Sed3ak Sed3ak
777
BLOG

Dzień bez Smoleńska (cz.1)

Sed3ak Sed3ak Polityka Obserwuj notkę 14

Europoseł Siwiec zaproponował swego czasu, aby uczynić 3 lutego „Dniem bez Smoleńska”. Nie wiem, czy ma to związek z obchodzonym po sąsiedzku Dniem Świstaka, który wedle popkulturowego wyobrażenia (powodowanego filmem z B. Murrayem) ma się powtarzać na okrągło i bez końca. Konkludując – o Smoleńsku należy zapomnieć.

Korzystając więc z okazji, uważam że today is the day, a zarazem świetna okazja, żeby o konsekwencjach Smoleńska porozmawiać.

***

Po 10 kwietnia zwykło się mówić, że „państwo zdało egzamin”. Doprawdy, trudno jest mi sobie wytłumaczyć, jak po tak niesłychanej i niespotykanej w świece katastrofie tego typu androny można pleść? Operacja się udała, lecz pacjent zmarł. Zginęła głowa państwa, ale państwo przetrwało. Przepraszam, a co się miało stać? Miał się dokonać zamach stanu? Wojsko miało wyjść na ulicę? A może sądy miały poprzestać działać, a supermarketach promocje zakończyć?

Niepodatność tego założenia bije po oczach. Właściwsza jest państwom afrykańskim, głęboko zacofanym, których państwowość nie wytworzyła pewnych standardów, obyczajów i procedur. W krajach cywilizowanych skala podobnej katastrofy najpewniej zmiotła by z powierzchni ziemi rząd i ludzi za nią nieodpowiedzialnych. Potwierdzeniem moich słów niech będzie kazus z Wielkiej Brytanii. Nieco ponad dwa lata temu brytyjską opinią publiczną wstrząsnęły informacje o wymuszeniach, jakich dopuszczali się tamtejsi parlamentarzyści, którzy prywatne wydatki (częstokroć fikcyjne) pokrywali z królewskiej sakwy. Rozsupłał się worek z dymisjami. Do wzburzenia doszło również, gdy wyszło na jaw, że inny z deputowanych opłacał swoją nianię i wynajmowane dlań mieszkanie (dodajmy: swoje mieszkanie), wyłudzając uposażenie dodatku mieszkaniowego.

W 1995r. w Szwecji, po podobnym zajściu do dymisji musiała podać się tamtejsza pani premier. Mona Sahlin dopuściła się bowiem „defraudacji” środków publicznych – zapłaciła za pieluszki dla dziecka służbową kartą. Tak, to nie żart.

W krajach na Wschód od Odry z kolei katastrofa podobnej do tej ze Smoleńska stałaby się przyczynkiem do rozrachunku z politycznymi oponentami. Tak było w istocie u nas. Przypomnijmy sobie chociażby pośpiech z jakim dobierano się do Pałacu Prezydenckiego i gros decyzji p.o. prezydenta – Bronisława Komorowskiego (m.in. o podpisaniu ustawy o IPN, powołując się na „brak wiedzy”, jakoby Prezydent L. Kaczyński chciał ją skierować do Trybunału Konstytucyjnego). Mentalnością ciągle tkwimy na głębokim Wschodzie.

Na podparcie tej hipotezy, wystarczy prześledzić poniedziałkowy „Tomasz Lis na Żywo”, w którym panienka Kazimiera Szczuka – stając w opozycji do Pawła Kukiza, stwierdza że to nie rząd odpowiada za katastrofę smoleńską, gdyż „Tuska nie było w kokpicie”, a jak zauważa pytająco „osoby za nią odpowiedzialną już nie żyją”. „Dziennikarz roku” przytakuje, popiera. W sukurs z feministką naciskają na Kukiza. Zresztą, program Lisa to sprawa na oddzielny kryminał.

***

W związku z powyższym warto sobie parę rzeczy wyjaśnić. Rzućmy na warsztat hasło: odpowiedzialność polityczna (tj. wotum nieufności). Podlegają jej najwyżsi urzędnicy i dygnitarze kraju. Zasadniczo jest to odpowiedzialność przed Sejmem. Zdarza się jednak, że może ona zaprowadzić podejrzanego nawet przed Trybunał Stanu (delikt konstytucyjny, czy przestępstwo popełnione w związku z urzędowaniem). Wyjmijmy narzędzia i pobawmy się paragrafami. Czyż na ten sąd polityczny nie zasługują osoby takie jak: Donald Tusk, Radosław Sikorski i Tomasz Arabski – za współudział w machinacjach obcego państwa, w celu niedoprowadzenia do wizyty Prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu? W dalszej kolejności: Bogdan Klich, Tomasz Arabski, Radosław Sikorski, Jerzy Miller, gen. Marian Janicki oraz Donald Tusk – za obniżenie rangi wizyty głowy państwa, w konsekwencji czego w dniu lądowania rządowego Tupolewa w Smoleńsku brak było odpowiedniego zabezpieczenia głowy państwa i jego gości? Pod sprawę kwalifikują się również zaniedbania (domniemywam, że nie celowe) w zakresie: uzyskania planu lotniska (uaktualnionego), wyznaczenia lotnisk zapasowych, wymuszenia na Rosjanach lotu z tzw. liderem, brak odpowiedniego wsparcia ze strony Biura Ochrony Rządu (wszyscy funkcjonariusze znajdowali się na pokładzie samolotu), nieobecność przedstawicieli polskiego lotnictwa wojskowego w wieży kontroli lotów (a raczej budzie ruskiej, wieżę tą imitującą), ogólne błędy w nauce pilotażu oraz sukcesywne obcinanie funduszy na specjalny pułk lotnictwa.

Państwo działa jak mechanizm. Gdy szwankuje w nim kilka konstrukcji, bądź gdzieniegdzie odkręci się śrubka nie determinuje to automatycznej dysfunkcjonalności. Niemniej jednak, nigdy nie jest wiadomym, czy ów brak tej jednej śrubki nie przyczyni się do katastrofalnych następstw. W przypadku stanu państwa w dniu katastrofy smoleńskiej, związki ów nie miały jednakowoż charakteru usterek. Zaniedbań było wiele. A wszystkie zapewne wynikały z przeświadczenia, że „jakoś to będzie”. Wwalamy wszystkich do jednego samolotu, bo przecież niespotykanym jest, żeby taki samolot się rozwalił. Uczmy lądować pilotów na chłopski rozum i skąpmy na symulatory, bo przecież na każdym cywilizowanym lotnisku jest ILS, który sadza samolot „w automacie”.

Problem w tym, że takie myślenie jest dobre na poziomie gminnego urzędasa, który jedną decyzyjną zrujnować może życie i spokój przeciętnego obywatela. Bo może się ten nie obruszy, może „da se w końcu spokój” i nie będzie się mu chciało po sądach włóczyć. Tymczasem od urzędów centralnych oczekujemy pełnego profesjonalizmu i zaangażowania. Brak jest tam miejsca na bylejakość. Przecież w 2007r. Tusk obiecał (właściwiej byłoby powiedzieć: nabrał) Polaków, że jego postpolitczny rząd nie dopuści do sterów władzy ludzie niekompetentnych.

Efekt tych deklaracji jest taki, że za ministra-psychiatry Bogdana Klicha zginęło więcej najwyższych dowódców wojskowych różnej mazi, niźli zdołało wyłapać i zamordować Gestapo i NKWD razem wzięte. Jeśli już coś nas ośmiesza przed tzw. światem, to nie Kaczyński, który powiedział tamto, czy owamto, ale właśnie reakcja (ściślej: jej brak) polskiego premiera, którego zaniedbania doprowadziły do śmierci głowy państwa, który nie dymisjonuje zwierzchników za prawidłowe przeprowadzenie tych operacji odpowiedzialnych.

***

Na pytanie: czy Klich, albo Tusk byli w kokpicie, odpowiedź jest prosta: nie. Szkopuł jednak tkwi w tym, że osoby zadające takie pytanie kompletnie nie rozumieją istoty funkcjonowania państwa i jego najwyższych urzędów, jak również zdają się nie mieć zielonego pojęcia o istnieniu czegoś takiego jak odpowiedzialność polityczna (o moralnej nie wspominając).

P.S. – Jutro dokończenie.

Sed3ak
O mnie Sed3ak

"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)" kard. Stefan Wyszyński sed3ak na Twitterze Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro! "The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature". Abraham Lincoln "Virtù contro a furore Prenderà l'armi, e fia el combatter corto; Che l'antico valore Negli italici cor non è ancor morto". Francesco Petrarka Polecam: "Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Polityka