Niniejszy tekst jest wariacją liryczną, która nie ma na celu obrażać, ani ośmieszać kogokolwiek. Postacie, zdarzenia i wypowiedzi w niej zawarte są w całości zmyślone. Inspiracją do jej stworzenia była notatka prasowa z dn. 4 grudnia 2013r., z „Rzeczpospolitej”, pn. „Zakaz reklamy aptek szkodzi pacjentowi”. Przed przeczytaniem niniejszego wpisu zaleca się zapoznanie z lekturą artykułu w „Rz”.
*
Od ponad piętnastu lat firmy porno i sex shopy w Polsce nie mogą się reklamować. Wszystko przez to, że Sejm, przyjmując w 1998r. r. nowy Kodeks karny, znowelizował jednocześnie zakres dopuszczalności reklamy pornosów. Zmieniono art. 202 Kodeksu karnego. Zgodnie z nim „Kto publicznie prezentuje treści pornograficzne w taki sposób, że może to narzucić ich odbiór osobie, która tego sobie nie życzy, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku”. Producenci porno mogą jedynie stosować reklamę ukrytą, w taki sposób, aby nie narzucała ona odbioru treści osobie trzeciej. Reklama samego sex shopu jest zakazana.
Przepis do dziś wywołuje wiele kontrowersji. Ma daleko idące konsekwencje ekonomiczne zarówno dla pornografów, jak i klientów. Były one przedmiotem debaty w dzienniku „Republika": „Czy zakaz reklamy sex shopów leży w interesie klienta?".
– Państwo, wprowadzając zakaz reklamy sex shopów, wyrządziło klientom krzywdę. Firmy pornograficzne, nie mogąc ze sobą konkurować reklamą, podwyższają ceny pornosów dostępnych spod lady. Bo te bardziej wymyślne i fikuśne materiały klient i tak może sobie znaleźć w Internecie za darmo – mówił dr Mieszek Krukowski, prezes Polskiej Koalicji Konsumentów Porno.
Utracone korzyści
Jeszcze przed piętnastoma laty w wielu sex shopach funkcjonowały programy opieki pornograficznej. Każdy klient mógł dostać poradę od ekspedientki. Ta ostatnia znała bowiem historię, nawyki i upodobania erotyczne konsumenta. Zakaz reklamy pornosów doprowadził jednak do tego, że programu opieki pornograficznej w zasadzie zniknęły z sex shopów.
– Na Wydziale Gender Studies and Porno Uniwersytetu Łomżyńskiego naukowcy przeprowadzili badania dotyczące ekonomicznych efektów tych programów. Wynika z nich, że działalność pornosów w sex shopach wpływa znacznie na obniżenie wydatków z budżetu państwa na ochronę zdrowia seksualnego – mówiła prof. Małgorzata Plotąca - Andron z Uniwersytetu Łomżyńskiego.
Poparł ją dr Krukowski. – Dziś opieka pornograficzna polega na sprawdzaniu niepożądanych działań nowej generacji pornosów np. pornografii twardej. Co oznacza, że kioskarz, czy właściciel sex shopu kontroluje konsumenta posiadającego upodobania główne i towarzyszące. Jeśli widzi np. w komputerze, że konsument preferuje lekkie porno, a reaguje alergicznie na porno bazarowe., to widząc to, powinien ostrzec konsumenta o tym – wyjaśniał.
Ekonomiści obecni na debacie zwracali z kolei uwagę na to, że na zakazie reklamy pornosów stracił klient jako konsument. – Skoro nie docierają do niego informacje o tym, gdzie i w jakiej cenie może kupić pornosa, musi on poświęcić więcej czasu na samodzielne dotarcie do świerszczyka – mówił dr Jarosław Grudziński, były prezes Polskiego Towarzystwa Pornograficznego.
– A nawet odrobina konkurencji na rynku pornografii powoduje obniżenie cen pojedynczego pornosa – wtórował mu prof. dr hab. Janusz Encki-Pendecki, prezes Klubu Miłośników Wolnego Porno.
Krach na rynku pornosów i sex shopów
Zakaz reklamy sex shopów i pornosów wywołał jeszcze inne zjawisko na rynku pornografii. Klienci zaczęli je bowiem coraz częściej kupować przez Internet czy w supermarketach.
– Dzięki temu dostęp do pornosów jest łatwiejszy, ale tylko paradoksalnie pomogło to ludziom – podkreślił dr Grudziński.
