Jakieś łachudry w mundurach kupionych w pierwszym lepszym sklepie i z giwerami nieznanej proweniencji kręciły się wokół ukraińskiej jednostki wojsk antyrakietowych na Krymie. Odgrażały się, że jednostkę zaatakują i wystrzeliły parę serii z broni maszynowej na postrach. Dowództwo natychmiast podjęło z nimi rozmowy i wpuściło ich na teren jednostki, „żeby uniknąć przelewu krwi”. I co wy na to powiecie? Bo ja nic nie przesadzam ani nie koloryzuję.
Dosłownie – regularna armia, czyli zawodowi żołnierze, opłacani, uzbrojeni po zęby i wyposażeni przez państwo. I ci żołnierze, których psim obowiązkiem jest bronić narodu oraz kraju i zginąć gdy zajdzie potrzeba, wpuszczają jakichś ciemnych typów na swój teren, gdyż obawiają się przelewu krwi. Teraz po jednostce wojskowej regularnej armii ukraińskiej, obok żołnierzy kręcą się jakieś łachudry w mundurach niewiadomego pochodzenia i giwerami nieznanej proweniencji.
Tak to wygląda. Pan Wołodyjowski kazałby oczywiście łachudrów powiesić, a całą ową jednostkę ukraińską po prostu rozstrzelać, bo to żadni żołnierze. Niestety, nie żyjemy w czasach pana Wołodyjowskiego, lecz w czasach pana Obamy, a ten obrazek z Krymu doskonale oddaje ducha epoki lub - lepiej powiedzieć - brak ducha w epoce.
Wściekle przykro mi to pisać, ale Putin wszystko przewidział. Nie tylko degrengoladę ukraińskich żołnierzy, także słowotok i tylko słowotok Zachodu. Pani Merkel zabłysnęła bon motem, że Putin jest w innym świecie i oderwał się od rzeczywistości - ktoś napisał, że zmieniła bieg historii. Dobre sobie - co mogliby w takim razie napisać o Putinie, ktory bez wystrzału i bez słowa opanował całą prowincję innego państwa i to nie pierwszy raz? Cezar jakiś Rosjanom się narodził, czy co?
Pan Obama zachłysnął się z emocji, kiedy wypowiadał doniosłe słowa, że agresja drogo będzie Putina kosztować. Francuski minister Fabius wyliczył możliwe apokaliptyczne sankcje Unii przeciwko Putinowi – restrykcje wizowe i zamrożenie aktywów. Jednak już wstrzymanie dostaw okrętów wojennych budowanych przez Francję dla Rosji nie wchodzi w grę. Jakiś dokument w Londynie ujawniono, że Anglia będzie przeciwko jakimkolwiek poważnym sankcjom wobec Rosji. A wszyscy razem jak jeden mąż odżegnują się nawet od demonstracji siły, nie wspominając o jej użyciu.
Wysłannik ONZ opuszcza Krym, ponieważ – uwaga, uwaga! - grożono mu i zablokowano samochód. Tak, to przechodzi ludzkie pojęcie, człowiek człowiekowi wilkiem jest po prostu - zablokowano mu samochód! To nam daje przedsmak, co czeka 35 wysłanników OBWE, którzy mają badać tamtejszą sytuację – nie daj Bóg, nie sprzedadzą im jogurtu w sklepie albo nie wpuszczą do miejskiej toalety, to również pożegnają się ozięble i wyjadą.
To pokazuje, że Putin już wygrał Krym, bo on to wszystko przewidział. Nie będzie żadnych sankcji, wybijmy to sobie z głowy. Stek bzdur, jakie wygłoszono po wczorajszej konferencji prasowej Putina – że spuścił z tonu; że się przestraszył; że oderwał się od rzeczywistości – to jest koncert wishful thinking Zachodu. To mówią ludzie, którzy nade wszystko pragną uwierzyć we własne pobożne życzenia. To jest klasyka magicznego myślenia – skoro jesteśmy przekonani, że coś jest niemożliwe, to jest naprawdę niemożliwe.
Wymyślono nawet hasło-zaklęcie, które jest niezbędne w takich terminach – deeskalacja konfliktu. Nie będę się nad nim pochylał, bo to słowo po prostu nic nie znaczy. Kompletnie nic, równie dobrze można by zastosować słowo demarkacja albo dekonfiguracja. Pamiętam, jak w czasie kryzysu gruzińskiego cały Zachód gorączkowo powtarzał inne hasło, że wobec Rosji trzeba „mówić jednym głosem”. I tak powtarzali te bzdury, francuski listonosz kursował pomiędzy Moskwą, Brukselą i Tbilisi, a Rosja zrobiła swoje. Teraz Zachód ma deeskalację, a Putin ma Krym.
Obejrzałem dopiero dzisiaj rano tę konferencję Putina, nie sprawiał wrażenia oderwanego od rzeczywistości ani zaskoczonego piskliwymi reakcjami zachodnich przywódców. On raczej wyglądał na rozbawionego. Cały problem tych ludzi polega moim zdaniem na tym, że Putin doskonale wie, na co ich stać, natomiast oni nie mają pojęcia, do czego on jest zdolny. Przy czym on ma pewność co do swojej wiedzy, zaś oni podejrzewają tylko, że stać go na najgorsze. Watażka działa według planu, obrońcy demokracji reagują w permanentnym zaskoczeniu. Zbój się przygotował, szlachetni bojownicy praw człowieka nie odrobili lekcji.
Pani Merkel palnęła o człowieku żyjącym w innym świecie, ale to akurat prawda, tyle, że to on żyje w realu. Nie ma siły na Putina, jeśli nie pokaże mu się tej siły. A skoro Zachodu nie stać nawet na sankcje, to na pewno nie będzie się siłował. Krym jest już rosyjski. Wszyscy się dziwią, z jaką niespotykaną odwagą polski premier Donald Tusk domaga się sankcji wobec Rosji. Niepomny na ryzyko, że bez zgody Rosji nie obejmie dobrej zagranicznej posady, grzmi i piorunuje niczym Zeus Gromowładny z Olimpu.
Tymczasem wyjaśnienie jest dość proste – Donald Tusk już wie na pewno, że żadnych sankcji nie będzie. Putin także to wie. A skoro obaj wiedzą, to również zdają sobie sprawę, że wszystkie te buńczuczne pozy, wściekłe miny, nastroszone pióra i straszliwe groźby są tylko na pokaz. Zatem nikt niczym nie ryzykuje. Gdyby z powodu teatralnych gestów politycy tracili wszelkie szansę na dalszą karierę, to żaden polityk by się nie ostał w polityce dłużej niż pół roku.
A wracając do rzeczy, już po ukraińskim Krymie, Ukraina straciła go na zawsze. Świat się oburza, pani Merkel wymyśla bon moty, Tusk się piekli, przedstawienie trwa, a łachudry w mundurach z demobilu robią swoje.
Inne tematy w dziale Polityka