Jeśli się na serio potraktuje redaktora Tomasza Lisa, to człowiek musi dojść do wniosku, że on dopiero co spadł z księżyca i jeszcze się nie do końca pozbierał po twardym lądowaniu. Nie ma dobrego wytłumaczenia dla człowieka, który dopiero dzisiaj spostrzega kretyństwo takich postaci jak Ryszard Kalisz czy Michał Boni.
Lis wściekle zdegustowany niczym pijak, który zagryzł zgniłym korniszonem, pomstuje na Kalisza i Boniego, że „robią z siebie kretynów” w kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Sęk w tym, że mija już bez mała ćwierćwiecze, jak obaj delikwenci siedzą w polityce i był czas przywyknąć, że robią z siebie kretynów. Bo akurat ci dwaj sumiennie sobie zapracowali na to miano i rzadko zmarnowali okazje, żeby zabłysnąć kretyństwem. To nie są tak stare wspomnienia, żeby Lis nie mógł sobie skojarzyć.
Dlatego wszystko wskazuje na to, że Lis nie tyle spadł z księżyca, lecz wściekł się, że obaj swoim kretyństwem przyczyniają się do spodziewanego zwycięstwa w tych wyborach PiS. No i tu można redaktora zrozumieć, w końcu tyle lat propagandy sukcesu i wynoszenie pod niebiosa ekipy Donalda Tuska oraz jego druha Palikota poszło w gwizdek. A tymczasem postaci jak Kalisz czy Boni, z powodu rzekomo niezwykłych kompetencji podstawione jako lokomotywy wyborcze, zamiast użyć owych kompetencji i napędzać do klientów urn, robią z siebie błaznów. To może człowieka doprowadzić do furii, zwłaszcza tak zaangażowanego po tej stronie barykady.
Zatem Lis nam się wściekł, co zresztą lisom przytrafia się nagminnie w lasach, ale pierwszy raz słyszę, żeby lis wściekł się w Warszawie?! Z drugiej strony dziwię się, że nie wściekł się wcześniej, jeśli jest uważnym obserwatorem polityki, a jest bez wątpliwości. To nie jest jakiś szczególny numer w tych spotach, że Boni wyskakuje z krzaków niczym filip z konopi, a Kalisz opowiada swoim wyborcom, jaki ma obwód w pasie.
Przecież, skoro Lis jednak nie spadł z księżyca, to powinien znać chociażby największe wpadki obu gwiazd. Kalisz ze swoją jaguarową wrażliwością społeczną zawsze był błaznem-celebrytą, więc co to za nowina, że kretyna z siebie robi? A jego czteroletnie zmagania w komisji śledczej, to co to było? Śmiech na sali. A już jego orzeczenie, że Kaczyński „realizował koncepcję wykluczania dużych grup obywateli”, to jest czysta prawnicza groteska.
Minister Michał Boni, który rokrocznie zapowiadał redukcję zatrudnienia w administracji publicznej i rokrocznie następował wzrost – to kim wtedy był, jak nie błaznem? Michał Boni, który wraz z Tuskiem i Zdrojewskim wystąpił w roli głównej w kretyńskiej komedii pod tytułem „Umowa ACTA”, to nie był wtedy kretynem? A kim był Boni w operacji „informatyzacja i cyfryzacja administracji publicznej”, jak nie żałosnym, błazeńskim figurantem?
Na kogo zatem wścieka się sfrustrowany redaktor Lis, jeśli nie na siebie? Kto, jeśli nie mainstream medialny, którego Lis, Olejnik, Paradowska czy Żakowski są siłami przewodnimi, umożliwił przykrywanie kretyństwa wyżej wymienionych? Kto forsował tych tandeciarzy jako merytorycznych polityków? Kto zachęcał do wystawiania celebrytów na listy, wytykając Kaczyńskiemu, że wystawia do wyborów europejskich merytorycznych ludzi i przez to, że są mało popularni, traci szanse na zwycięstwo?
Kto wreszcie wylansował biłgorajskiego nihilistę, jako poważnego polityka i usilnie zachęcał do popierania obscenicznego błazna? Kto wspierał i promował iście olsenowską ekipę Tuska? Lis dzisiaj wścieka się na burzę, którą zasiał – można sparafrazować znane porzekadło. A jeszcze kilka dni temu wydawało mu się, że już jest w kurniku, już wita się z gąską. Niestety, dzisiaj Lis mądry po szkodzie, bo gąska zrobiła z siebie kretynkę. Ale przecież gęsi tak mają od zawsze....
PS. "ALFABET SZCZEREGO PRZYWÓDCY" - mojego autorstwa, w każdą sobotę na portalu wPolityce.pl...polecam! Dzisiaj litery "I-J" : http://wpolityce.pl/polityka/194917-alfabet-szczerego-przywodcy-i-j-jak-iwinski-jaki-jedno-okienko-jurek
Inne tematy w dziale Polityka