Sed3ak Sed3ak
89
BLOG

Towarzysz - publicysta

Sed3ak Sed3ak Polityka Obserwuj notkę 29

 

Mimo, iż od emisji „kontrowersyjnego” dokumentu o gen. Jaruzelskim minął już zgoła tydzień, grono jego protagonistów nie ustaje w bojach o (można powiedzieć) „dobre imię Wojtka”. Tym razem film Grzegorza Brauna na warsztat wziął były minister, a obecnie towarzysz-publicysta Waldemar Kuczyński (o czym można przeczytać w dzisiejszej „Rzeczpospolitej”).

Druga strona – ale jaka?

Już sam tytuł artykułu sugeruje, że będzie się działo („Dzieła »wnuków Stalina«”). Podobnie jak reszta Szarańczy krytykuje on „Towarzysza-Generała” za brak obiektywizmu, manichejską wizję jego życiorysu, zgodną z tzw. „historiografią IPN-owską”, przesiąkniętą teczkami b. tajnej policji. Przepraszam, ale jakiego kalibru jest to argument? Że autor filmu bierze na celownik pewien temat i konsekwentnie przytacza fakty na jego udokumentowanie? Jeśli to stanowi przyczynek do nazwania filmu dokumentalnego „pornografią historyczną” (tak to ujął w słowa jakiś kretyn blogujący na Onet.pl), to w takim razie całą połać filmów dokumentalnych należałoby odstawić na półki i przeznaczyć na zapomnienie w kurzach odrzucenia.

Przykłady pierwsze z brzegu: filmy Michael’a Moore’a. Pełne przekłamań, manipulacji, konfabulacji, szachowania danymi i statystykami. W znacznej mierze – chłam. Inny film – dokument o zdradzie i nikczemności Lesława Maleszki („Trzech Kumpli”). Autorki również nie starały się ukazać racji krakowskiego konfidenta, tylko uporczywie wyduszały z „Ketmana”, dlaczego donosił na kolegów (na co ten wzdrygał się tylko, twierdząc że jest to „doskonałe pytanie”). Telewizja zna wiele przypadków filmów jednowymiarowych, ale nie pozbawionych przez to swojej wartości poznawczej i dokumentalnej.

W 2007r. reżyser Grzegorz Braun nakręcił (wraz z Robertem Kaczmarkiem) film „Defilada Zwycięzców”, analizujący przyczyny rozpętania II WŚ. Twórcy dokumentu nie pokazali w nim stanowiska drugiej strony – tj. sowieckich (obecnie rosyjskich) historyków, twierdzących że II Wojna Światowa zaczęła się 22 czerwca 1941r., zaś wcześniejsze działania to była „wojna imperialna”, w której ZSRR był państwem neutralnym. Czy jednak uzasadnionym byłoby w takiej sytuacji stawianie argumentu o pogwałcenie rzymskiej maksymy auditur et altera pars?

Ale znane są też przypadki bardziej patologiczne, w których tendencyjność jest poniekąd zamiarem twórców (patrz: „Dramat w trzech aktach” stawiający w negatywnych świetle braci Kaczyńskich). Nie zawsze jednak przy pojawianiu się na antenie tego typu produkcji, podnosiło się larum niezadowolenia i oburzenia na jednostronność. Poza tym, nie bądźmy nierozgarniętymi cielakami. Ostatnie dwadzieścia lat, to nieustanne tyrady Jaruzelskiego po (nie tylko krajowych) telewizjach i opowiadanie tej samej, bzdurnej historyjki o „zagrożeniu sowiecką interwencją”. Po cóż więc marnować czas w filmie na powielanie tych kretynizmów, niemających poparcia w faktach? Istnieje tylko jeden (słownie: jeden) historyk wierzący i rozpowiadający w rozmaitych wywiadach dla zagranicznej prasy bajdurzenie Jaruzelskiego (Michnik Adam).

O agenturalnej współpracy Wojciecha Jaruzelskiego dowiedzieliśmy się w 2005r. (szesnaście lat po oddaniu przez komunistów władzy). Jak widać, mamy spore zaległości do nadrobienia, a odkłamywanie historii PRL-u jest dopiero w przedbiegach.

Niepełny obraz

Dalej, W. Kuczyński jedzie po bandzie i sugeruje, że pisanie życiorysu generała nie może odbywać się na podstawie samych tylko akt SB. „Prawdę bowiem o czasach tworzy wiele wymiarów i rzeczywistości; literatura, sztuka, muzyka, piosenka, rozrywka, wspomnienia żyjących w nich ludzi, życie codzienne, także oczywiście archiwa, w tym i dokumenty policji politycznej.”

Jednakowoż, gdyby historycy zechcieli badać kontekst takim szerokim łukiem to: po pierwsze, film można by śmiało było zamienić na mini-serial. Po drugie, ocena postaci Jaruzelskiego byłaby druzgocąca! Wystarczy przytoczyć pierwszy z brzegu dowcip z czasów stanu wojennego o generale Jaruzelskim (Dlaczego Jaruzelski ma tak czerwone usta? Bo Breżniew cierpi na hemoroidy),, aby pojąć jak skrajną nienawiścią darzyło społeczeństwo partyjnego trepa oraz jak bardzo wyizolowana w stosunku do przeciętnego obywatela była socjalistyczna władza. Dobrze więc by było, aby Waldemar Kuczyński nie powtarzał obiegowych bzdur o uwzględnianiu kontekstu, gdyż kontekst ten byłby dla towarzysza-generała miażdżący.

Szeregowiec Jaruzelski

Generał Jaruzelski nie był oprawcą ani zdrajcą (…), był polskim politykiem tamtego czasu i nie ZSRR, a Polska, tamta Polska, a innej lepszej być nie mogło, stanowiła dla niego punkt odniesienia.” Rozumując w ten sposób możemy w prostej linii dojść do relatywizowania każdej zbrodni i rozmycia jakichkolwiek stałych, moralnych punktów odniesienia.

Powtórzę za ś.p. prof. Wieczorkiewiczem: nie mam pretensji do Jaruzelskiego, jako polityka, że przygotowywał stan wojenny – każdy rozsądny polityk musi mieć na stanie alternatywne rozwiązanie. Pretensje (chociaż to może za małe słowo) do Jaruzelskiego wynikają z faktu, że on ten stan wojenny chciał wprowadzić i do wkroczenia na terytorium Polski namawiał Sowietów.

Przez ostatnie trzydzieści lat zaś generał plecie w rozmaitych wywiadach androny, że był do tego zmuszony, bo „ręka wyciągnięta do dialogu spotkała się z zaciśniętą pięścią”. Z tego też względu uważam, że wystarczającą nobilitacją dla Jaruzelskiego, byłoby pozostawienie go przy życiu i nierozliczanie ze zbrodni stanu wojennego oraz doprowadzenia kraju do zapaści. Stanowiłoby to nagrodę za pokojowe (czyt. bezkrwawe) oddanie władzy. Uprzednio winien był jednak być zdegradowany do rangi szeregowca, pozbawiony (jako kryminalista w świetle prawa PRL) mundurowej emerytury i zostawiony w spokoju. Tak, by w zaciszu blokowego M-3 (wytworu socjalizmu realnego) mógł przemyśleć w duchu swoje przewiny i przeprowadzić solidny rachunek sumienia. III RP postanowiła jednak wynieść sowieckiego lokaja do rangi niemalże bohatera i ojca-założyciela „wolnej Polski”.

Chciał, ale nie musiał

Kuczyński pisze o generale, że ten „…działał w złym czasie, wśród »ciemnej strony mocy« i zło tej strony go nie minęło. Ma (Jaruzelski) w swej biografii postępki niegodne, których się nie wypiera, co więcej, które mu ciążą. Ale ma też czyny dobre”. Jakie dobre uczynki miał na myśli Kuczyński? Nie wiemy. Były minister jest bowiem przedstawicielem tej części polskiej „yntelygencji”, która nie brudzi sobie ust przytaczaniem w publicznych sporach faktów.

Nie uważam, że generał uległ ciemnej stronie mocy. On tę stronę świadomie wybrał, usłużnie się jej poddawał i dzięki niej wspiął się na szczyty politycznej kariery, kumulując w swoich rękach całość władzy politycznej, wojskowej i administracyjnej. Fakt, że po latach nie chce się do tego przyznać, świadczy o tym, że jest on nie tylko zdrajcą i szumowiną, ale również tchórzem.

*

P.S. – w poniedziałkowym „Tomasz Lis pierdzieli”… przepraszam, „Tomasz Lis na żywo” po raz kolejny na przełomie dwóch miesięcy „dziennikarz roku” oddał czas antenowy gen. Jaruzelskiemu. Programu (ze względów zdrowotnych) nie oglądałem i od dłuższego czasu już seansów nienawiści redaktora Lisa nie śledzę. Zastanawia mnie skądinąd fakt, czemuż to Tomasz Lis po raz nie wiem już który prześlizguje się po wydarzeniach tygodnia i program swój poświęca na analizę filmu dokumentalnego (w tygodniu, gdy przed komisją hazardową przesłuchiwany był premier i były premier)? Swego czasu na spotkaniu na Wydziale Politologii UMCS Tomasz Lis ubolewał przy cielęcym spojrzeniu audytorium, że media w Polsce ulegają tabloidyzacji i nie starają się ująć głębi problemu. Ale ta manichejskość „dziennikarza roku” to raczej temat na oddzielną notką (lub przypadek dla lekarza-specjalisty…).

Sed3ak
O mnie Sed3ak

"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)" kard. Stefan Wyszyński sed3ak na Twitterze Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro! "The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature". Abraham Lincoln "Virtù contro a furore Prenderà l'armi, e fia el combatter corto; Che l'antico valore Negli italici cor non è ancor morto". Francesco Petrarka Polecam: "Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (29)

Inne tematy w dziale Polityka