Paradoksalnie, bo konsumenci kupują pornografię na stronach internetowych, gdzie nikt nie poinformuje ich o tym, jakie uboczne skutki może spowodować nadmierne używanie sobie przy pornosach.
Problemy klientów z dotarciem do pornografii widać także na innych polach. Restrykcyjny przepis utrudnia bowiem placówkom pornograficznym specjalizację i podział na firmy porno klasyczne, alternatywne, grupowe czy inne. – Dziś na polskim rynku dostępnych jest ok. kilkudziesięciu rodzajów porno. Jeden sex shop nie jest w stanie tego wszystkiego zaoferować. Potrzebujący musi mieć informacje, gdzie i jakie porno kupować – zauważył dr Krukowski.
Jednocześnie ekonomiści podkreślali, że zakaz reklamy pornosów wywołał spustoszenie na rynku sex shopów. – Przez to, że konsumenci przenoszą się z zakupami do Internetu, tracą na tym sex shopy. W tym roku kilkaset placówek uległo likwidacji, a w przyszłym roku z rynku zniknie kolejne 100 – mówił podczas debaty Jędrzej Łączyński, dyrektor wykonawczy Stowarzyszenia Libertyńskiego.
Ekonomiści zauważyli też, że reklama jest jedynym sposobem komunikowania się sex shopu z konsumentem.
– Tylko przez ogłoszenia można się dowiadywać o nowych produktach. Nie byłoby rozwoju kapitalizmu bez swobody komunikowania się. Zakaz reklamy pornosów hamuje więc rozwój gospodarki – przekonywał prof. Słodkowski.
Zagrożone swobody unijne
– O ile można zrozumieć zakaz reklamowania konkretnych produktów pornograficznych, o tyle nie ma uzasadnienia, by zakazywać konkurencji podmiotom z branży porno – dodał prof. Tomasz Król, head director manager z Investments Developments Solutions. Zaznaczył, że reklama jest wprawdzie kosztem dla przedsiębiorstwa, ale z drugiej strony zwiększa ona presję konkurencyjną. W związku z tym brak reklamy zniechęca do konkurencji, a zachęca do tworzenia lokalnych monopoli w branży porno.
Przepis o zakazie reklamy sex shopów i ich działalności od początku był krytykowany przez wielu prawników. Uważali, że jest sprzeczny zarówno z polską konstytucją, jak i z prawem unijnym. Narusza bowiem konstytucyjną zasadę swobody prowadzenia działalności gospodarczej oraz swobodę wypowiedzi. Do tej ostatniej zalicza się swobodę wypowiedzi rynkowej, czyli m.in. reklamy.
– Przepis ten narusza też podstawowe swobody prawa unijnego: swobodę przepływu towarów i usług na jednolitym rynku oraz swobodę prowadzenia działalności gospodarczej – dodała prof. Plotąca – Andron z UŁ.
Jej zdaniem wspomniane swobody mogą co prawda doznawać ograniczeń, ale zarówno konstytucja, jak i prawo unijne wskazują, iż ograniczenia muszą być uzasadnione ochroną innego ważnego dobra. – W przypadku art. 202 k.k. trudno wskazać dobro, które miałoby tu przeważać. Nie są to ani oszczędności budżetowe, moralność publiczna, ani zdrowie pacjenta – tłumaczyła prof. Plotąca - Andron.
Dodała, że art. 202 k.k. ma charakter dyskryminujący. – Bo jeśli zagraniczny przedsiębiorca chciałby wejść na rynek polskich pornosów, nie może o tym poinformować polskich konsumentów – wyjaśniła.
Sprawa w Brukseli
Skomplikowana jest sama historia uchwalenia przepisu art. 202 k.k. Nie było go bowiem w rządowym projekcie noweli kodeksu karnego. Został dodany na etapie prac parlamentarnych. – Nie było zatem czasu na badanie jego zgodności z prawem unijnym – zauważyła prof. Plotąca - Andron.
Dodała, że za przepisem lobbowali fundamentaliści katoliccy, czyli Stowarzyszenie Katolickich Konsumentów Rynkowych „Stop Demoralizacji!”. Skupia ono głównie właścicieli małych, rodzinnych sklepików. Z jednej strony fundamentaliści uzasadniali, że pornograf jako przedstawiciel zawodu braku zaufania publicznego nie może się reklamować (podobnie jak alfons). Ponadto tłumaczono, że reklama pornosów zachęca konsumentów do nadmiernej konsumpcji materiałów demoralizujących.
– Błędem w tworzeniu prawa w Polsce jest fakt, że regulamin Sejmu pozwala na to, by wrzucić do ustawy na sali dowolną zmianę i przegłosować ją. To jest skandal i umożliwia działania lobbingowe – stwierdził w debacie prof. Król, komentując zachowanie Stowarzyszenia „Stop Demoralizacji!”.
Jędrzej Łączyński doprecyzował, że w Sejmie została przyjęta ustawa w wielu miejscach wprost sprzeczna z konstytucją. – Rząd nie zadbał, by interesy konsumenta pornografii były nadrzędne w stosunku do interesu prywatnych sklepikarzy rodzinnych. Okazało się, że przepisy, chociaż miały poprawić komfort zażywania pornografii konsumenta, tylko je pogorszyły. Nie przyniosły więc zamierzonych celów – mówił.
– Co więcej, fakt, że polski parlament tak postępuje, jest niezwykle niebezpieczny dla konstytucyjnych praw obywateli, w tym praw do samookreślenia pornograficznego – mówił Łączyński.
Szkodliwa Inspekcja
Beneficjentem przepisu miały być zatem małe sklepiki rodzinne. Uderzył on jednak zarówno w ich placówki (po zredukował presję konsumpcyjną), jak i w duże sieci sex shopów, skoro ludzie kupują pornosy na stacjach benzynowych i w Internecie.
Do dokładnej kontroli reklam sex shopów ustawa nowelizująca zobowiązała inspektorów wojewódzkich inspekcji pornograficznych i Główną Inspekcję Pornograficzną (GIP). Od 1999r. urzędnicy tropią ogłoszenia firm pornograficznych i sprawdzają, czy nie jest to przypadkiem reklama działalności sex shopu, czy informacja o lokalizacji i godzinach otwarcia sklepu z akcesoriami seksualnymi.
Inspekcja wydała już kilkadziesiąt decyzji administracyjnych i nałożyła na sex shopy kary finansowe za łamanie zakazu. Mnożą się absurdy. – Urząd wypowiada się bowiem w obszarach, w których nie powinien tego robić: uznaje, że wystawienie w sex shopie informacji o możliwości używania kart płatniczych, pokazanie w witrynie bodaj odsłoniętego sutka, czy fragmentu golizny jest niedopuszczalne i kwalifikowane jako reklama samego sex shopu – zauważył Krukowski.
Dodał, że Inspekcja została powołana nie do tych celów. – Ona powinna tylko sprawdzać bezpieczeństwo produktów pornograficznych, to, czy firma wyprodukowała go zgodnie z zasadami, i czy odpowiada on określonym standardom; czy w sex shopie nie sprzedaje się pornografii dziecięcej, bądź z wykorzystaniem zwierząt. Tymczasem GIP został uwikłany w sprawy wykraczające poza jego kompetencję i wiedzę. Tam pracują przecież głównie purytanie – denerwował się Krukowski.
Art. 202 k.k. pociągnął za sobą lawinę postępowań administracyjnych, w wyniku których ukarano szereg sex shopów. Odwołania od decyzji Głównej Inspekcji Pornograficznej rozpatrują właśnie sądy administracyjne.
Teraz art. 202 będzie analizowała Komisja Europejska. Federacja „Loch Ness” złożyła bowiem skargę na Polskę. Jeśli Komisja uzna, że prawo polskie jest sprzeczne z unijnym, zwróci się z pytaniami do naszego państwa. Gdyby nie dostała odpowiedzi, skieruje skargę do Trybunału Sprawiedliwości.
Wszyscy uczestnicy debaty zgodzili się, że polski rząd powinien sam wcześniej usunąć wadliwy przepis. Ministerstwo Sprawiedliwości musiałoby przygotować nowelę prawa karnego.
"Demokracja nie może być bez Prawa. Demokracja parlamentarna, państwo praworządne - Królestwo Prawa - to kamienie węgielne, bez których nie może ostać się normalny pomyślny rozwój państwa i narodu. Nie ma bowiem nowoczesnego państwa, państwa instytucji i opinii publicznej, nie opartego na Prawie."
Stanisław Posner
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka