Co to za sztuka być dzisiaj mądrym jak Lech Kaczyński przed kilkoma laty? Żadna, każdy przyzna. Podobno kanclerz Niemiec w rozmowie z "nobliwym" prezydentem USA wyraziła wątpliwość, czy aby prezydent Rosji na pewno ma kontakt z rzeczywistością. Jak stwierdziła, przebywa on „ w innym świecie”.
Być może Angela Merkel jest zaszokowana nieludzką sprawnością Putina w rozgrywaniu rewolucji ukraińskiej na korzyść swojego kraju. Jeśli tak, to jej przypuszczenie co do Putina jest całkowicie usprawiedliwione. Rosyjski prezydent przebywa w straszliwie realnym świecie, a ten przymiotnik jest jest jak najbardziej trafny – w porównaniu ze straszliwym niedołęstwem, tchórzostwem, brakiem decyzyjności i kunktatorstwem przywódców świata zachodniego, on może się wydawać postacią z innego świata.
W tym sensie najlepszym przykładem może być Unia Europejska, która dzisiaj dopiero zbiera się na naradę w sprawie rosyjskiej interwencji. Wcześniej zebrać się nie mogli ze względu na weekend, rzecz jasna. Zaangażowanie unijnych przywódców z kolei najlepiej oddaje niezawodny Barroso, który wyraził słuszny pogląd, że w XXI wieku zbrojna interwencja jest niedopuszczalna, po czym udał się na dobrze zasłużony weekend właśnie. Moim zdaniem, od dzisiaj, jeśli ktoś chce powiedzieć idiota, to może równie dobrze użyć zamienników w rodzaju Barroso lub Ashton.
Tak, to prawda, że na tym tle Putin może być posądzany o utratę kontaktu ze światem, do którego przywykli wyżej wymienieni. Z nich wszystkich najbardziej boli kompletna degrengolada Stanów Zjednoczonych, gdzie na czele rządu stoi zdeklarowany lewak, pacyfista i liberał, a to wszystko jeszcze podszyte tchórzem. To jest tragedia wolnego świata, że gdy na czele zbójeckiej potęgi militarnej jaką jest Rosja stanął najbardziej chyba sprawny od czasów Stalina kagiebista, to stery wolnego świata objęły żałosne kreatury w rodzaju Baracka Obamy.
W tym czasie gdy Merkel swoim melodyjnym kontraltem perswaduje łagodnie Putinowi, że jego kraj w 1994 roku podpisał jakieś memorandum o poszanowaniu integralności terytorialnej Ukrainy, on właśnie umacnia się na Krymie. A na jej monity odpowiada coś w tym stylu, że na tym Krymie to tylko ciepły deszcz pada. Na co Merkel wyraża zatroskanie o jego kontakt z rzeczywistością, ale tego na wszelki wypadek nie mówi mu w oczy. To jest faktycznie zderzenie dwóch światów, tu nie ma wątpliwości: świata polityki, której istotą jest piarowski teatr oraz świata rzeczywistego z całą jego brutalnością. Z tym, że pani Merkel i jej koledzy, wbrew jej mniemaniu, są właśnie w teatrze, a Putin w realu.
Z tym poszanowaniem integralności jest kapitalna analogia do Gruzji z 2008 roku, gdzie mediował prezydent Sarkozy. Po przedstawieniu planu działania jakiś niesforny dziennikarz zagadnął go, czy dokument zawiera gwarancje integralności terytorialnej Gruzji, na co ów francuski błazen odparł, że to gwarantuje „duch tego planu”. Każdy przyzna, że w relacji do kagiebowskich metod, to było kretyństwo jeżące szczecinę na grzbiecie. I nic się nie zmieniło, tak jest do tej pory, co widzimy na przykładzie Krymu. Tak jak wtedy w przypadku Gruzji, tak i dzisiaj w przypadku Krymu zachowują się w stosunku do kagiebisty nie jak przywódcy wolnego świata, lecz jak strwożeni kupczykowie na przesłuchaniu u gogolowskiego prokuratora.
Co zresztą świadczy, że dzisiejszych przywódców świata zachodniego można postawić na równi z dynastią Bourbonów, o których polityce po rewolucji francuskiej mówiono, że niczego się nie nauczyli ani niczego nie zapomnieli. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że takie polityczne stwory (bo przecież nie zwierzęta), jak Barroso et consortes skończą podobnie jak owi Bourbonowie, czyli zostaną z polityki wyrzuceni na zbite lewackie twarze i raz na zawsze. Wybory europejskie będą do tego dobrą okazją.
Zresztą, co tu narzekać na Unię, skoro prezydent najpotężniejszego mocarstwa też się zachowuje jak pijane dziecko we mgle. Obama w ciągu kilku ostatnich lat kompletnie się pogubił w jakichś durnych resetach stosunków z kagiebowską władzą w Rosji, czego następstwem jest ciąg porażek w polityce zagranicznej USA, na których końcu jest właśnie Krym. Ja muszę wyznać, że jak tylko usłyszałem, że on dostał tego Nobla pokojowego zaraz potem, jak wysłał 30 tys. żołnierzy do Afaganistanu, to nie tylko pomyślałem sobie, że w tym komitecie noblowskim muszą zasiadać idioci. Pomyślałem sobie także, jakim trzeba być skończonym bufonem, żeby niemal tuż po wyborze na stanowisko prezydenta, nic znaczącego jeszcze nie zrobiwszy, ani dla pokoju, ani w polityce w ogóle; jakim trzeba błaznem być, żeby taką nagrodę przyjąć.
I tu jest taka znamienna zbieżność ludzi i okoliczności. Na czele komitetu noblowskiego przyznającego tę nagrodę Obamie stał niejaki Jagland, norweski lewak. Potem tenże Jagland został sekretarzem generalnym Rady Europy. I mamy właśnie taki rezultat – na czele Europy idioci; na czele USA bufonowaty błazen. Rosyjska interwencja zbrojna na Krymie jest konsekwencją tego układu. To jest racja stuprocentowa, że Putin nie jest z tego świata.
Na słynnym wiecu w Tbilisi śp. prezydent Kaczyński mówiąc o polityce Putina ostrzegł, że jeśli teraz nie powstrzyma się Rosji, to po Gruzji przyjdzie czas na Ukrainę, państwa nadbałtyckie, a potem może i na Polskę. Dzisiaj już wiemy na pewno, że tylko on wraz z kilkoma przywódcami obecnymi na tamtym wiecu, byli mądrzy przed szkodą.
Inne tematy w dziale Polityka