Dość niefrasobliwie i niezbyt serio pałętałem się po sieci, szukając czegoś na tego rewizjonistę Zbigniewa Ziobro, który właśnie przegrał z kretesem wszystko, co udało mu się osiągnąć w polityce, kiedy pozostawał pod czułą egidą Jarosława Kaczyńskiego. I trafiłem na prawdziwą perłę, która pozwoliła mi z kolei rozwinąć skrzydła, jak nie przymierzając jakiemuś kondorowi albo innemu egzotycznemu ptaszysku. Otóż inny porażony podobną wyborczą klęską delikwent, czyli Janusz Palikot, nazwał kiedyś Ziobrę „nieślubnym dzieckiem Jarosława Kaczyńskiego”.
To było w 2011 roku, zaraz po odejściu Ziobry z PiS. Wówczas Palikot chodził w glorii 10 procentowego zwycięstwa w wyborach parlamentarnych i jako taki wydawał nieznoszące sprzeciwu i jedynie słuszne opinie o wszystkim i wszystkich. Pokusił się także o ocenę szans Ziobry i wyprorokował mu, że „bardziej jest prawdopodobny za cztery lata sukces Ziobry niż Kaczyńskiego”.
To jest także przyczynek do namysłu nad przyczyną klęski Palikota – obsceniczny i bogaty cham startujący w wyborach musi wykazać się także odrobiną rozumu i instynktu samozachowawczego, inaczej zadławi się własną pychą. Tak też się stało. Ale dzisiaj mamy sobotę, weekend, można trochę lżej o polityce, więc ja wpisałem do wyszukiwarki frazę, która pozwala odkryć pochodzenie samego Palikota. Czyim dzieckiem jest zatem ów nihilista, który właśnie dostał takiego kopa wyborczego, jak rzadko komu się przytrafia?
A to dlatego, że Palikot pogrążył wraz z sobą całą lewacką wierchuszkę w naszym kraju i oni mu tego nie wybaczą. Zrobił durnia z byłego prezydenta Kwaśniewskiego, zawiódł michnikowszczyznę oraz z olbrzymim trudem wyhodowaną palikociarnię. Odesłał w niebyt lewackie i lewicowe ikony, jak Kalisz, Siwiec, Hartman, Szczuka i wielu innych. Nie wspominając już o opryszkach własnego chowu. To jest koszmar, który się najpierw przyśnił a potem na jawie zrealizował. Żaden Ziobro, Gowin czy Winnicki nie sięga Palikotowi do pięt pod względem rozmiarów porażki i jej konsekwencji dla lidera. To jest apokalipsa, pomór, rzeź, plajta, klapa, dżuma i cholera razem wzięte i wstrząśnięte.
Warto więc zobaczyć, czyje to dziecko ten Palikot, kto go wyhodował, wypromował, wylansował. A w sieci jest duży wybór opinii. Otóż wedle internetowych genealogów i specjalistów herbowych, Palikot jest dzieckiem:
-
Tuska i Komorowskiego
-
Gazety Wyborczej
-
Urbana
-
bękartem PiS
-
specjalnej troski z klasy specjalnej S
-
marketingu
-
Kutza
-
pękniętego świadomego macierzyństwa(!?)
-
Kaczyńskich
-
Tuska i GW
-
Palikot to dziecko Tuska Tusk to dziecko Michnika Michnika to dziecko Szechtera Szechter to dziecko Stalina
-
Rosemary
-
Platformy
Uff!!! Wystarczy, żeby sobie uświadomić, dlaczego Palikot poniósł tak straszliwą klęskę. Nie ma takiej grupy ani warstwy społecznej, ani nawet środowiska, które by się z nim mogło zidentyfikować. On musiał polec. On był już przegrany długo przed wyborami. Dziecko z nieprawego łoża ma zawsze jakieś szanse, ale dziecko, które jest posądzane o tyle ojców i matek, z tak różnych opcji i środowisk politycznych jest skazane na zgubę. Ani chybi, diabelski pomiot - tak to sobie ludzie musieli wytłumaczyć. I powiedzieli Palikotowi: A kysz! Co powiedzą piekielnie rozczarowani luminarze michnikowszczyzny, których Palikot wywiódł na polityczny aut, zamiast do europejskich synekur, dowiemy się w najbliższym czasie.
PS. Mamy sobotę, ukazał się nowy odcinek Alfabetu Szczerego Przywódcy. Dzisiaj litery L-Ł: http://wpolityce.pl/polityka/198499-alfabet-szczerego-przywodcy-l-l-jak-lasek-lewandowski-libicki-lisek-tomus-lukacijewska
Inne tematy w dziale Polityka