Gazecie Wyborczej udało się odtworzyć „najważniejsze tropy” śledztwa w sprawie afery podsłuchowej. I to pomimo iż śledztwo jest „ściśle tajne”. Nie bardzo wiadomo, czy ten paradoks ma być dowodem sprawności redakcji, czy wskazywać, że polskie organy ścigania przypominają raczej durszlak niż miecz. Wśród najważniejszych tropów Gazety Wyborczej jest taki, że jeden dziennikarz Wprost zna jednego posła PiS. Dlatego ABW ponoć rozważa ten trop, że za nagraniami stoi polityk. To ja dam ABW do rozważenia jeszcze lepszy trop: Redaktor naczelny Gazety Wyborczej Adam Michnik zna prezydenta Rosji Putina, z którym spotkał się na kolacji w jakimś dziwnym Klubie Wałdajskim. Jak się ABW postara, to po tej nitce też dojdzie do kłębka.
Jednak nie czas na żarty, gdy rząd drży w posadach. Ale jak ma nie drżeć, kiedy Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych tego rządu, skrytykował w obsceniczny sposób politykę zagraniczną tego rządu w kontekście relacji sojuszniczych ze Stanami Zjednoczonymi. Po takiej krytyce każdy rząd by zadrżał w posadach, a opinia publiczna zarżałaby ze śmiechu. No i znowu popadam w żartobliwy nastrój, co jest dowodem, jak trudno dzisiaj na poważnie napisać coś na temat rządów Tuska. Wracam więc do należytej powagi i napiszę coś na temat faktu, że tak niepoważna ekipa rządzi naszym krajem od tylu lat.
I tu muszę wrócić do Gazety Wyborczej, która pisze, że dzisiejsza słabość państwa nie jest przyczyną afery podsłuchowej, lecz raczej skutkiem rządów Tuska. Tę mądrość po szkodzie artykułuje dzisiaj GW w ten sposób: - „Kryzys polityczny, jaki wstrząsa Polską i rządem Donalda Tuska, to skutek braku reform, niepodejmowanie przez rząd wysiłków, by naprawić to, co w państwie źle działa lub w ogóle nie działa. Taki stan państwa nie jest "zasługą" tylko tego rządu, ale Donald Tusk rządzi już od siedmiu lat, czyli przez ponad jedną czwartą istnienia III RP. Wielokrotnie wyrażał publicznie niechęć do przeprowadzania reform. Nie zrobił nic, by administracja państwowa działała lepiej. Ministrów nie dobierał według kompetencji, lecz tak, by pasowali mu do politycznej układanki”.
Tak więc Donald Tusk według Gazety Wyborczej przebimbał sobie te siedem lat i dzisiaj państwo wije się w konwulsjach własnej niemożności. To szczera prawda, ale tę prawdę o Tusku szeroko rozumiane środowisko Gazety Wyborczej znało już od dawna, co najmniej od stycznia 2010 roku. Wtedy bowiem Rafał Kalukin na łamach GW pisał o premierze tak: - „Dwa lata rządów tej ekipy to dostatecznie wiele, by zorientować się, jak postrzega ona władzę. Kunktatorsko, ostrożnie, wręcz lękliwie. Wedle schematu: rzucamy pomysł, mielimy argumenty w medialnym maglu, zamawiamy sondaże i w zależności od ich wyników sprawę zostawiamy albo zgłaszamy projekt. Ale projekt minimum, wypłukany po drodze z najważniejszych propozycji(...)Tusk zawsze polegał na swojej intuicji w wyczuwaniu nastrojów społecznych. Ale nigdy, w żadnym momencie swej politycznej kariery, nie potrafił postąpić wbrew tym nastrojom. Jako polityk Tusk ma wiele zalet, ale reformatorem nie jest i już nie będzie”.
I tutaj narzuca się natrętnie pytanie, co zrobiło szeroko rozumiane środowisko Gazety Wyborczej przez te lata, żeby odsunąć od władzy dziadowskie rządy dziadowskiego premiera, o którego dziadostwie owo środowisko było przekonane już kilka lat temu? A czasu było przecież sporo.
http://wyborcza.pl/1,75968,16197215,Nie_zaden_kryzys__tylko_skutek.html#ixzz35RRj9xT7
http://wyborcza.pl/1,86116,7505381,Tusk_reformatorem_nie_bedzie.html
Inne tematy w dziale Polityka