seaman seaman
5641
BLOG

Król jest nagi i głupi, ale najlepsze przed nami

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 52

Tej frazy nie da się prawidłowo wymówić po sześciu piwach, a na tyle mniej więcej oceniłem faceta. Mam wprawę nabytą w czasie morskiej praktyki na niezliczonej ilości delikwentów, której nabrałem szacując ich stan pod kątem przydatności do pracy. Ten facet najwyraźniej znał swoje ograniczenia w mowie prozą po spożyciu i starał się używać łatwych wyrazów. Brat przeciwko bratu – skandował wolno unosząc palec wskazujący na wysokość prawego oka, żeby podkreślić wagę problemu. Ojciec na syna – dopełniał grozy. - A ruscy nie darują! – kończył zdanie złowieszczą konkluzją, kręcąc przy tym gwałtownie głową.

Podsłuchałem tę rozmowę już dość dawno w kolejce elektrycznej, a dotyczyła wojny domowej na Ukrainie. Przypomniała mi się natychmiast, kiedy zerknąłem na artykuł Marcina Króla, który użył tylko innych słów do oznajmienia tego samego, co ten facet w kolejce: Okropieństwa wojny domowej są najstraszliwsze. Dla demokracji nie ma zaś nic gorszego, bardziej niszczącego i sprzecznego z jej naturą niż wojna domowa. Sami widzicie, że koleś z pociągu nie mógł tego powiedzieć, mógł co najwyżej wybełkotać, wyseplenić albo połamać sobie język, więc roztropnie unikał pułapek semantycznych. Co zresztą należy uznać za chwalebne, bo sześć piw roztropności nie przysparza, bądź co bądź.

Co do Króla to napisał jeszcze, że „wojna domowa na Ukrainie jest podsycana przez Rosję i stanowi ważny element polityki rosyjskiej”. I tak sobie pomyślałem, że gość z kolejki nie był na pewno historykiem idei (idę o zakład), trudził się raczej przy drogach, torach lub remontach mieszkań, a może statków, a jednak postawił identyczne tezy jak Król. Nikt mu nie zapłacił wierszówki ani nie zachwycił się głębią jego intelektu. Jego kompan, którego oszacowałem na podobną liczbę piw, lecz z dodatkiem czegoś mocniejszego, tylko porykiwał aprobująco, gdyż nie zdołał już wydobyć innego dźwięku ze swoich poranionych strun głosowych.

Poza tym Król jeszcze napomknął od niechcenia w tym artykule, że takie problemy, jak na przykład sens życia nie mogą podlegać głosowaniu. Naprawdę tak napisał i to mu policzyli do wierszówki, jestem pewien. A ja sobie pomyślałem, że facet z pociągu też by pomyślał, że robi się z niego durnia, gdyby mu żona powiedziała, że trzeba przegłosować, czy ich życie ma sens. Zatem tu nie ma żadnego rażącego dysonansu pomiędzy tym, co pisze Król, a tym, co facet z kolejki tłumaczy swojemu kolesiowi. Poza tą różnicą oczywiście, że Królowi płacą wierszówkę w Gazecie Wyborczej, bo on jest historykiem idei. No i jest z tego znany, że jest historykiem idei.

Król zasiada, wykłada, publikuje, przewodniczy, redaguje, doradza, bryluje. A ten murarz czy hydraulik, a może motorzysta, po prostu swoje wie i też jest z tego znany, ale tylko przez swoją żonę i może jeszcze tego kolesia, z którym jechał kolejką. Ale jeszcze nie spotkałem żony, która by mężowi płaciła wierszówkę za to, że on wie swoje.

A skoro już jesteśmy przy królach, czyli władcach lub też przywódcach, jak kto woli, to chodzą takie słuchy, że nasz szczery przywódca głęboko przemyśliwa, czy by nie wprowadzić systemu winiet na autostrady. To jest oczywiście straszliwe przyczynkarstwo, żeby po wynurzeniach filozofa i historyka idei zajmować się jakimiś opłatami, winietami i drogami, ale to ma głęboki sens w podtekście, zaraz zobaczycie jaki. Z kilku miejsc takie bąknięcia o tych winietach dochodzą, a przecież plotki są zwiastunem prawdziwych faktów, jak to pięknie ujął kiedyś renomowany publicysta.

Pojawiają się bowiem problemy z udręczonymi kierowcami, którzy w czasie świąt przeżywają gehennę kolejkową na punktach poboru opłat. A z drugiej strony system elektroniczny nie pasuje ludziom, którzy na autostradach życia nie spędzają, lecz korzystają sporadycznie. I tu właśnie pojawiają się owe winiety, czyli wykupowane jednorazowo i na określony czas zezwolenia na korzystanie z autostrad.

Ponoć zdesperowany rząd na czele ze szczerym przywódcą miota się w bezsilności pomiędzy bramkami, punktami poboru a winietami. A z tych winiet wyłania się smakowity podtekst, o którym wspomniałem. Ten sposób pobierania opłat proponował kiedyś rząd SLD, a konkretnie wicepremier Marek Pol. A został ów Pol wtedy potwornie zrugany przez pewnego państwowca i liberała, który chyba tylko przypadkowo nazywał się Donald Tusk, czyli jak obecny premier rządu Tuska.

Tamten zapalczywy Tusk obiecał solennie, że jego partia będzie za wszelką cenę blokowała wprowadzenie winiet, gdyż jest to nowy podatek; że to jest wbrew fundamentalnemu interesowi obywateli. Ba! Tamten pryncypialny Tusk oznajmił, że każdy rząd powinien przyjąć na siebie uroczyste zobowiązanie, że „jakakolwiek decyzja dotycząca podatków czy przymusowych opłat może być tylko decyzją w dół”. Tylko w dół, nigdy w górę! Poza tym tamten Tusk nazwał owego wicepremiera Pola mianem Winietu, co miało być dowcipnym wykpieniem jego zapędów do opodatkowywania obywateli. Teraz wyobraźcie sobie, jaki to byłby ambaras dla obecnego rządu, gdyby się wydało, że tamten Tusk jest tym Tuskiem?

Przecież to byłby horror. Kolejny obciach dla człowieka, który co i raz wycofuje się z kolejnych poglądów. Po abonamencie radiowo-telewizyjnym, który określił kiedyś haraczem, a dzisiaj usiłuje wprowadzić system i sankcje do ściągania tego haraczu. Po fotoradarach, z których niegdyś krwawo szydził, mówiąc, że tylko człowiek, który nie ma prawa jazdy może stawiać fotoradary zamiast budować drogi. A potem sam postawił fotoradarów tyle, że w końcu zrozumiał, iż szydził z siebie. A to tylko dwa przykłady, kiedy musiał się z własnej zapalczywej głupoty wycofywać rakiem.

Dzisiaj z kolei wchodzi w mokasyny Winietu, chociaż znając metodę można się zakładać, że ewentualne winiety nie będą się nazywały winietami. Król, czyli pomazaniec wyborczy nie może się mylić ani tym bardziej narazić na śmiech ludu. Funkcjonariusze i prominenci będą się więc zaklinać na wszystkie świętości, że winiety w wykonaniu Tuska nie są winietami, lecz biletami, kuponami, kartami albo bonami lub karnetami wjazdowymi, czy jeszcze jakoś inaczej. W ogóle nie będą mieć z winietami nic wspólnego, nawet nie leżały przy winietach. Ale patrząc na to wszystko, można mieć jedynie wątpliwości, czy nasz król jest bardziej nagi, czy bardziej głupi. Bo trzeciej opcji nie ma.

A skoro już jesteśmy przy królu, to nie może zabraknąć błazna, to nieodłączny towarzysz każdego króla. Janusz Palikot, lider Swojego Ruchu bije się w zapadłą klatkę piersiową po klęsce wyborczej. Okazuje się, że kiedy jeden czy drugi bałwan z jego trupy przebierał się za kardynała czy zakonnicę i paradował po ulicach w orszaku pomniejszych błaznów, to nie była walka z religią, tylko takie wrażenie sprawiało. Ale Palikot już ma nowy program (jak każdy szanujący się cyrk na nowy sezon), który opiera się na trzech filarach, jak ogłosił uroczyście: przyjazne państwo, świeckie państwo i równość dla każdego człowieka.

Zajrzałem do przedwyborczego programu, żeby się upewnić, że to kopernikański przewrót w Jego Ruchu. W starym programie było pięć filarów: praca, wolność, zaufanie, równość, postęp. Jasno z tego porównania wynika, że w nowym programie ostała się tylko równość; odpadła praca, wolność, zaufanie i postęp. Że zaufanie przestało się cieszyć zaufaniem Palikota, to rozumiem, po każdych wyborach przegranych z kretesem, lider traci przede wszystkim zaufanie do współpracowników. Wolność także musi odpaść, bo trzeba towarzystwu przykręcić śrubę, żeby wzięli się do roboty. Pracę od biedy można połączyć z przyjaznym państwem, więc zakładamy, że nadal cieszy się względami Jego Ruchu. Ale żeby postępowa partia zrezygnowała z postępu, to jest numer rzeczywiście kopernikański!

Na koniec Palikot poinformował, iż w Jego Ruchu panuje powszechne przekonanie, że wszystko co najlepsze jeszcze przed nimi. I to jest informacja także dla wszystkich miłośników, że cyrk wróci jeszcze w tym roku.

PS. Dzisiaj na portalach wPolityce oraz wSumie litera M: http://wpolityce.pl/polityka/199581-z-alfabetu-szczerego-przywodcy-dzis-litera-m-jak-marcinkiewicz-kazimierz-media-glownego-nurtu-michnik-adam-miller-leszek-i-mucha-joanna 

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (52)

Inne tematy w dziale Polityka