Sed3ak Sed3ak
1189
BLOG

Dopalacze won, czyli jak Żyd w Szabas podróżował

Sed3ak Sed3ak Polityka Obserwuj notkę 9

 

Chociaż nt. „afery z dopalaczami” dorzuciłem swoje trzy grosze już wczoraj, to do samego tematu postanowiłem wrócić. A głównie z tego względu, że sprawa istnieje w mainstreamie, jako tzw. event dnia, a zdaje się, że rządząca klika po (nie)uroczystym wyprowadzeniu krzyża spod Pałacu Namiestnikowskiego nie ma najwyraźniej ważkich problemów do rozwiązywania, skupiając się na – z przeproszeniem, duperelach wytworzonych przez nią samą. Tak więc dorzucam kolejne trzy grosze i mam nadzieję, że znajdą się osoby podzielające mój punkt widzenia.

Po pierwsze, cóż to za przedziwna praktyka wykładania prawa tak kuriozalnie napisanego (chodzi o przepis dopuszczający posiadania odpowiedniej ilości określonych specyfików narkotykopochodnych, w przypadku gdy zakupiono je „dla celów kolekcjonerskich”) w jego kuriozalnie dosłownym znaczeniu? Czy w urzędach i prokuraturze pracują półgłówki, nie rozumiejący ducha prawa i zasad jego wykładni? Przecież przez sam fakt, że w ustawie znajduje się najbzdurniejszy nawet przepis, nie oznacza, że należy literalnie się mu podporządkować.

Konsumentami dopalaczy nie byli przecież zawodowi agrotechnicy, czy absolwenci uczelni o profilu przyrodniczym, wykorzystujący produkt ów do rozwoju badań, czy pielęgnacji swojego hobby. Do trefnych sklepów co już zaglądali głównie młodzi klienci, najczęściej jeszcze uczniaki lub studenci, rzadziej – osoby po trzydziestce. Nie interpretuje się przecież prawa w odosobnieniu od innych przepisów, nie bacząc na ducha pozostałych ustaw i naczelne przepisy konstytucji (chociaż tutaj sprawa najpewniej rozbiłaby się już o kodeks karny). Wystarczyło po prostu, aby paru prokuratorów ruszyło dupsko zza biurka, przeprowadziło rzetelne śledztwo i sprawdziło, jak to z tymi „kolekcjonerami” bez dowodu osobistego w rzeczywistości jest. Bo nie wierzę, że pojedyncze zawiadomienie do prokuratur nie spływały. Czy rzeczywiście mamy w kraju aż tylu zielnych kolekcjonerów, których do dostawcy dopalaczy muszą z tygodnia na tydzień zaopatrywać w hurtowe ilości niewiadomego pochodzenia g***… no powiedzmy świństwa? A jeśli nie, to znaczy, że mamy do czynienia z gruntownym rozmyciem teorii i praktyki w stosowaniu prawa. A zatem literalne brzmienie owego przepisu można sobie o kant dupy potłuc.

Premier i podwładni mu urzędnicy woleli od problemu umywać ręce. Aż do czasu, gdy w mediach seryjnie ujawniono przypadki śmierci po (podobno) zażyciu dopalaczy. Oj, grubymi nićmi to szyte.

Po drugie, chciałbym aby wraz z medialnym atakiem premiera na sklepy z dopalaczami, została przedstawiona lista posłów, którzy klepnęli tak wadliwie napisaną ustawę. Ustawę, w której zamiast reguły ogólnej, zakazującej handlowania specyfikami takimi, a takimi, a dopuszczającej do obrotu enumeratywnie wyliczone produkty, znalazł się zapis odwrotny. W opozycji nie tylko do zdrowych zasad legislacji, ale również do zdrowego rozsądku. Czy premier wcześniej tego paradoksu nie dostrzegał? Rozwiązanie takie zawsze pozwala cinkciarzom z prochami być o krok przez organami państwa, umożliwiając w dodatku wprowadzanie do obrotu towarów coraz bardziej wątpliwego pochodzenia.

A przecież wystarczyło by – czego przez długi czas byłem przeciwnikiem, zalegalizować w obrocie popularną „trawkę” i zakazać wpuszczania do legalnego obrotu syfu, który paru gówniarzom odebrał życie. Ale, cappo di tutti cappi rozpoczął krucjatę, przeciwko innowiercom, których sam stworzył. Krucjatę, która nie dość, że żadnego problemu nie rozwiązuje, to na dodatek poszerza półświatek i wzbogaca parających się tym biznesem szemranych jegomości.

Cały ten cyrk z „kolekcjonerskim” użytkiem dopalaczy przypomina mi trochę anegdotę o Żydzie, chcącym ominąć szabasowe przepisy o sobotnim zakazie odbywania długich podróży. Otóż, istnieje podobno w Talmudzie reguła, która dopuszcza Żydom podróż w Szabas, w sytuacji, gdy chodzi o wojaż na wodzie. Co więc ów sprytny Żyd, zrobił by spokojnie w Szabas prowadzić interesy, a jednocześnie nie sprzeniewierzać się woli Stwórcy? Ano podłożył sobie bukłak z wodą pod tyłek i dawaj – do drugiego miasta ubijać targu.

Jak słusznie pytał onegdaj Horacy: Quid leges sine moribus vanae proficiunt? (Cóż warte są prawa bez prawych obyczajów?).

Sed3ak
O mnie Sed3ak

"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)" kard. Stefan Wyszyński sed3ak na Twitterze Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro! "The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature". Abraham Lincoln "Virtù contro a furore Prenderà l'armi, e fia el combatter corto; Che l'antico valore Negli italici cor non è ancor morto". Francesco Petrarka Polecam: "Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka