedniejsi od Europejczyków zachodnich przy planowaniu rodziny uwzględniają każdy grosz. Mając po stronie dochodowej tak silne wsparcie ze strony państwa prędzej zdecydowaliby się z planowej czteroosobowej rodziny stworzyć model francuski („2+3”).

Pani Milo, naprawdę proszę. Niech Pani nie usprawiedliwia tego rządu, pomimo (trudnej dla mnie do wytłumaczenia) sympatii dla Platformy Obywatelskiej i (być może) osobistej dla premiera Tuska. Doprawdy, reforma finansów publicznych nie musi wcale oznaczać, że jej ciężar ponosić muszą Ci, którym najtrudniej się bronić (dzieci, rodziny, matki, ojcowie). Nie każda przebudowa systemu finansowego państwa wiązać się musi przede wszystkim z podwyżką podatków.  Jeśli w przeciągu najbliższych dwóch, trzech lat nie uda się wypracować spójnej polityki poprawy dzietności Polek i Polaków, to już za lat dwadzieścia czeka nas załamanie systemu umowy pokoleniowej. Premier Tusk, mający za sobą białoruskie poparcie, prezydenta w pałacu, 70% mediów (publicznych i prywatnych) i Unię Europejską naprawdę może wykazać się czymś ambitniejszym, niż grabieniem tych, którzy najbardziej mu zaufali.

Sed3ak
O mnie Sed3ak

"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)" kard. Stefan Wyszyński sed3ak na Twitterze Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro! "The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature". Abraham Lincoln "Virtù contro a furore Prenderà l'armi, e fia el combatter corto; Che l'antico valore Negli italici cor non è ancor morto". Francesco Petrarka Polecam: "Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (58)

Inne tematy w dziale Polityka