Ponieważ nie pierwszy to już raz, niejaki Jan Śniadecki postanawia się na salonie24 wylansować na Ziemkiewiczu, streszczając w sposób dalece kłamliwy sens i wymowę jego artykułów, nie licząc (wzorem redaktorów z GW) na to, że przeciętny czytelnik zada sobie trud, sięgnięcia do źródła, postanowiłem sprostować głoszone przez niego androny. Zdaję sobie sprawę, że p. Ziemkiewicz mojej pomocy w tym miejscu nie potrzebuje (nie podobna przyjąć, by zniżał się do prostowania bzdur oczywistych), niemniej jednak tekst kieruję raczej do braci salonowej.
P. Śniadecki nie może przepuścić redaktorowi Ziemkiewiczowi, że ten atakuje salon Warszawki i Krakówka, który – w ocenie autora, cytując wyżej wymienionego – „tresuje Polaków w poczuciu niższości i zaraża oikofobią”, gdy tymczasem polskie elity jedynie kontestują „przykre wyziewy polskiego mesjanizmu, które doszły do głosu po tragedii smoleńskiej (…) i krytycznie odnoszą się do wybuchów na pół religijnych uczuć nacjonalistycznych”. W tym miejscu p. Śniadecki powołuje się na p. Bielik-Robson i wrzuca na dokładkę tekst Andrzeja Stasiuka (w tym chyba tylko celu, by pochwalić się, że artykuł jego przeczytał i może teraz zacytować).
Nie sposób nie zapytać przy tej okoliczności, czy to co przeżywaliśmy po 10 kwietnia był tylko nacjonalizmem, czy być może echem głębszego narodowego rozgwaru? Z pewnością wygodniej jest sprowadzać wszystko do podziału: narodowi katolicy i liberalno-lewicowy salon i wszelkich wynikłych z niego konsekwencji. Zadajmy sobie w takim razie pytanie, czy to co połączyło np. Amerykanów po 11 wrześnie, czyli narodowy solidaryzm i skupienie się wokół prezydenta Busha w obliczu zagrożenia, można nazwać oznaką nacjonalistycznej ułomności, czy być może zademonstrowano nam coś, na wzór pokazu siły i ekspozycji zjednoczenia się narodu, który zaatakowany i poniżony pokazał że umie podnieść się z kolan i odzyskać dumę. Ileż złej woli potrzeba, aby tak jednostronnie naiwnie interpretować zachowania Polaków po katastrofie.
Idąc dalej, autorowi nie podoba się przyjęta przez red. Ziemkiewicza koncepcja polskiego mesjanizmu. „Kolejną wpadką Ziemkiewicza jest jego atak na zblazowany jakoby salon, który jakoby wpaja nam niechęć do polskości. Jego zdaniem krytyczni wobec martyrologii i mesjanizmu publicyści wpajają nam oikofobie, czyli niechęć wobec ojczyzny i domu. Twierdzenie to jest w oczywisty sposób fałszywe.” Cytat być może i nieskładny i na bakier ze stylistyką, ale idę za oryginałem. Nie robię jednak jednego podstawowego błędu – tzn. nie streszczam wybiórczo i w sposób absolutnie kłamliwy tez artykułu kogokolwiek, licząc na bierność czytelnika w zakresie sięgnięcia do źródeł.
A artykuł źródłowy mówi nam coś zupełnie przeciwnego. Ziemkiewicz wytyka salonowym mędrkom ich złośliwe interpretowanie istoty i dziejowych zawirowań polskiego mesjanizmu, który „nie ma nic wspólnego z krytyką politycznego romantyzmu, jaką prezentował w swych pismach na przykład Roman Dmowski. Zresztą i on polemizował, w imię politycznego realizmu, raczej z epigonami polskiego mesjanizmu niż z jego prawodawcami. Sarmacka i romantyczna tradycja była na przestrzeni dziejów reinterpretowana, kontestowana w swych rozmaitych konkretnych przejawach, ale rzadko w swej istocie. To, co obserwujemy dzisiaj, to coś innego. To próba całkowitego odrzucenia polskiej tradycji, wynikająca z >połączenia kompleksu niższości narodowej z oikofobią, odrazą do własnego domu<”. Tak to leciało – w oryginale.
Poza tym, nie sposób nie zadać pytania, na jakiej podstawie p. Śniadecki prorokuje o fałszywości tez Ziemkiewicza, gdyż na poparcie własnych argumentów – co z bólem należy przyznać, nie przytacza żadnych kontrargumentów.
