Ciekawego wywiadu do weekendowej „Rzepy” udzielił redaktor Jacek Żakowski. Robert Mazurek najwyraźniej kolekcjonuje pakiet złotych myśli przedstawicieli Polski Jasnej, bo po Danielu Olbrychskim, Tomaszu Lipiński, czy Arturze Andrusie to kolejny mandatariusz Światłych Polaków, rozpromieniający blaskiem swego intelektu nieoświetlone zakamarki.
Psychoanalityk ogólny
Rozmawiałem swego czasu z kolegą i stwierdził on, że niezwykle podoba mu się publicystyka w wykonie J. Żakowskiego. Zapytałem z której strony, bo ja w ów człowieku niczego wartościowego nie dostrzegam (co najwyżej ideologiczne zaślepienie)? Nie wiedział co mam na myśli i zamilkł. To dość częsty objaw pośród szerokiego kręgu ludzi, wokół którego się otaczam. Temat schodzi na politykę, m/w od słów: „Bo ten walony Kaczor to…” i rozpoczyna się litania. Przeczekuję, czasami potakuję (dla dobra konwersacji) i wyczekując końca chwytam za argumenty. „A co sądzisz o >kaczorzej< reformie sądownictwa, sprawnym zarządzaniu funduszami europejskimi, obniżaniu podatków itd., itp.?” – pytam. Rura zazwyczaj rozmówcy mięknie i tyle z tematu zostaje. A przecież nie powiedziałem nawet, że się z antykaczorowym tandemem nie zgadzam. Tylko pytałem…
To tytułem przydługawego wstępu i dygresyjni. Ale do rzeczy.
Żakowski jedzie bowiem na łamach „Rz” walcem. Stwierdza redaktor „Polityki” w mazurkowym wywiadzie, że zmarłego tragicznie przed rokiem Prezydenta uważał za „chwilami niezrównoważonego” i w tym przeświadczeniu tkwi głęboko nadal. Dodatkowo w przeciwieństwie do obecnej głowy państwa u Lecha Kaczyńskiego „[oczywisty] niedostatek kompetencji w stosunku do pełnionego urzędu był u niego oczywisty”. A przecież mowa jest nie o głupkowatym sarmacie, z wyglądem człowieka intelektualnie zdeformowanego wielopokoleniowym kazirodztwem, tylko o profesorze prawa i człowieku, który przez prawie dwie dekady wolnej Polski poświęcił się całkowicie w służbie dla niej (był szefem NIK-u, ministrem sprawiedliwości – prokuratorem Generalnym, prezydentem Warszawy a potem kraju). Pozostaje więc zadać tylko pytanie: WTF?!
Dostało się również bratu. Jarosław Kaczyński w ocenie red. Żakowskiego, to człowiek, którego „mentalność polityczna (…) zbudowana jest na lękowej strukturze osobowości” a ta w jego ocenie „powoduje, że wszędzie widzi on zagrożenia, a nie szanse, dostrzega wrogów, a nie partnerów, co prowadzi do nasilenia konfliktów, zamiast do szukania korzyści ze współpracy (…) Taka osobowość wymaga terapii”. Te ważkie informacje z zakresu psychoanalizy gość R. Mazurka poszerza o taką oto kwestię: „A osobowość Kaczyńskiego buduje kulturę mentalną, która wydaje mi się jednym z głównych zagrożeń dla mojego kraju”. Na dopytującego Mazurka („Dlatego w ramach tej odpowiedzialności za słowo w pańskim programie rozwijaliście tezę o szaleństwie Kaczyńskiego. Tylko że na to też dowodów brak!”) Żakowski rozbrajająco szczerze kontestuje, że „są [na szaleństwo Kaczyńskiego - przyp. s3k] widoczne objawy”.
Urodzaj psychoanalityków należy przyjąć z nadzieją. W końcu już raz jedni „psycholodzy z zakresu lotnictwa” (copyright by T. Anodina) bez kontaktu z materiałem badawczym orzekli, że piloci tupolewa wwalili się na brzozy, bo odczuwali presję „pierwszego pasażera”. Miło. Jakiś czas temu Daniel Olbrychski swoim wprawionym terapeutycznym okiem stwierdził, że bracia Kaczyńscy dlatego są jacy są, bo „byli w dzieciństwie bici”. Przeczą temu jakkolwiek relacje przyjaciół Braci, ale siła (a raczej otchłań) autorytetu Olbrychskiego odłamkiem wwierca się w mainstream i tylko jego wersja znajduje się w official headlines.
Obiektywny recenzent
W dalszej części smaczków również nie brakuje. Redaktor „Polityki” atakuje „pisowskich dziennikarzy”. Ziemkiewicza, za to że u niego w programie siedziało trzech kolegów, którzy „rozwijali wersję zamachu i sztucznej mgły, na co nie ma żadnych dowodów” (red. Ziemkiewicz zdążył już odpowiedzieć na ten zarzut na swoim blogu we wpisie pt. „Kłamstwo we mgle”). Wildsteina za to, że jako szef TVP był „zaangażowanym publicystą”, Sakiewicza miażdży zaś Żakowski argumentem, że ten „robił ludziom wodę z mózgu”. Skowroński – wyciągający z zapaści Trójkę to tylko „tuba propagandowa PiS”. Nie mogło również zabraknąć nazwiska Pospieszalski. „To jasne, że zwłaszcza po tragedii smoleńskiej [Pospieszalski] robił wodę z mózgu!” (punkt za bogactwo języka!) oraz „zmarnował szansę, którą miał” bo „wielu ludzi miało do niego zastrzeżenia już wcześniej, ale po katastrofie smoleńskiej po prostu zdyskwalifikował się jako dziennikarz mediów publicznych. Nic dziwnego, że po tym, co pokazał, nie ma go w mediach publicznych”.
Nie pomylę się znacznie, jeśli stwierdzę że w każdym cywilizowanym kraju zachodnim o stabilnym systemie demokracji, odzianym w wolną prasę dziennikarz tropiący i mnożący pytania w tak ważnej medialnie kwestii jak katastrofa smoleńska zostałby wyróżniony specjalnym laurem, angażem na kilka korpulentnych plików dolarów i programem w paśmie transmisyjnym o wysokiej oglądalności. U nas za tego typu robotę, podobnie jak na Białorusi, czy w Rosji, traci się pracę i stanowisko (patrz: casus „Misji Specjalnej”). A tytuł „dziennikarza roku”? Przypada w udziale kolegom z towarzystwa, będąc wręczany w podobnej rotacji jak „dyplomy za wybitne osiągnięcia w kształceniu młodzieży” na dzień nauczyciela w wiejskiej podstawówce.
Wychodzi na to, że dla Żakowskiego wzorem dziennikarskiego rzemiosła jest Tomasz Lis, bo „nie zauważyłem, żeby Lis zwalczał PiS. Jeśli coś mnie dziwi, to raczej to, że zaprasza polityków PiS, którzy zawsze urządzają pyskówki”. No comment.
Dziennikarz rejestrowy
Wywiad ma również wisienkę na torcie. Chodzi mianowicie o sprawę Zyzaka, młodego historyka, którego na kilka miesięcy pozbawiono środków do życia za opisanie w biografii nieznanych dotąd faktów z życia Lecha Wałęsy. Jestem tylko średniozorientowanym blogerem, ale sprawę Pawła Zyzaka znam od podszewki. I wiem, że swoją pracę magisterską (przerobioną później na opasłą książczynę) napisał za własne pieniądze. Z IPN-em jego książka miała tyle wspólnego, że na ostatnich latach studiów jej autor pracował tam, jako „administrator kopiarki” (skąd i tak go w wyniku medialnej nagonki wyrzucono). Żakowski zdaje się o całej sprawie nie mieć zielonego pojęcia! Pozwolę się więc skompromitować dziennikarzowi „Polityki” i ograniczę się do cytatu:
„(Żakowski): Istotą sporu w tej sprawie była rola IPN, bo gdyby to było całkiem prywatne przedsięwzięcie, a nie organizowane i sponsorowane przez państwo...
(Mazurek): Ależ było!
(Ż): I Zyzak nie pracował w IPN?!
(M): Kiedy książkę pisał i wydawał – nie. Potem przez kilka miesięcy zdaje się, że pakował w IPN książki.
(Ż): I może jego opiekunem i promotorem nie był profesor z IPN?!
(M): Nie był. Andrzej Nowak nie pracował w IPN.
(Ż): No dobrze, i zaraz mi pan wytłumaczy, że to wszystko nie miało nic wspólnego z IPN i z nagonką na Wałęsę, którą prowadzili Kaczyńscy. Ja w to nie wierzę.”
A sprawa w mojej ocenie jest o tyle bulwersująca, że Jacek Żakowski był swego czasu autorem pomysłu, wedle którego zawód dziennikarza miał zostać (podobnie jak kilkadziesiąt innych prestiżowych specjalności w Polsce) reglamentowany. Tłumaczył to tym, że w sprawach politycznych powinni się wypowiadać ludzie, o jakimś wykształceniu politologicznym, a nie teatrolodzy i poloniści (chodziło o Igora Janke i Rafała Ziemkiewicza).Innym razem red. Żakowski zarzucił Ziemkiewiczowi, że ten jest dyletantem. Jasno więc chyba widać, who is who w tej sprawie?! Czyż da się w jakikolwiek inny, logiczny sposób wytłumaczyć inicjatywę „dziennikarza rejestrowego”, niż chęcią pozbycia się zawczasu niewygodnych krytyków i przyszłej konkurencji? Doprawdy żenujący spektakl siarowatego aktora.
Patent na nienawiść
Widać już wyraźnie. Ani Żakowski nazywający Lecha Kaczyńskiego niedoukiem, a Jarosława osobą o zaburzonej strukturze osobowości, ani Daniel Olbrychski konfabulujący o tym, jakoby Braci byli bici w dzieciństwie, ani Zbigniew Hołdys tytułujący w miesięczniku Press Jarosława Kaczyńskiego per „chuj” nie sieją nienawiści. Polska Jasna się jadem agresji brzydzi. Agresywny jest kto inny. Ten który tak strasznie dzieli Polaków i „atakuje mniejszości narodowe”, bo sprzeciwia się śląskiemu separatyzmowi, mówi że w Biedronce kupują ludzie ubodzy i ma jeszcze czelność mówić, że 10 kwietnia 2010r. rano państwo polskie zdradziło tych 96 osób, które wsiadło na pokład rządowego tupolewa. Ojejku!
Postanowiłem więc napisać ten skromny artykuł. Bo jak powiedział kiedyś Bob Marley: „Ludzie, którzy chcą uczynić ten świat gorszym nie biorą sobie wolnego dnia”.
„Kaczyński wymaga terapii” – rozmowa R. Mazurka w „Rzeczpospolitej” (dodatek: „Plus Minus”) [dostęp płatny].
"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)"
kard. Stefan Wyszyński
sed3ak na Twitterze
Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro!
"The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature".
Abraham Lincoln
"Virtù contro a furore
Prenderà l'armi, e fia el combatter corto;
Che l'antico valore
Negli italici cor non è ancor morto".
Francesco Petrarka
Polecam:
"Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka