Po prawdzie to zaczął się Lech Wałęsa, któremu nigdy nie dość splendoru i żyrandolu. Uznał, że śp. Kornel Morawiecki uszczknął mu nieco blasku. Dał więc publiczny odpór nieżyjącemu Kornelowi w trakcie konwencji Koalicji Obywatelskiej, uznając go za zdrajcę. Zapewnił jednocześnie zebranych o swym niezłomnym poparciu. Oklasków z tej okazji Wałęsa zebrał co niemiara, chociaż gdy uczestnicy nieco ochłonęli, to entuzjazm mocno przygasł.
Jednak gdy niektórzy poważni gracze skrzywili się na wyzwiska pod adresem nieżyjącego bohatera polskiej wolności, Wałęsa się zbiesił. Na społecznościowym medium, w swoim stylu odtrąbił wycofanie poparcia dla KO, jednocześnie deklarując poparcie dla ugrupowania Władysława Kosiniak-Kamysza.
Ten fakt przejął zgrozą poczciwego Kosiniaka-Kamysza, a jego koalicjanta Kukiza wprawił w silną konfuzję. Kukiz dał więc natychmiastową kontrę Wałęsie, czyniąc aluzję do tajnej „misji” tegoż, o której miał wiedzieć Morawiecki, a za którą to wiedzę Wałęsa go znienawidził. Z powyższego wynika jasno, że w piaskownicy things are getting complicated, jak to określają Anglosasi. Ale to wszystko mało.
Wtedy bowiem włączył się Kosiniak-Kamysz, który ogłosił, że wolałby, aby Lech Wałęsa przeprosił za swoje słowa o Morawieckim. I kiedy wydawało się, że napięcie sięgnęło szczytu, nastąpiły odwetowe kroki Wałęsy przeciwko Kosiniakowi. Jednym ruchem Wałęsa wzniecił tuman piachu w piaskownicy, spektakularnie usuwając swój wpis o poparciu Kosiniaka.
Zatem Kosiniak odetchnął z ulgą, ale spokoju raczej miał nie będzie aż do dnia wyborów, gdyż Wałęsa może mu się odwinąć ponowną deklaracją poparcia. No, bo przecież kto mu zabroni? W tym momencie włączył się doradca Wałęsy, który ma bliźniaczo podobny format do pryncypała, ogłaszając, że liczą się tylko deklaracje szefa na Twitterze, natomiast wpisów na Facebook`u nie należy brać poważnie. Nie wiadomo, jak na to lekceważenie ze strony noblisty zareaguje Facebook, ale widać, że sprawa zatacza coraz szersze kręgi, nie wyłączając zagranicy. Publiczność oczekuje komentarza od szefa KO Grzegorza Schetyny, jemu chyba jednak już w oczach się troi od tych wolt poparcia.
Spokoju także nie może mieć Konfederacja, gdyż Wałęsa z dawien dawna znany jest z tego, że ma w pogotowiu alternatywne scenariusze. Jedyne wyjście dla liderów Konfederacji widzę w natychmiastowym opuszczeniu kraju aż do ciszy wyborczej. W zasadzie żaden uczestnik zabawy w opozycyjnej piaskownicy nie jest bezpieczny, póki Wałęsa ma nieskrępowany dostęp do klawiatury. Wychodzi bowiem na to, że Wałęsa popiera KO na Twitterze, a PSL na Facebook`u. Na Instagramie może poprzeć Konfederację. W opozycji totalnej wszystko możliwe.
Reasumując, ubaw w piaskownicy opozycyjnej jest po pachy, a publika już nie może doczekać się dalszego ciągu, który na pewno nastąpi. W końcu mamy dopiero wtorek.
Inne tematy w dziale Polityka