Tymczasem, jeśli już odwołujemy się do artykułu z sobotniego „Plusa Minusa”, to warto było by streścić parę tez tam zawartych, w swej istocie całkiem niegłupich, a do których autor wpisu nie był łaskaw się odnieść. Ziemkiewicz piszę w nim np. że coś takiego jak mesjanizm w czasach romantycznej Europy nie był tylko i wyłącznie polską specyfiką, a jego charakter – wynikły głównie z geopolitycznych uwarunkowań, upływu czasu i ponoszonych w wyniku jego gloryfikacji klęsk, składa się na jego krańcową, zdeformowaną postać. Oddajmy zresztą głos redaktorowi „Rzepy”:
„W istocie zaś trudno wskazać naród, który nie stworzyłby własnej odmiany szeroko rozumianego mesjanizmu. (…) Pytanie o miejsce narodu w dziejach, o szczególną rolę, jaką ma w nich do odegrania, jest pytaniem oczywistym, narzucającym się każdej kulturze. Tak samo każdy człowiek – może poza kompletnymi troglodytami – prędzej czy później zadać sobie musi pytanie o sens swojego istnienia. Brytyjczycy z „misją białego człowieka”, Amerykanie ze swym „objawionym przeznaczeniem”, wilhelmińskie Niemcy z imperatywem rozciągnięcia swej wyższej „Kultur” na całą Europę i kolonie czy Francuzi z przekonaniem o powinności szerzenia zdobyczy swej rewolucji z jakiegoś powodu nie wydają się nam jednak groteskowi. Wygląda więc na to, że przyczyną „oikofobii” nie jest mesjanizm, a tylko fakt, że w przeciwieństwie do narodów zwycięskich, częściej w naszej historii cierpieliśmy opresję z rąk silniejszych, niż sami ją zadawaliśmy słabszym. Zrozumiały kompleks niewolnika; czy jednak nie jest intelektualnym szalbierstwem racjonalizowanie go kosztem poniżania tego akurat, co w naszej historii wielkie?”
Jak słusznie podnosi Ziemkiewicz, mesjanizm – w formie ukształtowanej przez dany naród, jest czynnikiem hartującym społecznego ducha. W Stanach Zjednoczonych do dziś żywa jest legenda o ojcach-założycielach, pracowitych purytanach, którzy odnalazłszy Nowy Ląd, za pomocą pracy rąk własnych i siły intelektu zrealizowali „american dream”, które jest wyznacznikiem sukcesu każdego przedstawiciela tamtejszej middle class. To właśnie silne przeświadczenie Amerykanów o specjalnej roli, jaką temu narodowi ofiarował Pan, sprawia że (przynajmniej za republikańskiej prezydencji) niosą oni światu ustrój – tj. demokrację, który dał im „prawo do życia, do wolności i do szczęścia”.
Ziemkiewicza (tak myślę) wpienia co innego. Mianowice, poczucie kompletnego wyzucia elit z przeżywania polskości, ich alienacja i pogarda dla przeciętnego, prostego Polaka, którego elity owe stygmatyzują jako „Polaka-katolika”, czy właśnie "narodowo-katolicki wyziew mesjanizmu". Redaktor „Rzepy” pisał o tym w wielu miejscach – ostatnio bodaj w „Czasie Wrzeszczących Staruszków”, gdzie porównywał polską inteligencję i elitę do czarnego sierżanta z krajów kolonialnych, awansowanego do tego stopnia, na zasadzie kolaboracji z metropolią. Wywyższenie na takie stanowisko, sprawia że wczorajszy rdzenny mieszkaniec kolonii, dzisiaj gardzi ludem, z którego się wywodzi.
Patrząc chociażby na życiorysy niektórych przedstawicieli polskiej inteligencji (np. na Ryszarda Kapuścińskiego) nie sposób dostrzec, że czynnik pójścia na ustępstwa wobec „metropolii” miał istotne znacznie w ich cursus honorum. Pogarda zaś do prostego ludu? No cóż, nie trzeba sięgać dalej, niż do zeszłotygodniowego seansu nienawiści w Pałacu na Wodzie. Ktoś ten spektakl wykpiwania smoleńskiej tragedii i naturalnych, powiedziałbym wręcz ludzkich odruchów patriotyzmu rozpoczął. Dla mnie prekursorem był Andrzej Wajda, który nakręcał szopkę z oprotestowaniem pochówku Lecha Kaczyńskiego i małżonki na Wawelu (pod hasłem „przeciwdziałania dzieleniu Polaków” – dobre, sic!), wywołując konsternację zagranicznych obserwatorów. Wraz za nim rozpoczęła się publiczna licytacja na odcinanie się od „nekrofilskiego mesjanizmu”, w którym ww. przyczynek był pierwotnym postąpieniem. Później było „kreatywne interpretowanie” obwieszczenia internetowego Jarosława Kaczyńskiego, w którym wzywał „prawych Polaków”, do kontynuowania dzieła jego brata (tutaj otchłań intelektualną zaprezentował redaktor Jarosław Kuźniar z TVN). To właśnie tzw. elita, tworząc wyjątkowo kłamliwą i pełną złej woli interpretację słów prezesa PiS-u, nakierowała Polskę na tory sprzed tragedii, sprowadzając katastrofę do politycznej pospolitej napierdzielanki.
Tymczasem potrzebę poszukiwania elementów transcendentalnych w kwietniowej katastrofie wysuwa na plan pierwszy chociażby poseł SLD Ryszard Kalisz, mówiący o osobistym dramacie i jakimś mistycznym elemencie, w wyniku którego katyńska ziemia po raz wtóry okraszona została polską krwią. I to nie tyleż dobrych-patriotów, czy tych złych, ale przedstawicieli całego polskiego społeczeństwa, których ręka śmierci dosięgła w tym samym czasie, bez wyjątku. Jak widać, nie tylko „publicyści prawicowi (Terlikowski) próbowali przyprawić mesjanistyczny sens [tragedii]”. Ten ostatni (tj. Tomasz Terlikowski) za to spostrzegł rzecz z goła oczywistą (w swoim artykule „Powrót Kościelnego Narodu”), że w chwilach historycznych przesileń i klęsk to właśnie Kościół katolicki i głoszona przez niego wizja sensu umierania jest dla narodu najlepszym drogowskazem. Tylko, że teza ta wynika z opisu rzeczywistości, a nie jej kreacji.
W ogóle tezy Ziemkiewicza ze „Szlachetnej obsesji wolności” są dość ciekawe, że zacytuję tylko: „Człowiek nie jest w stanie żyć bez poczucia misji, bezmyślny hedonizm wiedzie go wyłącznie do degeneracji i upadku. Z narodami jest tak samo. Nie ma więc żadnego powodu do wstydu, że polska kultura szukała uzasadnienia naszego miejsca w świecie i naszej misji dziejowej ani że je znalazła. Tym bardziej że sposób, w jaki to uczyniła, przynosi nam zaszczyt między narodami. Wstydem niech chłoszczą się raczej ci, których przodkowie podnosili do rangi cywilizacyjnej misji przemoc, opresję, wyzysk innych narodów i podboje. Aktem założycielskim polskiego mesjanizmu, w jego wydaniu triumfującym, sarmackim, była unia polsko-litewska, wzorzec pokojowego połączenia narodów poprzez podzielenie się posiadaną wolnością, dopuszczenie drugiego narodu do własnych praw i przywilejów. Próżno szukać w historii drugiego takiego aktu, i jest zrozumiałe, że to właśnie wizja przyjęcia do szlacheckiego narodu Litwy, Inflant i Rusi ożywiała wyobraźnię Mickiewicza i Słowackiego.” Dlaczego p. Śniadecki nie zdecydował się chociaż bąknąć o tym fragmencie wywodów Ziemkiewicza?
W ogóle artykuł uważam za ciekawy i godny przemyślenia i odsyłam do lektury (w całości!).
Nawiązując jednak do p. Śniadeckiego, to – jak już o tym wspominałem wcześniej, nie da się budować rzetelnej publicystyki na niewiedzy czytelników i przekłamanych skrótach interpretacyjnych. Jeśli chce się już kogoś zaatakować, a tym bardziej giganta publicystyki (a za takiego uważam Rafała Ziemkiewicza – nie ze względu na barwę poglądów, lecz za ogrom wiedzy historycznej, politycznej i z dziedziny literatury), to wypadałoby chociażby sięgnąć do dzieł atakowanego, np. wspomnianego wcześniej „Czasu Wrzeszczących Staruszków”.
I na koniec – uwaga techniczna. Ja wiem, że fajnie jest się lansować na Ziemkiewiczu (tak jak podobno, ten wykreował się na Michniku – kolejna fałszywa teza, zupełnie nieudowodniona). Zwłaszcza jak się nie ma nic ciekawego do powiedzenia, albo stosuje się metodę walki granatami – rzucamy, a gdzie wybuchnie i kogo porani, to już nie nasza sprawa. Jednak na przyszłość proponowałbym więcej umiaru.
Aha i jeszcze jedno. Sam fakt, że ktoś czyta publicystykę tego, czy owego autora nie oznacza, że – jak to dość barwnie ujął to w słowa p. Śniadecki, jest jego „wyznawczą”, ślepo oddanym swojemu narodowo-katolickiemu kaznodziei. Ziemkiewicza czytam, za narodowego katolika się nie uważam. Podobnie nie uważam, że ktoś, kto czyta „Gazetę Wyborczą”, czy „Politykę” jest tępogłowym trepem Michnika, czy Żakowskiego – bo takie stwierdzenie byłoby niegrzeczne.
Nie wiem, czy autor składał już aplikację o przyjęcie do pracy, w „Gazecie Wyborczej”. Niemniej jednak, z takim poziomem rzetelności i obiektywizmu w podejściu do sprawy wróżę mu tam wielką karierę.
"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)"
kard. Stefan Wyszyński
sed3ak na Twitterze
Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro!
"The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature".
Abraham Lincoln
"Virtù contro a furore
Prenderà l'armi, e fia el combatter corto;
Che l'antico valore
Negli italici cor non è ancor morto".
Francesco Petrarka
Polecam:
"Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka